Polska studnia muzyczna z brudną wodą

polska_studnia_muzyczna_z_brudna_woda

Kolorowe okładki, kampanie promocyjne i rozczarowanie- głównie muzyków. Tak wygląda polski rynek muzyczny, który dla dziennikarza muzycznego jest smutną pustynią. Miliony podobnych do siebie ziarenek piasku, ale pustynia wciąż ta sama. Powodem takiej sytuacji jest telewizja i Internet- jednym słowem zachwyt zachodem.

Z tygodnia na tydzień na skraju mojego biurka przybywa przezroczystych pudełek wypełnionych płytami. Przyjmują kolejne warstwy kurzu oczekują na recenzję. Niestety- jedyne zainteresowanie wzbudzają podczas co tygodniowych porządków. Odkurzone i przełożone na inne miejsce wracająco procesu czekania. Wszystko to wina nie mojego lenistwa czy braku czasu, a poziomu muzyki zawartej na wspomnianych krążkach. Realia polskiej sceny muzycznej poznałem, aż za dobrze- niestety. To zapotrzebowanie na mało ambitną muzykę popularną sprawia, że zdolni muzycy i wokaliści zmuszani są do kapitulacji i przejścia na „komercyjną stronę mocy”. Decydujący okazuje się najczęściej prosty rachunek ekonomiczny. Zespoły dla których muzyka jest sposobem na życie sprzedają miłość do sztuki, ale biznes się opłaca. Historia zna jednak przypadki wierności i wiary we własną twórczość, którą najczęściej kończyła się biedą i zmywakiem na wyspach.

Polski rynek muzyczny na brak premier płytowych narzekać nie może. Są to jednak najczęściej wydawnictwa jedno sezonowych gwiazd. Wielką sławę i światowe tournee zamieniają na festyn z okazji Dnia Hutnika w Częstochowie lub przygrywanie do piwa i kiełbaski na polskiej plaży. Najlepszym i najbardziej kontrowersyjnym przykładem może być grupa feel. Piotr Kupicha obdarzony ciekawym głosem i umiejętnościami pokazuje z kolegami „na co go stać” lub gdzie jest „jego dom”. W odróżnieniu jednak od innych pop’owych gwiazdeczek na krążku FEEL’a znalazł się bonus track, który udowadnia, że grupa Piotra Kupichy potrafi i posiada coś więcej niż „anioła głos”. To cover legendarnego i progresywnego „Sweet Harmony”, który pokazuje muzyczne zdolności i możliwości muzyków FEEL.

Są jednak i skrajnie odmienne przykłady jak progresywna formacja Mordor, która gitary zamieniła na budowlane pace lub po prostu odwiesiła na kołek. I bynajmniej nie z powodu utraty chęci do tworzenia czy kłótni wewnątrz zespołu. Zniszczyła ich szara rzeczywistość i chęć godnego życia. Dla wydawnictw i poszukiwaczy talentów hasła takie jak: godność, ambicja i wiara nie mają najmniejszego znaczenia. Liczy się jedynie popyt na prezentowaną muzykę, a może bardziej drastycznie- zapotrzebowanie na płyty. To dzięki takim działaniom polska scena muzyczna staje się zupełnie bezwartościowa. Z roku na rok zdaje się to potwierdzać dość zabawna rywalizacja w konkursie Eurowizji. Upolitycznienie tego „festiwalu” dla jednych może być wytłumaczeniem. Niestety, nie potrafimy się obronić ani polityczne, ani też muzycznie i stąd z roku na rok polska zajmuje coraz to gorsze pozycje. Smutna prawda jest niestety taka, że nasze miejsce na muzycznej mapie nie świata, a samej europy ciężko określić nawet przy pomocy GPS’u.

Tę przygnębiającą rzeczywistość ramię w ramię ze wspomnianymi Internetem i telewizją tworzymy jednak sami. Jako użytkownicy sieci, która daje nam dostęp do nieograniczonej edukacji muzycznej. Sami jednak docieramy do tego co najlepiej pokazane i najłatwiej dostępne, a więc- popularne. Oddając swoje głosy na „gwiazdki” z pierwszych stron plotkarskich magazynów i od małego karmiąc dzieci czymś co tylko z nazwy jest muzyką wbijamy nóż w plecy artystom, którzy tworzą nie po coś, a dla kogoś. Bo blues, rock i inne gatunki muzyczne do tworzenia których potrzebne są instrumenty, ludzie i przede wszystkim osobowość odchodzą w zapomnienie. A to właśnie one jeszcze kilkanaście lat temu tworzyły fundament polskiej sceny muzycznej. I mimo, że kraj stał się wolny to gatunki te umarły bezpowrotnie choć ponoć punk jeszcze żyje.

author

Piotr Trzciński

 11.06.2009

Moje muzyczne podsumowanie roku 2008

Legendarny mówca

Trwa ładowanie zdjęć