O tym, jak samotnie może się czuć wielka gwiazda, przekonała się Alanis Morissette. Kanadyjska wokalistka swe 28. urodziny spędziła sama jak palec, w jednym z hoteli w Finlandii. Przyznaje, że było to dla niej przygnębiające uczucie.
Artystka ubolewa nad tym, jak bardzo popularność przeszkadza w spędzaniu takich wyjątkowych dni z rodziną i przyjaciółmi. "Grałam wtedy koncert w Helsinkach i czułam się totalnie samotna, tak jakby cały świat o mnie zapomniał, a moim przyjaciołom już na mnie nie zależało" - wspomina. Okazuje się też, iż Alanis zazdrości przyjemnych chwil swoim koleżankom z muzycznej branży. "Wyobrażałam sobie Britney Spears organizującą huczne imprezy urodzinowe, na których podrywa ją Leonardo DiCaprio i obecne jest całe to towarzystwo. A ja siedziałam sama w pokoju hotelowym" - mówi ze smutkiem kanadyjska gwiazda.
Wiadomość pochodzi z serwisu Interia.pl