Andrzej Jaworski: "Odpowiednia trema jest potrzebna. Przed spektaklem czy koncertem mobilizuje do skupienia a w czasie spektaklu musi zniknąć..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 7 minut
Andrzej Jaworski: Odpowiednia trema jest potrzebna. Przed spektaklem czy koncertem mobilizuje do skupienia a w czasie spektaklu musi zniknąć...
 fot. mat. prasowe

Andrzej Jaworski - światowej sławy tenor. W ubiegłym roku wydał album "Canto y Guitarra". Na płycie w interpretacjach Andrzeja Jaworskiego znajdziemy m.in. kompozycje Velazqueza „Besame mucho”, Di Lazzaro „Chitarra romana”, „Złote sny” Stanisława Moniuszko, „Yesterday” samego Paula McCartney'a ale i kompozycje Giordaniego, Mozarta, Giulaniego czy Fryderyka Chopina. 

Jest Pan absolwentem Wydziału Wokalnego Akademii Muzycznej w Warszawie w klasie prof. Jadwigi Gadulanki. Co spowodowało, ze zdecydował się Pan śpiewać

Zawsze chciałem być blisko muzyki. Przed startem na studia w grę wchodziły trzy scenariusze: Wydział wokalny w Wyższej Szkole Muzycznej, Muzykologia na Uniwersytecie i Wydział Reżyserii Dzwięku. Zwyciężył pierwszy wybór…Mama pięknie śpiewała, choć amatorsko, dzisiaj nie żałuję tej drogi artystycznej.

Jak wyglądały Pańskie początki?

Muzyka u mnie jest obecna od dziecka, różna muzyka. Na początku były te dźwięki zza ściany, gdy jako czterolatek siedząc na kanapie słuchałem jak moja sąsiadka pani Sabina grała Mozarta i Chopina – bardzo polubiłem tę muzykę zza sciany. Później w  Liceum był zespół blues-rockowy, w którym graliśmy muzykę wspaniałych lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. Następnie mocno zainteresowałem się klasyką i operą więc stąd wynikły studia w warszawskiej Wyższej Szkole Muzycznej.

Po ukończeniu studiów został Pan solistą Teatru Wielkiego w Warszawie a od 1980 roku solistą Warszawskiej Opery Kameralnej, w której debiutował rolą Almavivy w  „Cyruliku sewilskim”. Jak wspomina Pan swoje początki?

Moje początki w Operze Kameralnej były bardzo intensywne, wiele się działo. Pamiętam, że chodziłem z sześcioma wyciągami czyli uczyłem się sześciu oper i dobrze bo wokalista w wieku 30-tu lat powinien intensywnie i mądrze poszerzać swój repertuar. Debiutowałem w Cyruliku Paisiella w Teatrze Królewskim w Wersalu czyli pierwsze spektakle w Operze Kameralnej śpiewałem…we Francji.

Jako młodzian występować na najlepszych deskach koncertowych w kraju, nobilitowało, było spełnieniem marzeń, może deprymowało?
                                                                                                                                          
Oczywiście, że nobilitowało i było spełnieniem marzeń z czasem z coraz większą odpowiedzialnością za artystyczny poziom.
      
Trema w życiu śpiewaka operowego. Jaką zajmuje rolę

Odpowiednia trema jest potrzebna. Przed spektaklem czy koncertem mobilizuje do skupienia a w czasie spektaklu musi zniknąć.

Były sytuacje, że z powodu niedyspozycji wokalnej ktoś inny musiał Pana zastępować?

Przez kilkanaście lat w ramach Festiwalu Mozartowskiego w Warszawie śpiewałem wiele oper Mozarta w pojedynczej obsadzie czyli nie było dublerów, gdyby któryś    głównych wykonawców był niedysponowany, spektakl po prostu zostałby odwołany, strata artystyczna dla publiczności i finansowa dla śpiewaków i orkiestry. Nie mogłem pozwolić sobie na taki scenariusz, trzeba było się pilnować.

Czy każda rola była Pańską wymarzoną, czy były też takie, do których przekonywał się Pan podczas kolejnych występów?

Ooo, nie każda była wymarzona, wpływa na to wiele czynników, a najważniejszy to tessitura danej roli czyli skala głosu. Oczywiście oprócz tego ważna jest, że tak określę „zawartość emocjonalna” roli.

Jak wygląda dzień Tenora… gdy jest w środku sezonu. Co musi przestrzegać, jak żyć by utrzymać swój głos w najwyższej formie.                                                                                                       

Dzień tenora? – każdy ma swoje rytuały. Najważniejsze, aby profesjonalnie podejść do wykonania muzyki, jedni nie piją napojów prosto z lodówki czy nawet mało mówią. Kiedyś miałem śpiewać w „Cyruliku sewilskim” właśnie w Sewilli, niestety dopadła mnie jakaś infekcja ale pomyślałem – o nieee-  nie zaśpiewać Cyrulika sewilskiego w Sewilli?
Prawie nie mówiłem a spektakl zaśpiewałem z powodzeniem. Gdy to opowiadam u laryngologa to lekarz jest mocno zdziwiony „jak to Pan nie mówił a Pan śpiewał” – przecież śpiew jest przedłużeniem mowy – ot technika wokalna! Oczywiście wykonanie bardzo „wysokiej”partii nie byłoby możliwe. Pavarotti podobno przyzwyczaił gardło do zimnych napojów ale często jest pewne ryzyko. Placido Domingo z kolei mawiał „nie biorę zbyt długich urlopów bo mi głos rdzewieje” a więc potrzebny jest systematyczny trening wokalny.

Która z ról przyniosła Panu najwięcej satysfakcji   

To przede wszystkim role mozartowskie, rola w operze „Apollo i Hiacynt”, którą śpiewałem na polskiej prapremierze i przez wiele lat w ramach Festiwali Mozartowskich, gdzie po raz pierwszy w historii Opery wystawiono wszystkie dzieła sceniczne W.A. Mozarta. Drugą fascynującą rolą był Don Ottavio w operze  „Don Giovanni” – wspaniała dramma giocoso czyli dramat i komedia razem.

W szerokim Pańskim repertuarze  miejsce szczególne zajmują dzieła W. A. Mozarta. Dlaczego?

Tak jak wspomniałem to dzieła Mozarta królowały w Operze Kameralnej. Na festiwalach śpiewałem aż jedną trzecią wiodących partii mozartowskich a w operze „Czarodziejski flet”, która zjeździła pół świata, jak ktoś obliczył wystąpiłem około 400 razy.         

Występował Pan po wielokroć  na deskach światowych scen Oper i Teatrów. Najważniejsze z nich w Pańskim dorobku to?

Theater an der Wien – czyli udział w prezentacji oper Mozarta w Wiedniu, spektakle opery „Apollo i Hiacynt” w Hiszpanii i Holandii oraz „Don Giovanni” tournee po Francji. Ważny był też udział w wykonaniu opery Haydna „Aptekarz” we włoskim Merano pod patronatem mediolańskiej La Scali. Wystąpiłem też w kilku realizacjach „Wesela Figara” m.in. w Japonii.

„Canto y Guitarra- pieśni i serenady” to płyta, która  niejako wieńczy Pańskie dokonania. Ukazała się w ubiegłym roku. Co na nią się składa.

Płyta „Canto y Guitarra” zawiera pieśni, arie i serenady na tenor z akompaniamentem gitary klasycznej i mandoliny. Przyznam, iż moje ulubione brzmienia to dzwięki gitar klasycznych i akustycznych (T.Emmanuel !!!) więc stąd to nagranie, które obejmuje muzykę od renesansu do McCartney’a.  Jest klasyka czyli Mozart, serenady z oper „Cyrulik Sewilski”, premiery pieśni Chopina i Moniuszki z akompaniamentem gitary słynne Aranjuez tym razem w wersji wokalnej, medley pieśni neapolitańskich oraz na deser popularne pieśni i piosenki takie jak: „Besame mucho”, „Maria Elena” czy „Yesterday” a na zakończenie tango „Chitarra romana”, którego finałowa fraza brzmi:
„o chitarra romana accompagnami tu”. Jest to pierwsza taka płyta w polskiej fonografii.

W szerokim repertuarze pochylił się Pan na niej również nad muzyką … nazwijmy to- rozrywkową. Dlaczego?

Pomimo, że mam „klasyczne” wykształcenie muzyczne, to zajmowałem się również innymi gatunkami muzyki, gdyż uważam, że jest dużo znakomitej muzyki rozrywkowej i rocka. Jest wspaniały Bach i Mozart są też znakomite zespoły rockowe jak Deep Purple czy Led Zeppelin – absolutnie tu nie chodzi o porównania. Kiedyś ktoś zauważył „co to za facet, który rozmawiał z Pavarottim i był na koncercie Deep Purple”…a jednak możliwe.
 
Wiem, ze prywatnie jest Pan kolekcjonerem płyt. Nie stroni też od chodzenia na koncerty. Pańscy faworyci to?

Jeżeli chodzi o płyty, których jest cała ściana to klasyki jest 60% (w tym jedna z największych w Polsce kolekcji płyt na głos i gitarę), a rozrywki 40% . Koncerty, na które lubię chodzić, to z klasycznych koncertów największym przeżyciem był dla mnie oczywiście recital Luciano Pavarottiego w 1995 roku w Sali Kongresowej, po którym rozmawiałem z Mistrzem, a z koncertów nazwijmy to rozrywkowych niezapomniany koncert Paula McCartney’a w 2013 roku na Stadionie Narodowym. Siedziałem blisko więc nie było problemów z akustyką

A jakie ma Pan marzenie, kogo chciałby Pan oklaskiwać na żywo?

Chciałbym być na recitalu znakomitego tenora niemieckiego Jonasa Kaufmanna i może wybiorę się na koncert zespołu Deep Purple w katowickim Spodku jesienią tego roku.

Czego Panu życzę dziękując za rozmowę

Dziękuje również, życzmy sobie wielu nowych i ciekawych inspiracji muzycznych oraz miłego słuchania „Canto y Guitarra”.

Rozmawiał Adam Dobrzyński


 

 

REKLAMA
30 Seconds To Mars News

author

Adam Dobrzyński

Dziennikarz, Recenzent
 adam.dobrzynski@polskieradio.pl

 02.04.2024   fot. mat. prasowe
CZYTAJ RÓWNIEŻ
Trwa ładowanie zdjęć