"Niebo Nad Warszawą" - rozmowa z Izabelą Trojanowską!

Ten tekst przeczytasz w ok. 8 minut
Niebo Nad Warszawą - rozmowa z Izabelą Trojanowską!
 fot. mat. prasowe

Izabela Trojanowska – ikona muzyki, kina i mody po 8 latach od wydania albumu „Na skos” powraca z nową piosenką. To miłosna ballada z Warszawą w tle, w chilloutowym klimacie ze zmysłową partią saksofonu, na którym zagrał Artur Włodkowski. W refrenach usłyszymy też aksamitny męski głos… Krzysztofa Antkowiaka. Ale najważniejsza jest Ona – Iza. Fani mogą na nowo rozkochać się w jej niezwykle sensualnej i kuszącej barwie głosu.

W tym roku minie 8 lat od wydania twojej płyty „Na skos”. Dlaczego aż tak długo czekaliśmy na nowy utwór?

Czas tak szybko płynie … (śmiech). Żeby powstał dobry utwór czy dobra płyta potrzebny jest odpowiedni czas, miejsce, ale przede wszystkim odpowiedni ludzie. Przez ostatnich kilka lat nie miałam przekonania do osób, które mnie otaczały. Nie czułam też potrzeby nagrywania czegokolwiek, tym bardziej, że dużo koncertowałam, wciąż grałam i gram w „Klanie”, a przez jeden sezon zasiadałam w jury „Voice of Senior” co z czule wspominam i uświadomiło mi, że i w tym temacie mogę się spełniać. Na nudę nie narzekałam.
 
No i jednak nagrałaś kilka utworów w tym czasie…

To prawda, ale „Wakacyjna miłość” to jakby kontynuacja albumu „Na skos”. Utwór, tak jak inne z tej płyty, także skomponowany przez Janka Borysewicza do tekstu Wojtka Byrskiego. W pandemii nagraliśmy „Dźwignij się Grenado”. To nowa wersja piosenki z płyty „Pożegnalny cyrk” napisanej przez Tadeusza Nalepę. I jeszcze był świąteczny utwór „Od dobrych serc” z gwiazdkowej płyty Romka Lipko "Pastorałki pod choinką, pod jemiołą" do którego napisałam tekst. A jakby jeszcze poszukać to znajdziecie także kolędę, którą nagrała z Michałem Kwiatkowskim „Dzisiaj w Betlejem” oraz wystąpiłam gościnnie w świątecznej, ale przewrotnej piosence Edyty Strzyckiej „Wigilia”. Jednak „Niebo nad Warszawą” jest rzeczywiście jakimś nowym otwarciem. I liczę po cichutku, że spodoba się nie tylko moim fanom.


 
Czy „Niebo nad Warszawą” zapowiada nową płytę?

Tego jeszcze nie wiem. Oczywiście mam w planach nowy album, a nawet dwa. Pierwszy chciałabym, żeby zawierał nowe kompozycje. Drugi będzie związany z moim przyszłorocznym jubileuszem. W 2025 roku minie dokładnie 45 lat od mojego oficjalnego debiutu, pierwszego przeboju „Wszystko, czego dziś chce” i pierwszej płyty. Tak więc, plany są, ale jak wiemy życie wszystko weryfikuje, więc dziś za wcześnie mówić o szczegółach.
 
A dlaczego do współpracy ponownie zaprosiłaś Bogdana Gajkowskiego i Andrzeja Mogielnickiego? Ponad 40 lat temu współpracowaliście już wspólnie. Panowie napisali dla ciebie „Brylanty” i „Nic naprawdę” na album „Układy”. To jakiś pomysł, by wrócić do przeszłości?

Ludzie najbardziej mnie kojarzą muzycznie z latami 80-tymi. Sama też lubię tamten okres w muzyce. I chociaż mój nowy singiel nie jest takim oczywistym odniesieniem do tamtych czasów, to jednak nawiązuje do ballad m.in. mojego ukochanego Bryana Ferry i jego zespołu Roxy Music. Ale piosenka przeleżała w mojej szufladzie kilka lat. Ani ja, ani nikt inny nie miał na nią pomysłu, aż pojawili się w moim zawodowym życiu muzyczni producenci: Agnieszka Burcan oraz Paweł Radziszewski czyli zespół Plastic i wymyślili jak ubrać tę świetną kompozycje Bogdana Gajkowskiego czyli Kapitana Nemo z tekstem Andrzeja Mogielnickiego, aby była jeszcze bardziej rasowa.


 
I zaskoczyliście, bo ani ty, ani oni nie kojarzyliście się dotąd ze smooth jazzowym klimatem. Plasticowi zdecydowanie bliżej do muzyki klubowej i electro pop. Czym cię ujęli, że zdecydowałaś się na tę współpracę?

Lubię zaskakiwać. Lubię się rozwijać i pracować z młodymi ludźmi. Nie ukrywam, że Aga i Paweł kupili mnie już po drugim zdaniu, gdy powiedzieli, że też są fanami Bryana Ferry i byli na kilku jego koncertach. Długo rozmawialiśmy o tym muzyku. Ale nie tylko… Okazało się, że ci fantastyczni artyści są absolutnymi fanami koncertów. Jeżdżą po całej Europie i nie tylko, by usłyszeć swoich ulubionych twórców. Są bardzo osłuchani i świadomi tego co aktualnie dzieje się w światowej w muzyce.
 
Podobno była szansa, byś nagrała duet z Bryanem Ferry…

Każdy z nas ma swoje marzenia, prawda? W moim przypadku, to było marzenie, że kiedyś będę miała okazję współpracować z moim idolem Bryanem Ferry z Roxy Music. Byliśmy nawet umówieni. Niestety, los miał inne plany. Wybuchł strajk kierowców autobusów w Londynie, co sparaliżowało miasto. Termin spotkania został przesunięty. Później dowiedziałam się, że ojciec Bryana zmarł, a on sam, pogrążony w żałobie, zrezygnował ze wszystkich planów. Nasza współpraca nie doszła do skutku.
 
W twojej nowej piosence też nie zaśpiewał Bryan Ferry.

No niestety nie miał wolnego terminu (śmiech).

Dlatego zaprosiłaś Krzysztofa Antkowiaka?

Dokładnie tak (śmiech). A tak serio, to Krzysia zaproponowali producenci, a ja od razu wyraziłam aprobatę dla tego pomysłu. Ucieszyłam się, że Krzysztofowi spodobała się piosenka i zaśpiewał ze mną w refrenach. Szukaliśmy niskiego, ciemnego, ale seksownego oraz aksamitnego głosu. I znaleźliśmy właściciela idealnej barwy.
 
Czy ta zmiana fryzury to też w związku z nową piosenką?

Oczywiście. Było z nią trochę zachodu, odwiedzaliśmy wiele salonów i fryzjerów. Początkowo chciałam wrócić do włosów, które miałam na okładce pierwszej swojej płyty. To ta fryzura, którą wymyśliłam wraz fryzjerką Path dla samego Vidala Sasoon. Nazwano ją „ a’la Polka”. Moje portrety w tej fryzurze wisiały później w jego salonach w Londynie i nie tylko… Finalnie jak widzisz skończyło się  głównie na inspiracji tylko tamtą fryzurą.
 
Chętnie zmieniasz fryzury?

Oj tak, jednak nie robię tego zbyt często, ale tylko dlatego, że nie pozwala mi na to produkcja serialu „Klan”. Tam moja postać czyli Monika Ross z domu Lubicz, którą gram od 27 lat, nie może szaleć z włosami. Każdą zmianę muszę omówić i zaplanować.

A jak to jest z tą tytułową Warszawą? Lubisz ją?

Bardzo!
 
To twoje miejsce na ziemi?

Mam kilka takich miejsc. Warszawa jest jedną z nich. Ale kocham też Gdynię, gdzie spędziłam wiele lat swojego życia, ucząc się w szkole Baduszkowej, a potem występując w tamtejszym Teatrze Muzycznym. Mam wielki sentyment do tamtych czasów i tamtych miejsc. Lubię też Berlin, gdzie też pomieszkuję, a gdzie mieszka moja córka i maż. Olsztyn, gdzie się urodziłam i ciągle mam tam bliskich mi ludzi. Ale dziś najwięcej znajomych i przyjaciół mam w Warszawie, dlatego póki co, nie wyobrażam sobie mieszkać gdzie indziej.
 
A co cię przygnało do Stolicy?

Przyjechałam prosto z Berlina, gdzie wiodłam spokojne życie mamy i żony. I wpadłam w wir pracy. Ruszyłam w trasę z Budką Suflera z okazji ich 30-lecia. A poza tym dostałam rolę w serialu „Klan”, który zaczyna się od mojego wyjścia z samochodu. Okazało się, że jednak bardzo tęskniłam za moim zawodem. I już nie chciałam go drugi raz porzucać. Dlatego od tamtego czasu moje życie toczyło się między Warszawą a Berlinem, gdzie została moja córka Roxanna.
 
Wracając do tematu Warszawy… Masz tu swoje ulubione miejsca?

Tak. Uwielbiam swój Wilanów. Mam tu wszystko, co potrzebne do życia. A jak chcę ciszy i przyrody to wsiadam na rower i jadę poza Warszawę, na nadwiślańskie łąki, nad Wilankę. Ale lubię też centrum. Warszawa jest bardzo zadbana. Uważam też, że nasza stolica ma piękny skyline. Ujęcia z drona, która można zobaczyć w moim klipie „Niebo nad Warszawą” w reżyserii Pascala Pawliszewskiego tylko potwierdzają moje słowa. Lubię też zachody słońca nad Warszawą, które podziwiam ze swojego balkonu. Często po prostu zapierają dech.
 
Czego możemy się spodziewać po Izabeli Trojanowskiej w 2024?

Kolejnych singli. I kolejnych zaskoczeń…

Rozmawiał: Paweł Trześniowski

 

REKLAMA
30 Seconds To Mars News

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 16.02.2024   fot. mat. prasowe
CZYTAJ RÓWNIEŻ
Trwa ładowanie zdjęć