Poisonweet: "Uważam, że ludzie bardzo chętnie słuchaliby różnorodnej muzyki, tylko gdzie mają się o niej dowiedzieć?..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 13 minut
Poisonweet: Uważam, że ludzie bardzo chętnie słuchaliby różnorodnej muzyki, tylko gdzie mają się o niej dowiedzieć?...
 fot. mat. prasowe

Poisonweet to łódzki zespół grający muzykę elektroniczną z pogranicza synthpopu, dark wave i alternatywy. W skład duetu wchodzi Marta Murowaniecka (wokal, teksty, muzyka) oraz Rafał Spreng (muzyka, syntezatory, programowanie). 28 kwietnia ukazał się debiutancki album zespołu „Gate 61”. Poisonsweet tworzy muzykę we własnym studiu. Stara się, by cechowała ją gęstość brzmień i nietypowe dla tego gatunku brzmienie wokalu.  W warstwie tekstowej równoważy aktualne kwestie społeczne z nieco luźniejszą tematyką relacji.

Rafale - najpierw pytanie do Ciebie. Zanim była muzyka, zdaje się w Twoim przypadku pojawiła się fotografia. Opowiedz proszę o tym.

Rafał Spreng: Może i faktycznie fotografia była nieco pierwsza, ale z perspektywy czasu to mogę spokojnie powiedzieć, że i jedna i druga dziedzina pochłonęły mnie tak samo mocno. Obie wymagały poświęcenia i determinacji. Trzeba to naprawdę kochać, ponieważ sztuka nie jestem łatwym tematem w naszym kraju. Tworzenie muzyki to już wyzwanie samo w sobie, ale to tylko początek problemów (śmiech- przyp.AD), trzeba jeszcze z nią trafić do słuchaczy. To bardzo szerokie zagadnienie i niestety nie na nerwy każdego...

Kiedy zdecydowałeś się na realizację muzycznych koncepcji. Jakie są Twoje początki muzycznego życia?

Rafał Spreng: Początek mojej miłości do stylistyki elektronicznej to oczywiście lata 80/90 , nowa fala, new wave, byłem bezbronny jak usłyszałem Yazoo, Erasure, DepecheMode, The Cure, TalkTalk czy Tears for Fears . Od tamtego momentu do dnia dzisiejszego cała reszta może nie istnieć, jestem niereformowalny pod tym względem, czasami zdarzają się zespoły które w prawidłowy sposób, z mojego punktu widzenia, wykorzystują technologię i brzmienia syntezatorowe jak np. Mesh, którego również uwielbiam i ma olbrzymią rzeszę fanów na całym świecie.
Wracając do pytania to od tamtych czasów, a to już parę lat minęło (śmiech-przyp AD), cały czas dłubię i eksperymentuję z brzmieniami. Życie jednak weryfikuje wiele spraw i na tej drodze największe problemy sprawiali jednak ludzie, ich podejście, które zabierało sporo czasu..

Marto - sopran koloraturowy to nie przechwałki. To fakt. Opowiedz proszę o swojej muzycznej drodze.

Marta Murowaniecka: Jako dziecko na pytanie o to kim chcę zostać w przyszłości odpowiadałam bez zastanowienia – piosenkarką (śmiech- przyp.AD). Małymi kroczkami realizowałam swój plan.
Niestety po studiach miejsce muzyki zaczęła zajmować praca, ciągłe nadgodziny, życie w biegu. Ciężka choroba osoby z mojego najbliższego otoczenia wyhamowała to szalone tempo. Żeby zająć myśli czymś innym, wytrzymać ten stres, odpowiedziałam na ogłoszenie jednego z łódzkich popowo-rockowych zespołów. Zaczęłam intensywne szkolenie głosu pod okiem trenerki wokalnej pracującej na co dzień w Teatrze Wielkim w Łodzi. Potem pojawił się inny zespół na mojej drodze , ale nasze drogi bardzo szybko się rozeszły, aż trafiłam na ogłoszenie Rafała.
Sopran koloraturowy to trudny rodzaj głosu w muzyce rozrywkowej. Mam skalę do F trzykreślnego i co z tym zrobić ( no waśnie- przyp.red)?
Kusi mnie wplatanie wysokich partii do naszych poisonsweetowych piosenek, a z drugiej strony nie chcę z tym przesadzić. Szukam złotego środka.  Mamy takie dwie piosenki, w których zaśpiewałam bardzo wysoko, ale jeszcze ich nie opublikowaliśmy. Gramy je czasem na koncertach. Lubię bawić się wysokościami. Wokalna monotonia mnie nudzi. Może mi to kiedyś przejdzie na rzecz prostoty, kto wie?

Jak dokładnie na siebie trafiliście?

Rafał Spreng: Marta zgłosiła się i odpowiedziała na moje ogłoszenie, które umieszczałem regularnie na różnych platformach przez około pięć lat !!! Miałem czasami wrażenie, że stoję na pustyni i szukam ludzi...(śmiech – przyp.AD).
Jak Marta przyszła na spotkanie do studia, to szybko zrozumiałem, że mam przed sobą równie szaloną i zakochaną w muzyce osobę jak ja. Marta śpiewała wcześniej w zespołach, które z elektroniką niewiele miały wspólnego, ale zdołałem ją zarazić tematem. Pokazałem jak bardzo szerokie pole tworzenia daje ten rodzaj muzyki i korzystanie z takiej technologii.

Marta Murowaniecka: Rafała ogłoszenie bardzo mi się spodobało. Było takie profesjonalne. Zazwyczaj te ogłoszenia brzmią „Ziomy jak tam idzie, wpadajcie na próbę, kto tam chce z nami drzeć ryja?” (śmiech-przyp. AD). Myślę, że trafiliśmy na siebie w takim momencie życiowym, w którym ta współpraca miała szansę powodzenia, bo już byliśmy po jakiś zespołowych współpracach, wiedzący co chcemy i jak chcemy.

28 kwietnia 2023 roku to chyba póki co najważniejsza data w Waszej twórczości. Data wydania debiutanckiego albumu. Ale po kolej. Jak wyglądała nad nim praca?

Rafał Spreng: (śmiech- przyp. red) Myślałem że to nigdy się nie zakończy. Potwornie dużo roboty studyjnej. Z uwagi na to, że sporo piosenek już istniało, ale zazwyczaj jako demo i z wokalem osób, które na przestrzeni tych lat pojawiały się i znikały, trzeba było praktycznie wszystko od nowa wgrywać, miksować i masterować . Ale to nie wszystko, ponieważ pracowaliśmy równolegle nad zupełnie nowymi piosenkami, kompletnie nowymi aranżacjami i zupełnie nowymi tekstami, liniami. Mogę powiedzieć, że były to uczciwie i intensywnie przepracowane dwa lata.

Oczywiście nie zawsze było wesoło, oprócz dyskusji z Martą nad kształtem niektórych piosenek natrafialiśmy co jakiś czas na „ekscytujące problemy techniczne", ale tak to jest, kiedy tworzy się muzykę przy pomocy tak wielkiej ilości instrumentów elektronicznych i całego oprzyrządowania i oprogramowania . Do ostatniej chwili przed wysłaniem tzw. matki, byliśmy pod napięciem . Miedzy nami również zdarzały się pewne drobne kryzysy, ale ofiar śmiertelnych jak widać nie było (śmiech- przyp. AD). Ze względu na to, że mieliśmy już ustalony konkretny dzień premiery, ustalenia z wydawcą, rozpoczęcie akcji promocyjnej oraz termin w tłoczni, ciśnienie wzrastało każdego dnia.
Muszę powiedzieć, że bardzo dużą wagę przyłożyliśmy do oprawy graficznej, która nie jest przypadkowa, a wykonał ją fantastyczny warszawski grafik Victor Soma. Podsumowując ten temat, jestem niezmiernie zadowolony, ale też mamy na przyszłość kilka wniosków.

Marta Murowaniecka: My z Rafałem tworzymy wspólnie zespół dopiero od maja 2021. W kwietniu 2023 ukazał się nasz debiutancki album. Myślę, że możemy być z tego bardzo dumni.
Nad wszystkimi kawałkami pracowaliśmy wspólnie. Zajęłam się liniami melodycznymi i tekstami, Rafał aranżacjami, programowaniem. Chcieliśmy pokazać dwoistość charakteru naszej muzyki. Zaprezentować piosenki bardziej „sweet” w znaczeniu lżejszego przekazu, bardziej tanecznej muzyki synthpopowej i te „poison”, czyli nasze zdecydowanie cięższe brzmienia, cięższe teksty.

Mimo że niektóre nasze kawałki przywołują czasem słuchaczom na myśl lata 80 i 90, to wszystkie brzmienia użyte na płycie są całkowicie współczesne. To najnowsze brzmienia syntezatorów dostępne obecnie na rynku. Chcieliśmy pokazać ich rozpiętość, głębię. Nasza muzyka jest w 100% elektroniczna. Myślę, że to wyróżnia nas na polskim rynku muzycznym. Istnieją oczywiście zespoły korzystające z elektroniki, nawet w dużym stopniu, ale te całkowicie elektroniczne spotykamy rzadko.

Poznałem Was na warszawskim koncercie, 31 marca w warszawskim klubie Potok. Pojawiliście się na jednej scenie u boku Stillnoxa, Rosegarden i Lorien. Koncertowa wizja zespołu to zupełnie coś innego. Opowiedzcie o tym.

Rafał Spreng:  Koncertowa wizja…No tak, dobre pytanie , rozumiem, że pytasz o to, jak mielibyśmy według mnie prezentować się na scenie. W tym temacie nie mam zbyt wygórowanych oczekiwań, chciałbym w przyszłości wprowadzić podczas koncertu jakieś fajne obrazy, filmy.
Nasza muzyka nie kojarzy mi się raczej z pióropuszami na scenie, ale jesteśmy otwarci (śmiech- przyp.AD).

Marta Murowaniecka: Do wspólnego koncertowania zaprosił nas Martin Seraphin ze Stillnox i tak poznaliśmy Rosegarden i Lorien. Muzycznie jesteśmy wszyscy bardzo różni, ale połączyła nas wspólna determinacja, żeby budować własną publikę przez koncertowanie, a nie wyłącznie przez wklejanie postów na fejsie czy insta, co niestety robi teraz wiele zespołów. Czasem występowaliśmy z naszą elektroniką w miejscach tak mocno rockowo-metalowych, że zastanawialiśmy się czy nas tam nie zjedzą, dosłownie !!!
Dobrze się koncertuje z zaprzyjaźnionymi zespołami, a przez to koncerty stają się o wiele bardziej urozmaicone.

Jak wspominacie warszawski koncert?

Rafał Spreng: Graliśmy wtedy po raz pierwszy w Warszawie i z pewnością nie byliśmy podczas tego wieczoru najważniejszym zespołem, stylistycznie również odbiegaliśmy nieco od pozostałych kapel, ale publiczność przyjęła nas bardzo ciepło i pozytywnie .Odniosłem nawet takie wrażenie, że nasze brzmienie zainteresowało sporo osób. Chcemy ponownie zagrać w Warszawie.

Marta Murowaniecka: Wystąpiliśmy jako pierwsi. To daje potem dużą swobodę zejścia po występie do publiczności, pogadania, nawiązania nowych znajomości zanim alkoholu u wszystkich będzie już stanowczo za dużo (śmiech- przyp.red. Cały koncert trwał naprawdę długo, bo to były w końcu aż cztery występujące zespoły, ale tam był klimat, energia od publiczności. Są takie miejsca, w których coś ci nie pasuje. Tam naprawdę czułam ten flow i zainteresowanie nami. Spotkał nas bardzo pozytywny odzew, wiele miłych słów. Pamiętam, że ucieszyłam się też z Twojego komentarza, że zagraliśmy bardzo dobry set. Co można lepszego usłyszeć, szczególnie od kogoś, kto tą muzyką zajmuje się zawodowo, wysłuchał już wielu koncertów?

Synth pop, dark electro - niejako niszowe w Polsce gatunki muzyczne. Czemu właśnie w tej stylistyce, znaleźliście swoją formę wyrazu.

Rafał Spreng: Niszowe ?! Nie , nie są niszowe. Nieliczne rozgłośnie mają odwagę puszczać muzykę odbiegającą od mainstreamu , w naszym kraju bezpieczniej jest puścić na antenie chłopca, który wygląda trochę jak Zorro, a trochę jak student pierwszego roku. Uważam, że ludzie bardzo chętnie słuchaliby różnorodnej muzyki, tylko gdzie mają się o niej dowiedzieć?

Wiem, zaraz powiesz, że są przecież platformy streamingowe itd., ale to według mnie jest nie do końca prawda, ponieważ na tych wszystkich znanych platformach jest równolegle zalew kompletnej tandety, każdy może pokazywać co chce, a nie wszyscy mają cierpliwość odcedzania tej zawartości.
Tak jak już wspomniałem wcześniej, kocham synthpopowe brzmienia od niepamiętnych czasów, druga sprawa to ta, że elektronika daje tak gigantyczny wachlarz możliwości tworzenia muzyki i inspirowania się tymi brzmieniami. Już w latach 90tych ktoś zapytał Alana Wildera jak często wykorzystuje to samo brzmienie w kolejnych produkcjach, odpowiedział, - że nigdy. A dlaczego? Bo to nie ma sensu, bo jest i powstaje ich ciągle tyle...
Dla mnie wykorzystywanie takiej palety brzmień to jak malowanie obrazów, jedynie wyobraźnia nas ogranicza.

„Gate 61” tytuł Waszego debiutanckiego krążka. Opowiedzcie o nim.

Rafał Spreng: Na temat tytułu to najładniej opowiada Marta... I o całej reszcie również.

Marta Murowaniecka: Staramy się nie zdradzać dokładnie co ten tytuł oznacza. Zostawiamy interpretację słuchaczom. Powiem tylko, że ta liczba 61 ma bardzo konkretne i ważne dla nas znaczenie.
Tytuł płyty musiał być po angielsku, ponieważ 10 piosenek na płycie jest śpiewanych w języku angielskim. To była więc naturalna kolej rzeczy.

Do tej pory wydaliście cztery single „Never Again”, „You and Me”, „Way Out” i „Control”. Opowiedzcie proszę o nich.

Marta Murowianiecka: To bardzo trudne wybrać piosenki na single. Twórcy zazwyczaj brak dystansu, choć akurat w przypadku „You and me”, wiedzieliśmy, że ta piosenka się spodoba i musi być singlem.
Jesli ktoś nie wsłucha się dobrze w słowa lub nie obejrzy klipu do tej piosenki, to może usłyszeć wyłącznie powtarzające się „It’s you and me” i pomyśleć, że to piosenka o miłości, taka romantyczna… Ale to piosenka z konkretnym przekazem. Nie walcz z innymi, nie czuj nienawiści. Ty i ja jesteśmy ludźmi, nie wrogami. Z kolei kiedy nagraliśmy „Control”, to my się w tej piosence zakochaliśmy. Może to głupio mówić tak o swoim numerze, ale tak było. Ona opowiada o ucieczce z domu 12-letniej dziewczynki na spotkanie z chłopakiem, którego poznała w sieci. To historia osoby, która mieszka bardzo blisko mnie i ta cała sytuacja poruszyła mnie dogłębnie. Wyszedł nam z tego, mam nadzieję, bardzo prawdziwy obraz. Chcieliśmy aby „Control” muzycznie było dziwne, do tego zainspirowała nas muzyka Fiony Apple. Jesteśmy jej za to wdzięczni. My generalnie staramy się nie przejmować utartymi strukturami piosenek . Czy musi być refren, czy ten refren musi się powtórzyć? No nie musi. Mamy wolność.

O czym opowiadają pozostałe teksty zawarte w utworach na Waszym debiutanckim krążku?

Marta Murowaniecka: To najczęściej sytuacje z mojego życia (w przypadku „Azariusa” – tekst Rafała).
Chciałam, żeby teksty poruszały kwestię relacji, związków, bo ta jest dla większości z nas ważna, bliska ("Never Again", "Fale"), ale też temat konfliktów międzyludzkich w nawiązaniu do pewnych aktualnych światowych wydarzeń ("You And Me"). „Rapid” z kolei jest odniesieniem do konkretnego filmu - „Łowca Androidów”.
Na warszawskim koncercie, o którym wspominasz w tym wywiadzie, zapowiedziałam jedną piosenkę zdaniem, że byłoby wspaniale móc wymazać pewne wydarzenia z naszego życia gumką myszką („Erase”). Jeden słuchacz zapytał mnie zaraz po zejściu ze sceny: „A co chciałabyś wymazać”? (śmiech- przyp.red)

Co jest dla Was największą inspiracją przy tworzeniu muzyki?

Marta Murowaniecka: To jest bardzo trudne pytanie. Inspirują mnie usłyszane brzmienia, obejrzane koncerty czy filmy, usłyszane zdania, zapamiętany klimat pewnych piosenek i emocje które wywołują lub wywoływały.

Jest debiut. Mamy jesień. Jakie macie plany na najbliższe tygodnie, miesiące?

Marta Murowaniecka: Najbliższe wydarzenie to premiera singla „Od nowa”. Piosenka po polsku, która zapowiada prace nad kolejnym albumem.

Mamy przed sobą występ w Kołobrzegu, Krakowie i Katowicach. W najbliższym czasie chcemy spróbować swoich sił za granicą (występy w klubach w Berlinie). Następna sprawa to szukanie gitarzysty, który będzie czuł klimat naszej muzyki i będzie chciał z nami występować.

Trzymam zatem kciuki czekając na nową muzykę Poisonsweet, dzięki za rozmowę

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał Adam Dobrzyński

REKLAMA
30 Seconds To Mars News

author

Adam Dobrzyński

Dziennikarz, Recenzent
 adam.dobrzynski@polskieradio.pl

 04.10.2023   fot. mat. prasowe
CZYTAJ RÓWNIEŻ
Trwa ładowanie zdjęć