Tomasz Kowalczyk - "Fortepian daje mi nieskończoność wrażeń oraz możliwości kreacji dźwięku"

Ten tekst przeczytasz w ok. 10 minut
Tomasz Kowalczyk - Fortepian daje mi nieskończoność wrażeń oraz możliwości kreacji dźwięku
 fot. mat. prasowe

Tomasz Kowalczyk - kompozytor, pianista, poeta. W 2012 roku ukończył studia w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej im. J.A. Komeńskiego w Lesznie na kierunku „Edukacja artystyczna w zakresie sztuki muzycznej”, a w 2014 roku kierunek „Pedagogika” na Wyższej Szkole Humanistycznej im. Stanisława Leszczyńskiego w Lesznie.

W latach 2018-2022 wydał ponad 20 albumów muzycznych z zakresu muzyki fortepianowej, wokalnej i filmowej, które są dostępne na portalach streamingowych. Skomponował pieśni do wierszy Jana Lechonia oraz innych poetów. Komponuje muzykę wokalną dla uczestników oraz finalistów Voice of Poland czy Szansy na Sukces oraz innych artystów, jak: Julia Mikuła, Magdalena Rom czy Marcin Staszek oraz wielu innych! Odbył fortepianowe tournée po zabytkowych miasteczkach Anglii w 2016 roku. Koncertował w Berlinie oraz w miastach Polski m.in. Krakowie, Poznaniu, Lesznie, Kościerzynie, Rydzynie. Jego utwory były emitowane m.in. w Rmf Classic, Radio Pryzmat, Ciche Radio czy Radio Guardian.

Współpracował ze znanymi polskimi artystami plastycznymi, takimi jak: Grzegorz Rombel, Macej Ciszek czy Grzegorz Kochaniec – tworząc z nimi mariaż sztuk czy chociażby prowadząc z nimi wernisaże z recitalmi.  Trzykrotny kompozytor tygodnia na: https://movingclassics.tv - jednej z największych stron na świecie o współczesnej fortepianowej muzyce poważnej. Na co dzień mieszka w Lesznie, gdzie uczy gry na fortepianie i komponuje muzykę fortepianową, wokalną, rozrywkową oraz filmową. Przyjmuje również zlecenia prywatne. Opublikował 4 książki o sztuce i poezji. Jego dzieła są grane przez muzyków na całym świecie, m.in. przez Annę Sutyaginę – światowej sławy pianistkę. 

Jak zaczęła się w Twoim przypadku, przygoda z muzyką?

Dzięki narodzinom i przeżytej prawie śmierci łóżeczkowej istnieję na tym świecie, a mój głęboki panteizm skłania mnie ku powiedzeniu, że rodzimy się z talentami na tym świecie, tylko trzeba je odkryć. Moment, kiedy przygoda okazała się życiem stoi u kresu istnienia. Jak miałem 4 lata – dostałem pierwsze „organki”. Moja mama widziała, że od razu składam melodię i sam próbuję coś wykrzesać z połaci dźwięków. Czuję, synetetycznie oraz organoleptycznie, że istnieję tu dla sztuki, a najwłaściwiej, żeby oddać innym oraz sobie ich czy moje piękno - ukradzione częstotliwościom z czarnych dziur wszechświatów.

Czemu Twój wybór padł na fortepian?

W pewnym sensie była to moja mama, która pokazała mi instrument pod wieloma względami doskonały, w pewnym sensie instynkt, którego bezpośrednio posłuchałem. Możliwości dynamiczne, harmoniczne, melodyczne muzyki, jak i fortepianu, są nieskończone – odkrycia w tej sferze będą występować cały czas. Fortepian daje mi nieskończoność wrażeń oraz możliwości kreacji dźwięku. Można od zwykłego piano do forte opowiadać ludzkie żywota, można za pomocą krotochwilnej  melodii zmieniać przebieg krotochwilnej wartkości emocji, harmoniką zdobywać szczyty gór i obłoków, żeby zaraz spaść w odmęt tego, czego się boimy.

 W latach 2018-2022 wydałeś ponad 20 płyt długogrających. Jak to możliwe ?

Żyję z muzyki, mam sporo wspaniałych uczniów, którzy działają na mnie jak terapia. Chociażby widząc ich starania, komponuję bardzo dużo. Mała iskierka pozwala wyzwolić erupcję pożarów. Poza tym muzy chyhają w moim spokojnym domu na peryferiach, śpiewają mi do uszka. Jestem opętany wizjami muzycznymi i kocham to!
Uwielbiam komponować naturę, przyrodę, ale też industrialny ból chorób cywilizacyjnych. Myślę, że mimo że jestem człowiekiem XIX wieku, to walczę o coś, czego w naszych czasach nie ma.

 Czy chcesz pobić jakiś rekord – w szybkości nagrywania i wydawania płyt ?

Co do szczegółów – część kompozycji, około połowy, była skomponowana już w moim wieku nastoletnim. Nosiłem je w sobie długo, one też bardzo mocno dojrzewały. Nagrałem je właśnie w tym czasie, o którym mówisz. Wiele utworów również powstało na studiach. Mam w sobie takie miejsca w mitochondriach, gdzie wszystkie harmonie, melodie i formy kompozycji się zapisują. Z niektórymi czekam lata, niektóre komponuję od razu (śmiech- przyp. AD)

No dobrze, żeby sobie wszystko usystematyzować. Policzyłeś ile łącznie wydałeś płyt, możemy je teraz wyliczyć?

Od 2018 roku do tego momentu mam łącznie 34 opublikowane pozycje. 13 albumów tzw. „pełno grających” (czyli radiowym slangiem – długogrających – przyp. red), reszta to mini albumy oraz single.

W jaki sposób wygląda u Ciebie proces komponowania. Jak przystępujesz do pracy?

Komponowanie to nauka kosmogonii, połączenie się ze Wszechświatem. Zaczyna się prosto, od zwykłej analizy nut, kiedy uczeń przynosi mi swojego ulubionego Scarlattiego, żeby się nauczyć. Następuje wówczas analiza, która później przełożona przez instynkt na duszę doznaje iluminacji oraz niepokojów. Czasem melodia wpada jak energetyczna kula przez oczy do neuronów i śpiewa mi do ucha gotową kompozycję, niczym zawieszona na hamaku nimfa, gdzieś na odległej planecie. Wtedy wiem, co czuję, wiem co się dzieje, formy nabierają przebiegu, powstaje utwór. Jestem zwolennikiem oddania utworu najpierw na nagraniu, a potem spisaniu w nutach – wtedy muzyka jest wolna, oddana naturze. Chopin, Schumann, Bach zapewnie również uwielbialiby tę metodę. A nie sprowadzenia muzyki, do czystej matematyki.

Co jest dla Ciebie największą inspiracją?

Inspiruję się naturą i każdym jej dniem, Wszechświatem i jego wszystkimi wymiarami w nicości i nieskończoności. Uwielbiam malarstwo Hieronima Boscha i jego pokrętne kreatury mówiące o archetypach osobowości, przed którymi nie uciekniemy. Jestem zwolennikiem synergii sztuki. Leśmian mi pokazał, czym jest wiara w naturę i to, że ona tęskni do nas tak samo, jak my do niej tęsknimy. Lubię również odkopywać dzieła nieznane, kompozytorów genialnych poza miary, a o których rzadko się wspomina – jak Moritz Moszkowski – chociaż cieszę się, że jest on akurat coraz bardziej popularny.

Komponujesz także do wierszy polskich poetów. Między innymi sięgnąłeś do Jana Lechonia

Tak. Uwielbiam jego wiersze, wywołują we mnie płacz. Skomponowałem pięć pieśni do jego utworów o trzech strofach – formę, którą cenił sobie szczególnie. Każdy o innym nastroju, przesłaniu, charakterze, kolorystyce. Uważam, że Polacy pisali najpiękniejszą poezję na świecie, stąd mój ukłon do Lechonia. Wciąż żałuję, że ten album akurat jest jeszcze tak mało słuchany, bo to hołd dla geniusza, Jana Lechonia, po którym poetycko dostaliśmy największą schedę i dobrobyt kulturalny. Albumu można w całości posłuchać na streamingach oraz Youtubie!

Ale sam też masz na swoim koncie wiele tekstów. Wydałeś również książki. Opowiedz proszę o tym.

Tak. W trakcie mojej muzycznej drogi artystycznej, pojawiła się przestrzeń, w której mocno byłem nasączony literaturą piękną oraz historią sztuki. Przesiadywałem nad książkami po wiele godzin dziennie – od Homera, Wergiliusza przez Dantego, Shakespearea po Baudelaire, Leśmiana czy Marcela Prousta. Sam pierwsze wiersze pisałem już w wieku ośmiu lat. Zaowocowało to tym, że wydałem cztery pozycje – trzy tomy poetyckie oraz jedną powieść. Uważam, iż jest to nieodzowna droga każdego kompozytora – poznanie całego majątku sztuki zeszłej, aby móc za pomocą wtopienia się w jądro tego, z czego powstaliśmy – opowiadać doskonalej o uczuciach oraz emocjach tego, co jest teraz – o esencji teraźniejszości. Całe dziedzictwo powinno w nas wybrzmiewać synergicznie, dźwięk po dźwięku, kontury rymu po konturze rymu, akord po akordzie.

Komponowanie dla uczestników „The Voice Of Poland”, „Szansa na Sukces”. To już inna „para kaloszy”. Opowiedz proszę o tym zakresie Twojej pracy zawodowej?

Dostałem kilka zleceń, chociażby dla chłopczyka chorego na SMA, dla którego skomponowałem piosenki charytatywne, a które były zaśpiewane przez Dominikę Wiejak czy Marcina Staszka. Również Maciej Staszek zaśpiewał moje kompozycje do słów polskich poetek młodego pokolenia, jak chociażby „Lato lub Jesień” - do którego słowa powstały spod pióra Julii Kamienieckiej.

Najnowszy album „Broken”. Płyta ukazał się 31 sierpnia, na sam finał wakacji. Opowiedz o tej płycie

Jest to album z kompozycjami stworzonymi teraz oraz z zeszłych dwóch lat. Tytuły świadczą o tym, że jest to muzyka programowa – jednak nie zatrzymuję innych przed dowolną interpretacją muzyki, w stronę absolutu. Tytuły są dla mnie jak pamiętniki – poszczególnych nastrojów, emocji czy wibracji, jakie spotkały mnie w życiu. Dlatego w „Looking for Fireflies” - można odnaleźć topos wędrowca, ujarzmiania sił natury w sercu czy  w „Streams” - to co jest nam najbardziej ulotne – czyli strumienie, fale potoków dźwięku, które chcą nas ukochać swoimi wibracjami. Jest to album wieńczący to półrocze – wiosenno-letnie – w sposób wieloraki – wesoły, energiczny, ale też z melancholijnym smutkiem popękanych liści rosą. Ten album pokazuje mi kolejne miejsca w mikrowszechświatach muzycznych,  w których trzeba jeszcze wyryć swoje inicjały.

O czym konkretnym opowiadasz w poszczególnych kompozycjach, a jest ich dziewięć na płycie?

Tak, jak już opowiadałem. Tworzę dla Wszechświata, dla życia, dla natury. Można w moich kompozycjach odnaleźć bezpieczeństwo, spoczynek patrzenia naturze i przyrodzie prosto w oczy, ale też oderwać się od tego świata, aby znaleźć piekło wyrywającej się spod uchwytów Supernovy. W „Simple Conversation” próbowałem zawrzeć to, co jest pomiędzy wierszami naszych słownych niedomagań, dzięki którym zbudowaliśmy relacje, a więc dążenia cywilizacyjne. W tym utworze rozprzestrzenia się poetyckość ludzkich osobowości oraz ich zaburzeń, temperamenty oraz liryczność ludzkiej duszy. Dopełnieniem tego jest „Lacrimattion” - utwór, który ma pokazać bezgraniczność oceanu człowieczeństwa – jest on zbudowany zarówno płaczliwie, z uwypukloną kantyleną, jak i burzliwie, majestatycznie – łzawienie, człowieczy płacz jest największą liryką przemian istnień ludzkich.

Tytuł „Broken”, co symbolizuje?

Nawiązuję on do tego, jak mali staliśmy się w świetle rzeczy wielkich, jak upadliśmy w świecie kapitalizmu. Zamarzliśmy na troskę oraz miłość. Dlatego nagrany został również na „umierającym” pianinie. Myślę, że symbolizm tego słowa jest o wiele szerszy i jest to temat rzeka. Mogę tylko po omacku nakreślić, to czego on muska.
„Broken” to również rozstrojenie świata, niedołężność emocjonalna, koniec pewnej epoki, upadek cywilizacji.

Na co liczysz w związku z wydaniem tego albumu?

Liczę, aby nieść wyjątkowym ludziom piękno, które obecnie nie istnieje albo jest zminimalizowane do granic możliwości. To tak jakby umierającemu dać kolejne okruchy natchnienia, tak jakby zakrzepiać w ludziach idealizm, w który oni jeszcze wierzą, a który nie wyginął do reszty, choć wydaje się, że już go nie ma. Liczę, że trafię pod właściwe strzechy, do ludzi o pięknych umysłach oraz wielkich sercach.

A jak Twoja praca, Twoja zajętość przekłada się na życie prywatne. W ogóle ono istnieje?

Moje życie to muzyka, żyję z niej i codziennie ciężko pracuję. Oczywiście przydałoby się więcej czasem odpoczynku, bo dźwięk potrafi neuronom „dawać w kość”, ale nie narzekam, spełniam siebie i przekazuje innym to, co mogę najlepsze. Urodziłem się ogromnym pracoholikiem, jednak to powoduje to, że jestem, kim jestem.

Plany na najbliższe tygodnie...

Nie patrzę daleko w przyszłość, żyję tu i teraz. Więc najbliższa przyszłość, to pewnie odwiedzenie Ciebie we Warszawie, Adamie oraz promocja albumu.

Dzięki za rozmowę

Rozmawiał Adam Dobrzyński

 

REKLAMA
30 Seconds To Mars News

author

Adam Dobrzyński

Dziennikarz, Recenzent
 adam.dobrzynski@polskieradio.pl

 03.10.2023   fot. mat. prasowe
CZYTAJ RÓWNIEŻ
Trwa ładowanie zdjęć