Urszula: "Teraz Ja" - Kobiety mają wielką siłę...

Ten tekst przeczytasz w ok. 12 minut
Urszula: Teraz Ja - Kobiety mają wielką siłę...
 fot. mat. prasowe

Urszula była zdecydowanie najbardziej pracowitą polską artystką w czasie pandemii. Nagrała dwupłytowy album „Cud nadziei” czyli kolędy i pastorałki, wydała trzy reedycje albumów, które nagrała na nowo, a na deser otrzymujemy krążek z premierowym materiałem „Teraz ja” (premiera 22.10.2021) . Jej muzyka przeszła mały lifting. Piosenki są „ubrane” w nowoczesne aranże. Jest mniej gitar, a więcej elektroniki. Również w tekstach słychać zmianę. Wiele z nich ma wydźwięk mocno feministyczny. Ale to wciąż ta sama Urszula, którą uwielbiamy od prawie 40 lat!

Jesteś jak pracowita mrówka. W pandemii nagrałaś kolędy i pastorałki, przygotowałaś 3 reedycje swoich płyt, a teraz jeszcze dostajemy premierowy materiał „Teraz ja”. A bywały wieloletnie przerwy, kiedy nic nie nagrywałaś. Skąd takie przyspieszenie?

Ja jestem leń do czasu aż ktoś lub coś zaszczepi mnie jakimś pomysłem. Wtedy z chęcią rzucam się w wir pracy. A jak się już do czegoś zobowiąże to jestem w projekcie cała na 1000 %. Tak też było tym razem, zarówno nagrywając piosenki na reedycje „Białej drogi” czy „Supernowej” jak i premierowe utwory.

Łatwiej było nagrywać na nowo piosenki, które już kiedyś zaśpiewałaś, czy te zupełnie premierowe?

Dla mnie nie było większego problemu. Przy reedycjach musiałam tylko zmienić tonacje o pół tonu wyżej, bo od lat śpiewam je w obniżonych tonacjach. Za to muzycy mieli duży problem z tymi reedycjami. Mocno przeżywali, kiedy musieli „odwzorować” solówki Stasia Zybowskiego albo Jacka Królika. Niektórzy się mocno podłamywali, a realizator, który ich nagrywał miał w studiu gabinet psychoterapeutyczny (śmiech). Każdy muzyk ma swój styl, a zarówno Staś jak i Jacek są absolutnie wybitnymi indywidualistami. Trudno ich „podrobić”. To nie była tylko kwestia tego jakie dźwięki trzeba zagrać. Oni się zastanawiali w studio jak Staszek uderzył w te struny, czy od góry, czy od dołu, że to właśnie tak zabrzmiało. Ale kiedy udało się zbliżyć do pierwowzoru, to był wybuch radości i ogromna satysfakcja. Cieszy mnie, że moim muzykom udało się uzyskać brzmienie Białej drogi sprzed 25 lat, zachowując jednocześnie swój własny, oryginalny charakter grania .

Twoja muzyka na albumie „Teraz ja” przeszła mały lifting. Jest nowocześniejsza, momentami nawet bardzo taneczna, w dodatku słychać mniej gitar. Poczułaś, że czas na zmiany?

- Rzeczywiście jest bardziej nowocześnie, ale cokolwiek będę śpiewać to zawsze wspólnym mianownikiem będzie mój głos, dlatego nie boję się eksperymentów. Ci, którzy lubili Urszulę na pewno dalej będą lubić. Niby nie jestem specjalistką od poezji śpiewanej czy od wolnych numerów, ale niektórzy mówią, że właśnie ballady to moja wizytówka. Są też na tej płycie. Lubię śpiewać różne rzeczy. Także te mocne. Na tym krążku mocnych jest trochę mniej, ale myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Podobno niektóre z piosenek leżały w twojej szufladzie wiele lat. Co spowodowało, że postanowiłaś je odgrzebać?

Zbierałam ten materiał od dłuższego czasu. Jeszcze przed pandemią nagrałam wokale do piosenek, które dostałam od Michała Grymuzy. Mieliśmy z nim zrobić cały album, ale nie wszystkie piosenki fajnie zabrzmiały w studiu. Nie chciałam ich pokazywać. Szukałam dalej. Poza tym wciąż tworzymy piosenki z moim gitarzystą Piotrusiem Mędrzakiem. Dwie z nich idealnie się wpasowały w tę płytę.

Tytuł albumu „Teraz ja” jest trochę prowokacyjny. Jest w nim pewna nonszalancja, a nawet lekka arogancja. Taki był zamysł?

- To rzeczywiście lekka prowokacja, bo ja się nie zmieniłam. Wszyscy, którzy mnie znają mogą to potwierdzić.  Początkowo album miał nazywać się „Kilka słów”, ale stwierdziliśmy, że to trochę banalne. „Teraz ja” wydawało się fajne, wyzwalające do rozmowy. Wydawało nam się, że ten tytuł może trochę zamieszać, przynajmniej będzie o czym mówić. (śmiech)

W ogóle mam wrażenie, że w tekstach słyszę mocną kobietę, która doskonale wie jak chce żyć. Na pewno nie chce być uzależniona od faceta. Może to efekt tego, że większość tekstów napisali dla ciebie właśnie faceci?

- Coś w tym jest, ale jest też jeden tekst napisany przez Piotra Mędrzaka „Blask”, który jest niezwykle subtelny. Opisuje bardziej nastrój niż historię. Nie wiem, czy byłabym w stanie w tak delikatny sposób opisać oczarowanie światem.  To przykład na to, że prawdziwi rock’n’rollowcy są bardzo wrażliwymi ludźmi.

Dlaczego nie chciałaś napisać testów osobiście. Przecież potrafisz robić to doskonale…

- Jeszcze kiedyś napiszę. Na pewno. Aktualnie za bardzo pochłonęła mnie codzienność. Nie miałam głowy. A ja, żeby coś stworzyć naprawdę potrzebuję spokoju. Gdybym teraz miała coś napisać to pewnie powstałby jakiś tekst polityczny. Za dużo złego dzieje się wokół. A chyba nie tego ode mnie oczekują moi fani. Podziwiam dziewczyny, które walczą w piosenkach ze stereotypami jak Ewa Farna w utworze „Ciało” albo są mocno rozpolitykowane jak Maria Peszek. Chętnie tego słucham, ale nie jestem gotowa na taką drogę, choć polityka powoduje, że buzuje we mnie niepokój i złość. Są momenty, kiedy miewam totalne blokady. Bo kiedy mierzę sukienki i wybieram biżuterię do sesji czy na występ, a wiem, że ludzie z dziećmi marzną przy naszej granicy z kolczastym płotem to nie czuję się z tym najlepiej.

W piosence „Teraz ja” śpiewasz słowa mocno feministyczne. „Teraz ja tutaj dowodzę, możesz się więc zawieść srodze… Poznaj dzisiaj prawdę o mnie, słaba płeć zyskała serce lwie…”.  Podczas słuchania przyszło mi do głowy skojarzenie ze Strajkiem Kobiet. To dobry trop?

Oczywiście. Masz rację, że w tytułowym utworze jest coś z „Girl Power”, choć piosenka jest sprzed dwóch lat. Powstała jeszcze przed słynnym strajkiem kobiet z czarnymi parasolkami. Ale już wtedy coś musiało wisieć w powietrzu. Ten tekst też napisał facet – Tomasz Fitoń. Cieszy mnie, że mam wokół siebie mężczyzn, którzy uruchomili w sobie ten pierwiastek kobiecy i okazało się, że jesteśmy megapodobni. Nie stoimy po dwóch stronach barykady. Mamy takie samo widzenie świata. Chciałabym, żeby wszyscy tak podchodzili do kobiet jak moi koledzy muzycy i autorzy tekstów.

Kobiety to chyba ważny temat tej płyty. W klipie do piosenki promującej ten album -  „Kilka słów” też występuje wiele fantastycznych i mocnych kobiet. A wszystko zaczyna się od bilbordu z napisem „Freedom”. To jakaś manifestacja?

To pomysł reżysera klipu, na który chętnie się zgodziłam, bo jest idealnie zgodny z moim patrzeniem na świat.  Kobiety mają wielką siłę. I jest ich całe mnóstwo. Wystarczyło jedno ogłoszenie na Fejsie i zgłosiło się do nas mnóstwo świetnych babeczek z całej Polski. Ich talenty, siła i determinacja zrobiły na mnie ogromne wrażenie.

W piosence „Mówię nie!” śpiewasz: „Bo ja mówię nie! Robię to co chcę, stawiam kropkę, ani kroku dalej”. Naprawdę brzmisz kategorycznie. Jakbyś mówiła kobietom; „walczcie o swoje!”. Przypadek, czy to świadomy apel?

Fakt, że wybieram teraz takie a nie inne teksty czy piosenki to nie jest przypadek.  Emocje, które są we mnie powodują, że aktualnie takie mocniejsze teksty mogę zaśpiewać z pełnym zaangażowaniem i brzmią one autentycznie. W końcu mam siłę i odwagę wypowiedzieć się w ten sposób. Szczerze powiedziawszy nie zrobiłam tego świadomie, ale najwidoczniej nazbierało się i musiało znaleźć ujście. Jeśli choć kilka kobiet dzięki moim piosenkom znajdzie w sobie siłę by walczyć o siebie to super.

Najnowszy singiel „Zaczaruj” napisała dla ciebie Ania Dąbrowska. Powiedziałaś gdzieś, że jest on klamrą zamykającą, którą otwierały „Dmuchawce”…

- A wszystko, dlatego, że oba utwory to walce. Dziś mało osób śpiewa walczyki. Ania napisała tę piosenkę dla siebie, ale stwierdziła, że ja jestem lepszą specjalistką od takich „historii”. Piosenka sprawiała mi pewien kłopot. Nagrałam kilka wersji i wciąż nie byłam zadowolona. Ania już przy jednej z pierwszych mówiła, że jest ok, ale dla mnie wciąż coś nie brzmiało. Nie kołysało tak jakbym chciała. W końcu jednak się udało, a wytwórnia wybrała ten utwór na drugi singiel z płyty. 

A co się urzekło w kompozycji „Ten czas”?

- Dostałam ją w wersji tylko z samym pianinem. I najpierw tak ją nagraliśmy. Piotruś Mędrzak stwierdził, że jest super, ale ja czułam, że jednak powinniśmy ją rozbudować. I tak się stało. Może kiedyś jako bonus zaprezentujemy gdzieś pierwszą wersję tej piosenki. Tekst napisała Magda Wójcik z zespołu Goya. Ona ma totalną łatwość pisania takich babskich tekstów, więc wybór w tym przypadku był dość oczywisty.

 

W piosence „Sami” (jedyny utwór, którego jesteś współautorką!) śpiewasz „Sami odnajdziemy spokój, niemożliwe jest w nas”. Rzeczywiście jesteś osobą, która sama radzi sobie z problemami? Jakimi sposobami radzisz sobie z kryzysami, które przecież wszyscy mamy?

Najczęściej sama. Chyba jestem dość silną osobą. Mam nadzieję, że moje myślenie o sobie nie wynika z nonszalancji czy zbyt płytkiego podchodzenia do kłopotów. Poza tym nie zawsze tak było. Uwierzyłam w to przez te wszystkie wydarzenia w moim życiu. Gdybym była słaba to pewnie bym na jakimś zakręcie poległa. Ratuje mnie też fakt, że nie jestem fatalistką. Mam w sobie taką wiarę, że w końcu wszystko się ułoży i że gdzieś musi być koniec danego kłopotu. Wybaczam ludziom i zapominam o złych rzeczach. Nie noszę w sobie żalu i urazy zbyt długo. To na pewno ułatwia codzienne funkcjonowanie. 

„Żyjmy jak najprędzej, może nie być więcej, takich fal, co niosą nas” – śpiewasz w piosence „Inna” Michała Grymuzy. Czy to twoja dewiza?

- To istotne, żeby dostrzegać to co jest tu i teraz. Żeby umieć się cieszyć z tego co los nam właśnie ofiarowuje. Banalnie mówiąc, żeby widzieć szklankę do płowy pełną, a nie pustą. Nie jest to odkrywcze, ale kiedy stosuje się tę zasadę to łatwiej żyć. Jest mnóstwo ludzi, którzy czekają na cud, mają nieosiągalne marzenia, które ich frustrują, a nie dostrzegają wielu pięknych rzeczy, które dzieją się tuż obok.

Dla mnie jeden z najpiękniejszych utworów na tej płycie to ballada „Życie uzależnia”. To trochę taka opowieść o przyjaźni…

Tekst do tej piosenki napisał dla mnie Wojciech Byrski, który często współpracuje z Irą czy Lady Pank. Utwór czekał na nagranie chyba ze trzy lata.  Dawno temu zrobiliśmy jakąś próbną wersję tej kompozycji, ale gdy teraz sięgnęliśmy do niej zupełnie nam nie pasowała. Była zbyt festiwalowa. Trzy lata w muzyce to jednak prawie epoka. Zdjęliśmy jej cały patos. Teraz jest intymniej i ciekawej.

A jak jest z przyjaźniami w twoim życiu? Jak dbasz o takie bliskie relacje?

Za mało! Wszyscy mamy coraz mniej czasu. Zajmuje nas coraz więcej spraw: rodzice, dzieci, wnuki, praca. Mam fantastycznych sąsiadów, z którymi spędzamy sporo czasu. Z nimi najczęściej organizujemy jakiegoś grilla czy winko. Poza tym mam świetnych muzyków w kapeli, którzy też się sprawdzają jako przyjaciele. W busie czy w hotelu na trasie nigdy nie ma z nimi nudy. No i są moje wspaniałe kumpele. Mobilizujemy się wzajemnie. Ostatnio wzięłam się za siebie, wstaję o 7 rano, łączę się z nimi na Skypie i razem ćwiczymy. Schudłam już 10 kilo.

Gratulacje!

- Dzięki. Musiałam, bo było mnie zdecydowanie za dużo. Nawet nie chciałam robić żadnej sesji do nowej płyty. Ale wytwórnia namówiła mnie na nowe zdjęcia. Zgodziłam się, bo fotki zrobiła Beata Wielgosz, a jej ufam. Pięknie widzi ludzi.

Masz jeszcze takie chwile, kiedy potrafisz zaszaleć?

Czasem jadę nad jezioro do swoich rodzinnych stron albo wychodzę na grzyby… Nie wiem, czy to można nazwać szaleństwem. (śmiech) Może to kwestia tego, że lubię swój dom. Dobrze mi w nim. Nie potrzebuję już wielkich szaleństw. Choć gdyby nagle któraś kumpela zadzwoniła do mnie, że ma bilety na koncert Aerosmith gdzieś w Europie, to pewnie wsiadłabym z nią do samolotu i poleciała.

W przyszłym roku 40-lecie twojej kariery. Masz już plan świętowania?

Moi współpracownicy bukują sale koncertowe. Ja myślę o gościach i o tym jak powinna wyglądać scena. To w końcu 4 dekady! Fajnie by było, gdyby się udało tak podzielić koncert, by każdą dekadę podkreślić strojem i scenografią. Ale chyba jeszcze za wcześnie by mówić o szczegółach.

A będzie jakaś płyta podsumowująca ten czas?

Raczej nie. Ale będzie biografia. Pracujemy nad tym z Ewą Baryłkiewicz od dłuższego czasu.  Jesteśmy już na ostatnim etapie. Opowiedziałam jej już prawie wszystko. Zastanawiam się kto będzie chciał czytać o moich dziadkach i dzieciństwie, ale ona mówi, że to ciekawe. W wydawnictwie też to potwierdzili, więc im ufam. (śmiech)

Rozmawiał: Paweł Trześniowski

REKLAMA
30 Seconds To Mars News

author

Paweł Trześniowski

 27.10.2021   fot. mat. prasowe
CZYTAJ RÓWNIEŻ
Trwa ładowanie zdjęć