Kondraccy: „Odkryliśmy w sobie nieznany wcześniej rodzaj kreatywności…”

Ten tekst przeczytasz w ok. 10 minut
Kondraccy: „Odkryliśmy w sobie nieznany wcześniej rodzaj kreatywności…”
 fot. Jakub Szymański

Rozmowa z duetem Kondraccy w związku z premierą albumu „Życie Roju”

Duet Kondrackich, to efekt współpracy ojca z synem, którzy do tworzenia muzyki nie wykorzystują w ogóle instrumentów, lecz odgłosy zwierząt. Panowie, muszę przyznać, że kiedy przeczytałem, w jaki sposób komponujecie utwory, to bardzo mnie to zaciekawiło. Czy moglibyście zdradzić, skąd wzięliście pomysł na tworzenie muzyki w ten sposób?

Bogdan Kondracki: Od początku było jasne, że nie chcemy użyć żadnego z powszechnie używanych instrumentów muzycznych. Ten pomysł narodził się z głębokiej potrzeby wykreowania nowego instrumentarium, wielu dni i nocy przemyśleń jak osiągnąć ten ambitny cel.

Kacper Kondracki: Na początku mieliśmy wątpliwości, ale kiedy zaczęliśmy wrzucać zwierzęta do samplera zaczęło to nas strasznie pociągać. Brzmiało to rzeczywiście zupełnie inaczej! Zamieniliśmy bębny i syntezator na wilka, dingo, kukiela wielkiego, srokę czarnodziobą.  Na początku nasze kompozycje były prymitywne, jakbyśmy (mimo całego doświadczenia taty) uczyli się robić muzykę od zera. Ale ostatecznie doprowadziło nas to do „Życia Roju".

W zespołach często zdarza się, że ich członkowie dzielą między sobą tworzenie piosenek, na poszczególnych etapach: ktoś jest odpowiedzialny za muzykę, tekst, a druga osoba jeszcze za coś innego. W waszym przypadku, za sprawą nietypowego komponowania muzyki, jest pewnie trochę inaczej. Czy moglibyście zdradzić, kto jest za co odpowiedzialny w Waszym duecie?

Bogdan Kondracki: Jesteśmy obaj odpowiedzialni za muzykę,  ja zasiadałem częściej za klawiaturą samplera gdyż mam większe doświadczenie w tym względzie, Kacper częściej wymyślał melodie do utworów i napisał większość tekstów.

Kacper Kondracki: Tak, to była ciekawa przygoda, wcześniej tylko produkowałem muzykę, a tu zacząłem śpiewać, do tego postawiłem sobie ambitny cel wynalezienia własnych technik wokalnych. Zacząłem śpiewać ekscentrycznie, wysoko, odważnie. Tata odnalazł się z kolei w potężnych, słowiańskich chórach, do tego wszystkiego zwierzęta jako instrumenty…Myślę, że obaj odkryliśmy w sobie nieznany wcześniej rodzaj kreatywności.

Tak jak już wcześniej wspomniałem - Duet Kondrackich, powstał w wyniku współpracy ojca, z synem. Często bywa tak, że to właśnie rodzice „zarażają” swoje dzieci miłością do muzyki, czy tak było w tym przypadku? Czy rodzinna relacja w jakimś stopniu ułatwia Wam pracę przy tworzeniu nowych kawałków?

Bogdan Kondracki: Na pewno częste słuchanie muzyki w naszym domu miało ogromny wpływ na rozwój Kacpra. Słuchaliśmy dużo dobrej różnorodnej muzyki, w wieku 10 lat znał już Franka Zappę i czytał o nim książkę. Co do samej pracy: stworzyliśmy sobie ogromny bufor bezpieczeńtwa, dzięki któremu każdy najbardziej szalony pomysł był brany pod uwagę, nie był wyśmiewany, co pewnie miałoby miejsce gdybyśmy nie byli rodziną. Mieliśmy wobec siebie dużo cierpliwości i zrozumienia.

Kacper Kondracki: Często było tak, że wpadałem na jakiś pomysł i wiedziałem, że tylko i wyłącznie z tatą jest możliwy do zrealizowania. Co więcej, wiedziałem, że On na pewno chętnie podejmie się tego zadania!

Jak wiemy, praca przy piosenkach, to godziny bardzo ciężkiej pracy. Pozwólcie, że jeszcze raz spytam was, o waszą relację. Czy w trakcie tego czasu, muzyka w jakimś stopniu pogłębiła waszą rodzinną więź lub pozwoliła wam się lepiej zrozumieć? Jeśli tak, to czy te emocję, możemy odnaleźć w waszych utworach?

Bogdan Kondracki: Oprócz tego, że to były godziny ciężkiej pracy, to jednocześnie były to godziny rozmów, posiłków, czasami wspólnie spędzonych wieczorów. Tego już nikt nam nie odbierze. Nasza relacja pogłębiła się w tym sensie, że odkryliśmy siebie jako partnerzy w pracy twórczej, nie tylko ojciec-syn, ale też równoprawni partnerzy w osiąganiu celu jakim było „Życie Roju”. Na płycie jest to ogromnie wyczuwalne.

Kacper Kondracki: Może jest tak, że każdy doświadczony artysta potrzebuje czasem świeżej inspiracji, a każdy młody muzyk potrzebuje mentora? W naszym przypadku to była taka kreatywna, twórcza wymiana!

Wróćmy jednak do owocu waszej pracy, czyli utworów. W listopadzie ukazał się wasz pierwszy singiel ,,Jednorożec z Kairu”. Jednorożec zwykle kojarzy nam się z postacią z bajek - czy ma to jakiś związek z utworem? Co dokładnie oznacza tytuł oraz o czym jest wasz premierowy kawałek?

Kacper Kondracki: Spodobało nam się absurdalne brzmienie zbitka słów ,,Jednorożca z Kairu’’. Melodie w tej piosence kojarzyły nam się trochę magicznie, a trochę arabsko i chyba stąd to skojarzenie.

Pisząc tekst myślałem przede wszystkim o tym, że mnóstwo ludzi na świecie marnuje się w pracy, w swojej codziennej aktywności, której po prostu nie lubi. Co gdyby uwolnić tą wielką energię? Musimy zarabiać pieniądze więc jesteśmy podatni na proste rozwiązania, które oferują nam np. politycy czy system w którym żyjemy. W tekście grupa osób, której jestem częścią idzie właśnie za taką obietnicą i staje bezwiednie w kolejce, tak jak w teledysku.

Te podsuwane nam rozwiązania są często cynicznym obiecywaniem gruszek na wierzbie, czegoś co nie istnieje. Tak jak nie istnieją jednorożce.

Kilkanaście dni później - bo pod koniec roku. Opublikowaliście piosenkę wraz z teledyskiem pt.: ,,Życie Roju”, która była zapowiedzią albumu o tym samym tytule. Podkreśliliście również, że był to dla was najważniejszy utwór, spośród wszystkich kawałków na płycie. Nie dziwi mnie więc fakt, że ta właśnie piosenka, zapowiadała wasz krążek. Czy moglibyście zdradzić, dlaczego jest ,,Życie Roju”, jest dla was tak ważne?

Bogdan Kondracki: Moim zdaniem wyczuwalna jest w nim miłość. Do ludzi, do zwierząt… jakieś głębokie pogodzenie się ze światem, rozumianym jako wszystkie żywe stworzenia i planeta.

Kacper Kondracki: Ta piosenka powstała w wyjątkowym momencie mojego życia, kiedy się zakochałem. Po raz pierwszy poczułem się głęboko zaakceptowany przez kogoś ,,z zewnątrz’’. Wcześniej żyłem raczej w swojej głowie, a w tym piosenkowym ,,roju’’ ludzi nie czułem się tak dobrze. Więc z jednej strony jest w tej piosence ból, a z drugiej rzeczywiście pogodzenie się ze światem, akceptacja.

Płyta została wydana 22 stycznia, wymienione wcześniej utwory, to tylko dwa z kilku, które można wysłuchać na waszym krążków. Jakie jeszcze inne kompozycje, można znaleźć na waszym krążku? Do jakich odbiorców przede wszystkim kierujecie swoje piosenki?

Bogdan Kondracki: „Nasze Siostry Małpy” zawiera w większości dźwięki małp, „Piosenka Miłosna” zrobiona na kurach. La Meditation - jedyny utwór, w którym główny wokal należy do mnie, napisałem też do niego tekst.

Kacper Kondracki: Jest jeszcze chyba nasz najbardziej szalony utwór „Grecki Orfeusz Lasówka” oraz “Latający Dywan” czyli nieco abstrakcyjna opowieść o umierającym żołnierzu. No i „Cygańskie Złoto”, ale tu tytuł w pewnym sensie mówi sam za siebie!

Na koniec chciałbym zapytać was o jeszcze jedną rzecz, ponieważ w informacji o albumie, wspomnieliście, że kompozycja najnowszych utworów, przyczyniła się do pewnej zmiany, a konkretniej, do zrezygnowania ze spożywania mięsa.  Co skłoniło was do przejścia na wegetarianizm, być może było to jakieś konkretne wydarzenie?

Bogdan Kondracki: To było zwyczajne poczucie, że nie możemy być hipokrytami w tym co robimy. Oprócz tego, że nie jemy mięsa inaczej odnosimy się do zwierząt i problemów planety, ja czuję tą zmianę…

Kacper Kondracki: Ja też. Coraz bardziej.

Dziękuje wam serdecznie za rozmowę.

Rozmawiał Łukasz Przewrocki

Kilka lat temu Kacper Kondracki rzucił swojemu ojcu Bogdanowi wyzwanie wymyślenia nowego gatunku muzycznego. Tak rozpoczęli żmudny proces poszukiwań i niezliczonych improwizacji, który doprowadził ich do momentu, w którym przekonujemy się, że ten absurdalny, bezczelny pomysł stał się faktem.

Swoją muzykę Kondraccy określają mianem M&TR („monkeys and the rest”). Nie używają tradycyjnych instrumentów, zastąpili je odgłosami zwierząt, z których stworzyli własne, oryginalne brzmienia, dogrywając do nich swoje wokale. Album „Życie Roju” to wiadomość od pozbawionych do tej pory głosu zwierząt - uciśnionych, zapomnianych, czasem wręcz udręczonych przez człowieka. Kiedy podczas pracy nad płytą Kondraccy weszli w świat bydła, ptaków, małp, owadów i setek innych stworzeń, zupełnie przedefiniowali swój związek z naturą, stała się im bliższa niż kiedykolwiek.

Głos Kacpra wydaje się być do tego stworzony, nie jest głosem ani mężczyzny, ani kobiety, nie jest głosem dorosłego, ale nie jest też głosem dziecka - reprezentuje zwierzęta i ludzi, cały bogaty, żywy świat. Jest melodyjny, czasem na granicy rapu, czasem emocjonalnie przytrzymany, a czasem wręcz histeryczny. Zdarza się, że Kacper gdacze razem z kurami, albo wyje z wilkami.   Z kolei chóry, śpiewane przez Bogdana, przywodzą na myśl słowiańską naturę. Są trochę jak lekki wiatr znad małej cerkwi gdzieś w Rosji. Kondraccy odwołują się do swoich najgłębszych korzeni. Ostatecznie, pomimo prób scalenia z Zachodnią Europą, Polakom zawsze bliżej będzie do kultury Słowian - Rosji i Ukrainy, niż do Holandii, czy Niemiec. 

Bogdan, dawniej muzyk kultowej formacji Kobong, a obecnie rozchwytywany producent muzyczny (autor sukcesów m.in. Dawida Podsiadło i Brodki) w duecie Kondraccy jest równorzędnym partnerem Kacpra. Wspólnie układają koronkowe konstrukcje z dźwięków zwierząt. Zderzają się tu doświadczenie i muzyczna erudycja Bogdana z żywiołem, młodzieńczą energią i kreatywnością Kacpra, który jest autorem tekstów do prawie wszystkich utworów na płycie.  

Album „Życie Roju” Bogdana i Kacpra Kondrackich zdecydowanie wykracza poza ramy płyty z muzyką. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czym jest. Płyta, projekt, performance? Każde z tych określeń wydaje się adekwatne, a jednak niewystarczające.

REKLAMA
30 Seconds To Mars News

author

Łukasz Przewrocki

 16.02.2021   fot. Jakub Szymański
Trwa ładowanie zdjęć