RECENZJA

Patti Smith - Banga

banga

"Banga" jest spokojną płytą, szczególnie jak na warunki Patti Smith, znanej jako rockowa buntowniczka i to już od bardzo wielu lat. Często gniewna i niepokornie wyśpiewująca swoje dramatyczne songi, nadal pisze poruszająco, ale jest jakby u niej więcej spokoju niż kiedyś. Pełne zgiełku dzieła z przeszłości stały się wyrocznią alternatywnego rocka, ale odeszły w przeszłość, a tym razem jest elegancko, chociaż nadal rockowo w niekomercyjnym ujęciu. Smith spełniająca się w ostatnich latach artystycznie na wielu polach, nadal ma nam do przekazania ważkie treści, przywołuje też w pamięci wiele ważnych postaci z historii, inspiracji, odnośników do konkretnych wydarzeń i źródeł swojego natchnienia. Dzięki temu wiadomo co motywowało ją podczas nagrywania płyty, ale też fotografowania na ostatnią wystawę czy pisania książki.
Teraz już "Banga" (z tytułem zainspirowanym dziełem Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata") i jej zawartość muzyczna. Świetne "Amerigo" to na wpół melodeklamowana kompozycja przywołująca w pamięci postać uznanego odkrywcy. Delikatnie bujające "This Is The Girl" Patti napisała zaraz po śmierci Amy Winehouse, przeżywając burzę myśli. Dużo w nim ciepła, ukojenia... Wśród wyraźnych wpływów w nowej muzyce doszukać się można jeszcze postaci malarza Piero Della Francesca, ale i Tarkowskiego czy Marii Schneider, dla której Smith stworzyła elegancki walc "Maria". Te wszystkie osoby mają swoje odbicie w nowych tekstach. Warto dodać że całości dopełnia jeszcze cudzy tytuł: odczytanie klasyki Neila Younga "After The Gold Rush", którego wpływ na twórczość Patti Smith jest wyraźna.
60-kilkuletnia wokalistka brzmi mocno, dojrzale, nadal bacznie obserwuje świat. Przelewa te obrazy na język muzyki i poezji, w jedyną w swoim rodzaju całość. Nie spieszy za modami, nie specjalnie reaguje na muzyczne trendy. Jej dzieło jest raczej ambitnym wyrazem twórczej potrzeby prawdziwej, ale i rzeczowej poetki, której słowa nadal mogą się liczyć i wpływać na słuchacza.
"Banga" powstała po kilku latach przerwy, poprzednio mieliśmy dosyć zachowawczy zestaw cudzych kompozycji, co oznacza że nowa muzyka autorki pojawia się po długich ośmiu latach milczenia. Słychać bardzo dobrze, że Patti Smith nie zatrzymuje płynącego nurtu, a reaguje jedynie z własnymi pomysłami trochę wspak dzisiejszym rockowym produkcjom. Realizując własne ego, nie bacząc na otoczenie, pozostaje w wąskim gronie artystów żywego nonkonformizmu, prących przed siebie bez chwili wahania. Jak Dylan, jak Young właśnie, jak niewielu jeszcze innych tak dużego kalibru. Co ważne jej twórczość zrozumienie znajduje wśród oddanych od lat fanów, niemal rodzinną atmosferę zapewnia jej grono najbliższych współpracowników, a dodajmy że aktualnie muzykuje z Patti dwóch synów. Dzięki temu "Banga" jest dziełem bardzo szczerym, rzeczową obserwacją i komentarzem jednocześnie. W słowach tu zawartych, płyta wydaje się ważna, nawet jeśli muzycznie nie jest już tak przełomowo jak między dekadami lat 70. i 80. czy po artystycznym comebacku w połowie lat 90. Nadal jednak warto zaczepić ucho. 8/10

author

Mariusz Osyra

 25.09.2012  
Trwa ładowanie zdjęć