RECENZJA

Paul Buchanan - Mid Air

mid_air_

Szkocki The Blue Nile ma aktualnie bliżej nieokreślony status. Grupa milczy od wielu lat, a panowie mają wyraźne kłopoty w porozumieniu co do kontynuacji wspólnych działań i dalszej artystycznej drogi. Chociaż lider Paul Buchanan nie przekreśla przyszłości zespołu, ostatnie lata poświęcił na przygotowanie pierwszej solowej płyty. Jak w przypadku dzieł wcześniejszych, zaproponował repertuar autorski, długo i mozolnie dopieszczany w studio. Szalony perfekcjonizm zawsze był u niego cechą szczególną, nie dziwi więc, że ukazuje się aż 8 lat po ostatnim dziele grupy „High”.
Tym razem powstała płyta jeszcze bardziej delikatna, wyciszona i skromna niż te firmowane The Blue Nile. Także prostsza, bo w zasadzie słuchamy na „Mid Air” kilkunastu osobistych, poetyckich ballad ubranych tylko w głos artysty, spokojne dźwięki fortepianu i syntezatorów oraz niknące smyczki. Kruche, przejmująco smutne melodie snują się leniwie, a z jesienną w wyrazie muzyką trzeba pobyć dłużej by docenić jej niekłamane piękno i siłę oddziaływania. Powtarzane frazy budują coś na kształt uproszczonych refrenów, a uczuciowy głos Buchanana nadaje im głębi i szlachetności. Trudno oprzeć się tym krótkim pieśniom, pełnym zadumy, jak „Cars In The Garden” czy „My True Country”. Wyjątkowo brzmi też króciutki instrumentalny fragment „Fin De Siecle” z pięknym głównym motywem klawiszowym.
Muzyka wydaje się mieć w tym zestawie jednak służebną rolę wobec słów, a autor dzieli się własnymi obserwacjami na temat otaczającego świata, odkrywa swoje uczucia, przeżywa ze słuchaczem rodzinne troski czy niedawną śmierć wieloletniego przyjaciela („I Remember You”). W końcu Paul Buchanan od lat znany jest jako piewca smutku, u którego tylko czasem w twórczości świeci słońce („Two Children”). Właściwie trudno wyróżnić tu którykolwiek utwór, we wszystkich niespełna trzyminutowych kompozycjach, muzyk zawarł tyle samo serca. Może szczególnie błyszczy tytułowe „Mid Air”, zaśpiewane w wyjątkowy sposób, czy nieco bardziej ożywcze od reszty „Buy A Motor Car”, chyba bliższe dorobkowi macierzystej grupy. Z pewnością nie ma co szukać na tym albumie utworów pokroju „Tinseltown In The Rain” czy „The Downtown Lights”. To wprawdzie podobny muzyczny koloryt, ale wokalista solo proponuje jeszcze bardziej introwertyczną muzykę, całkowicie odartą z przebojowości.
Bardzo piękne „Mid Air” wyśmienicie nadaje się na spokojny, ciemny wieczór, raczej do kontemplowania w samotności. 9/10

author

Mariusz Osyra

 04.07.2012  
Trwa ładowanie zdjęć