RECENZJA

British Sea Power - Valhalla Dancehall

valhalla_dancehall

“Valhalla Dancehall” to przede wszystkim podniosłe atrakcyjne refreny, twarde gitary, angielska flegma ale i przestrzenie które odnalazły się w indie brzmieniu. Nie jest to formuła skostniała, bo British Sea Power czerpie zarówno z mocy dawnej szkoły punkowców, nowej fali ale i młodszych o pokolenie niepokornych twórców rocka z Damonem Albarnem na czele. Jest trochę pozerstwa w ich graniu, ale nie brak im pomysłu na siebie.
Alternatywne poszukiwania cieszą ucho, a ponieważ szablonowe rozwiązania zapewnili nam już inni przedstawiciele z tej samej półki, na tej płycie próżno ich szukać. Nerwowość ożeniono tu z przebojowością, a mocy nie brakuje chociażby w świetnym porywie „Stunde Null”, pomimo że akcent został wyraźnie położony na nośny walor tytułowej frazy, wyśpiewywanej z pasją w refrenie pasującym idealnie na stadiony. Wokoderowe zniekształcenia to z kolei dodatek do równie zagęszczonego „Mongk II”, z tym że atmosfera robi się w nim zdecydowanie chłodniejsza. W „Georgie Ray” (inspirowanym twórczością dwójki ulubionych pisarzy autorów: Orwella i Bradbury'ego), mamy niemal poezję w typowo angielskim wykonaniu, gdzie zamiast mocy i impetu sekcji rytmicznej robi się błogo i refleksyjnie. „Baby” ma odrealniony klimat, a w bardziej popowym „Living Is So Easy” panowie bawią się konwencją pokrewną stylowi Pulp, z dużym udziałem banalnej elektroniki. Powstał specyficzny kawałek z założenia na pograniczu żartu i kiczu.
Za bardziej ogniste oblicze nowego materiału odpowiadał wokalista Scott Wilkinson, to on dodał sporo eksplodujących gitar, szybszych fragmentów, choćby tych potraktowanych z dużym rozmachem, a jednocześnie naprawdę wyrazistych jak „Observe The Skies”. Z kolei swoje kompozycyjne wdzięki płyta zawdzięcza basiście Neilowi Hamiltonowi, który podpisał utwory cieplejsze i spokojniejsze w wyrazie, także te najwspanialsze, jak pełne czaru i opracowane w duchu fascynacji stylem Arcade Fire „Cleaning Out The Rooms”. Podobnie jest w najdłuższym i niespiesznym „Once More Now”. Na zakończenie pojawia się jeszcze prawdziwy przebój, znakomity, przesiąknięty w stu procentach brytyjskim smakiem „Heavy Water”. Z całą pewnością te ostatnie 15 minut będziemy pamiętać jeszcze długo po wybrzmieniu ostatniej nuty czwartego albumu nietuzinkowych British Sea Power. 7/10

author

Mariusz Osyra

 14.03.2012  
Trwa ładowanie zdjęć