RECENZJA

Queensryche - Operation Mindcrime II

operation_mindcrime_ii

Po upływie osiemnastu lat Geoff Tate i spółka postanowili dopisać ciąg dalszy do swojego progmetalowego, apokaliptycznego dzieła. Raz jeszcze zatem odżywają klaustrofobiczne nastroje i wizje surrealistycznej, odhumanizowanej przyszłości. To kolejny koncept album i tak jak pierwowzór stanowi niemal nierozerwalną całość, w której trudno wyodrębnić pojedyńcze kompozycje. W ten monolit wprowadza tajemnicza inwokacja smyczków, a potem następują szybkie partie gitary ze skomplikowanymi podziałami rytmicznymi. Metalowy charakter mają kolejne fragmenty, choć okazjonalnie ozdobione są śpiewnymi refrenami, nadającymi albumowi przebojowy szlif. Przebojowy nie komercyjny, chyba że wydanie drugiej części "Operacji" uznać za ruch czysto rynkowy. Jest naprawdę energetycznie i mocno, a kawalkady wokali i gitar przypominają nie tylko pierwszą "Oparation..." ale i ostrzejsze fragmenty "Hear In The Now Frontier". Weźmy "Hostage", przytłaczający swą intensywnością kawałek, ze zmiennym tempem i połamanymi partiami gitar. Gitarzysta udowadnia nimi, że potrafi tak jak DeGarmo w dawnych czasach zagrać ciężkie i kąśliwe riffy. "The Hands" pachnie dekadą lat 80tych, jest niesamowity klimat przez cztery minuty, melodeklamacja na początku, a ze zmienym metrum świetnie radzi sobie perkusista. Motoryczne są i inne fragmenty, czasem bardziej progresywne, cały czas jednak o ogromnym ładunku emocji. "Operation Mindcrime II" to też bardzo wyważone dźwięki, zbędnych tutaj nie ma, chociaż niektóre zaskakują, jak synkopowany, nowoczesny rytm "Murderer". Fajną ciekawostką jest też wokalny udział Ronniego Jamesa Dio w "The Chase", niemal klasycznym hardrocku rodem z lat siedemdziesiątych. Jaśniejsze momenty na albumie zapewnia blask głosu Geoffa Tate'a, słychać że wokalista jest w formie, ładnie przystrzyżony i w okularach już dawno nie wygląda jak rasowy rockman. Oczywiście dopóki nie zacznie śpiewać, jego silny i rozpoznawalny głos o unikalnej barwie to nadal skarb. Opowieśc przedstawiona na tej nowej płycie to ponura, suicydalna historia o zwątpieniu we współczene społeczeństwo, odarte z wszelkiej moralności. To utwory o utracie wiary w system, wartości, niewinność, o walce w której wygrywają potężne konsorcja, a życie jednostki jest niewiele warte. Queensryche podają te pesymistyczne teksty ubrane w intensywną muzykę pozbawioną łagodności, co ponury wydźwięk całości tylko eksponuje. Album na pewno bez rozczarowań, może nie na miarę przełomowej pierwszej części, ale też bez takich oczekiwań i ciśnienia. Na pewno oferuje więcej niż ostatnie dokonania grupy, a poza tym dowodzi, że koncepcja zamkniętego art czy też prog metalowego dzieła sprawdziła się wyśmienicie. 8/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć