RECENZJA

Hothouse Flowers - Songs From The Rain

songs_from_the_rain

"Pieśni z deszczu" to najdoskonalsza płyta w dorobku tak mało u nas znanego zespołu Hothouse Flowers. Tradycja szkocka i irlandzka przenika ich pełne miękkich melodii utwory, wokalista emanuje ogromnym ciepłem, a muzyka łapie przebojowymi liniami i subtelnym brzmieniem. Dlaczego więc twórczość grupy nie jest powszechnie doceniana? Może dlatego, że muzycy robią swoje od lat, bez względu na to co dzieje sie w nowych muzycznych trendach, a nurt takich tradycyjnych propozycji, podobnie jak w przypadku The Waterboys, jest już trochę niedzisiejszy? Są jednak szczerzy, autentyczni, wierzą w muzykę ktorą tworzą. To wszystko znajdziemy na "Songs From The Rain". To bardzo urozmaicony album, mocno przywiązany muzycznie do korzeni, na wskroś nie nowoczesny. Na szczęście. Na pierwszym planie stawia się tutaj nieszablonowe melodie, emocjonalny śpiew Liama O'Maonlaia, dbałość o muzyczne instrumentarium i efekt brzmieniowy. Nie ma tu chybionych nut. To album do zakochania od początkowych taktów "This Is It" do podniosłego finału "Stand Beside Me", a ten wieńczący całość utwór to prawdziwa perła w całym dorobku Hothouse. Piękna i przejmująco smutna pieśń gospel, w tekście zachwycająca szczerym podejściem do własnej religijności. Żarliwość wokalnych występów lidera przywołuje skojarzenia z mistrzami soulu i bardami folkowymi. Wizytówką tej muzyki jest niesamowite połączenie soulowej pasji z akcentami irlandzkiego folkloru w partiach instrumentalnych, chociażby w "One Tongue" czy poruszającej "Be Good". Niewielu potrafiłoby napisać taką zaraźliwie rytmiczną i gładką muzycznie pieśń. To tylko piosenka, ale doskonała. Nie inaczej rzecz się ma z "Good For You", tyle że to już coś więcej niż tylko dwie zwrotki i trzy refreny, jest tylko partia fortepianu i uduchowiony głos, niezrównana interperetacja osobistego tekstu i przepiękna melodia. Jest też dynamiczny koniec, za sprawą włączającego się całego zespołu. Jak to w tęsknej muzyce z Wysp, królują flety, skrzypce, tamburyna i fortepian, czasem tylko jest miejsce na bardziej gitarowe fragmenty rodem z U2, jak np."Isn't It Amazing", czy saksofonowe ozdobniki. Liczy się klimat, prawda, umiejętność tworzenia nastroju i przekazywania prawdziwych emocji, a wszystko to na tym albumie jest nietuzinkowe. Subtelnie i rockowo, dynamicznie i dyskretnie, w cudnych balladach i utworach porywających do tańca. W muzykę, którą się robi trzeba wierzyć. Tak jest w przypadku Hothouse Flowers i ich "Pieśni z deszczu", jednej z najpiękniejszych płyt całej dekady. 10/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć