RECENZJA

The Neville Brothers - Walkin' In The Shadow Of Life

walkin_in_the_shadow_of_life

Na pierwszej od pięciu lat płycie, The Neville Brothers z braterskiego kwartetu rozrosło sie do rodzinnej, wielopokoleniowej orkiestry. Taki cel chyba przed tym projektem stał. Panowie Aaron, Charles, Cyril i Art są już bowiem w określonym wieku i swoją funkową spuściznę rodem z Nowego Orleanu chcą przekazać młodszemu pokoleniu. Dlatego wspólnie z dziatkami swojemi oraz braćmi z metryki i ze sceny, muzykują na funkową nutę na "Walkin' In The Shadow Of Life". Od razu trzeba rzec najlepszej i najbardziej jednorodnej pozycji od czasów "Brother's Keeper", a może i "Yellow Moon". Od piętnastu lat ich muzyka nie brzmiala tak dynamicznie i skrupulatnie według założonej recepty. Niczym James Brown w swojej twórczości tak i Nevilles, deklarują że nie interesuje ich nic poza funkiem, pełnym pasji i żarliwości wykonania. Łatwo jednak coś grać szczerze, kiedy wypływa to naturalnie z ich serc i duszy. Wzrastali w tej muzyce i byli jej częścią przez jakieś czterdzieści lat, zatem mogą teraz młodym wskazać drogę. Tak też robią. Partie hammondów świetnie współgrają z równymi podziałami rytmicznymi, sekcją dętą, chropawym głosem Arta i anielskim wokalem Aarona. Swoje kompozytorskie i produkcyjne trzy grosze wrzucił też Ivan Neville, czyli brat numer pięć oraz Bono z U2. Jest mnóstwo przeszkadzajek, nowoczesnych ozdobników, popisowych partii instrumentalnych, a przede wszystkim naprawdę świetnych kompozycji. Własnych ("Walkin' In The Shadow Of Life") i cudzych ("Ball Of Confusion"). Noga nie chce się zatrzymać, gorąca atmosfera Nowego Orleanu udziela sie słuchaczowi, a muzycy grają jak natchnieni. Rewelacja i tyle.10/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć