RECENZJA

Pet Shop Boys - Fundamental

fundamental

Nowy Pet Shop Boys pojawia się w momencie kiedy coraz mniej osób pamięta i duet kojarzy. Dzieje się tak zapewne dlatego, że muzyka ta nie ma swojego zdefiniowanego adresata. Młodzi ludzie, fani tanecznych brzmień, raczej nie zatoną w nowych utworach prekursorów dyskotekowych brzmień z lat osiemdziesiątych (słuchają po prostu zupełnie innej muzyki, nawet jeśli tanecznej), a starsi, choćby rówieśnicy muzyków tego duetu, obawiam się, że z niej trochę wyrośli. To co było kiedyś nowatorskie na pewno takim nie pozostaje przed dwadzieścia kolejnych lat. A tyle już czasu z okładem minęło odkąd Neil Tennant i Chris Lowe zabłysnęli swoim spojrzeniem na londyńskim west end, soho i przedmieściach brytyjskich metropolii. Niewiele zmieniło się w podejściu do muzykowania tych twórców, teraz już przyprószonych siwizną i zapatrzonych we własne wyobrażenie i swoją definicję tego, co na parkietach modne. Ich muzyka pozostała po prostu retro, pokryła się trochę kurzem i nie jestem przekonany czy przy okazji szlachetną patyną. Na pewno w sporej części ich nowa propozycja pozostaje fundamentalna – sugeruje tak tytuł – i nie chcą tego ukrywać, poza tym moda na lata osiemdziesiąte trwa, na tamte brzemienia też, więc Pet Shop Boys, choć dawno już boys nie są, mają okazję w ten trend się wpisać. Tylko raz jeszcze powątpiewam do kogo adresowali płytę. Ze względu na podejmowane tematy - kto wie o czym utwór singlowy I’m With Stupid, ten pomyśli, że raczej do dorosłych. Ale jeśli chodzi o ogólny charakter ich nowej/starej muzyki, to kierują się w stronę młodzieży, która sentyment za minionymi czasami miewa i tylko żałuje, że urodziła się za późno, by taką muzykę pamiętać. Nie jest do końca źle, bo duet nawiązuje na szczęście też do swej płyty sprzed paru lat „Release”, gdzie elektronikę zamieniono na żywe instrumenty, a techniczne brzmienia robiły tylko za tło. Dzięki temu i tutaj sporo nowych utworów naszpikowano bardziej uduchowionymi nutami, w dużych ilościach pojawiają się smyczki, a to na pewno muzyce nadaje bardziej przyswajalny szlif. Jednak te ewidentnie taneczne treści, jakby na przekór nowemu i muzyce XXI wieku, trącą myszką. Mam dziwne wrażenie, że cały efekt sztampowych aranżacji muzycznych nie jest planowany, a przez to przypomina fatalny album „Nightlife” lub „dokonania” Erasure. Po prostu trochę na opak. Zdaję sobie sprawę, że na Wyspach wyznawców znajdą, bo tam PSB to prawie instytucja, wprawdzie bez dawnych ogromnych sukcesów, ale ze sporym kredytem zaufania. U nas szaleństwa bym się nie spodziewał. 5/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć