RECENZJA

Toto - Falling In Between

falling_in_between

Toto nadal tworzą efektowną muzykę i zapewne śledzą co jest obecnie modne, jednak ich twórczość mocno zakorzeniona jest w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. W warstwie muzycznej niewiele się u nich zmieniło, ciągle czerpią z tych samych wzorców, za to z duchem czasów na pewno podąża produkcyjna część ich kolejnych propozycji. Ta najnowsza z pierwszym, premierowym repertuarem od siedmiu lat, najeżona jest charakterystycznymi dla nich: dynamicznymi dźwiękami instrumentów klawiszowych, żywymi partiami gitar i pomysłową melodyką. Do tego są momenty niemal hardrockowe („Falling In Between”), subtelnie soulowe („Spiritual Man”), funkujące („Hooked”) i rozpoznawalnie balladowe („Simple Life”). Efekt jest na najwyższym światowym poziomie, bo taki pułap prezentują ci uznani sesyjni wirtuozi. Perkusja Simona Phillipsa musi budzić szacunek, bo by grać tak wyszukane rytmy instrument trzeba opanować dosłownie, Luke na gitarze potrafi zagrać absolutnie wszystko, a David Paich przy klawiszach zadba o misternie budowany klimat. Na albumie wtóruje mu nowy w składzie, ale stary wyga na scenie Greg Phillinganes, a jak wiadomo grał już w życiu chyba ze wszystkimi. Nie zapominajmy o Bobbym Kimballu, takim wokalnym wymiataczu, że często konkurencji drżą kolana. Jest ogromna siła w tym głosie pomimo upływu ćwierćwiecza. W nowych utworach Toto jest i poszukiwanie własnych korzeni i nawiązania do najpopularniejszego okresu w karierze. Dzieje się tak np. w singlowym „Bottom Of Your Soul” – udziela się tutaj wokalnie Joseph Williams, a nam przypominać może „Stop Loving You” (to już osiemnaście lat). Z resztą wokalnie dzieje się więcej niż zwykle, bo oprócz dwóch wymienionych pośpiewać mają szansę jeszcze: Lukather – to nic nowego, David Paich – jego główne partie wokalne to raczej ciekawostka i Phillinganes – który świetnie śpiewać potrafi i co na szczęście pokazuje. Wszyscy razem są kapitalnie zgranym składem, ciągle potrafią zaskakiwać, czasem pozwalają sobie poszaleć, ogromnie dbają o jakość i chcą abyśmy docenili jak bardzo przyłożyli się do nagrania tego albumu. Na starym kontynencie i w Japonii na pewno się uda i publika dopisze, przykro tylko, że rodzinne Stany są muzycznie zupełnie gdzie indziej. 8/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć