RECENZJA

Anna Serafińska - Gadu Gadu

gadu_gadu

Postanowiłem dać się przekonać młodej ale już utytułowanej artystce, która nie boi się iść pod prąd na polskim, nieco mdłym rynku damskiego śpiewania. Na swojej nowej płycie „Gadu Gadu” Anna Serafińska nie bała się zmierzyć z legendą słowa Agnieszki Osieckiej. Wybrała dwanaście znanych z innych wykonań tekstów autorki i podała je we własnych przyjemnych dla ucha opracowaniach, gdzie hula samba, delikatny jazz, trochę retro brzmień w stylu lat trzydziestych i wszechobecny swing. Aranżacje są różnorodne, choć nie ma kombinowania na siłę. Kilka piosenek wyraźnie przearanżowano tak by nie kojarzyły się z najbardziej znanymi interpretacjami poprzedników; weźmy „Ludzkie Gadanie” zawsze utożsamiane z Marylą Rodowicz, a w wykonaniu Serafińskiej nabiera nowych barw i nic nie traci ze swej ujmującej melodyki, nuconej przy słuchaniu na pewno przez wszystkich. Pani Serafińska zdobyła prestiżowe nagrody i wyróżnienia, a to zapewne dodało jej jeszcze wiary w swoje śpiewanie i to słychać. ?piewa naturalnie, czysto i bez nieznośnych manier jakimi częstują nas inne wokalistki, powszechnie uznane w kraju za gwiazdy. W „Goń latawce” jej wokal przypomina styl Ewy Bem, a w innych czasem Hanny Banaszak albo Urszuli Dudziak, ale to żadna ujma dla artystki, a i wymienione legendarne głosy też pewnie za takie porównanie by się nie obraziły. Poza tym najbardziej wyczuwalna jest prawdziwa radość w wykonaniach, a to na pewno dodaje im autentyczności. Posłuchajcie klasyka „Sing Sing”, gdzie przez zmysłowość głosu pani Ani wykwitają nam rumieńce, albo „Zielono mi” zdecydowanie najlepiej wyprodukowanego z nowoczesnym aranżem i pozostawiającym najlepsze wrażenie. Tacy muzycy jak Artur Lipiński czy Krzysztof Herdzin i Grzegorz Jabłoński mają tu swoje chwile na jazzową improwizację; zrobili swoje naprawdę dobrze i dzięki temu „Gadu Gadu” to praca zespołowa. Może po ten album chętniej będą sięgać panowie z uwagi na osobę, która go firmuje, ale panie też mogą pobawić się w poszukiwanie głosu Krzysztofa Kiljańskiego – sennego marzenia wielu kobiet, występującego u boku Anny Serafińskiej jako gość. Jazzująca, niewymuszona płyta dla tych, którym taka muzyka służy i którym teksty Agnieszki Osieckiej rozświetlają smutek w sercu. Ładny ukłon w stronę tradycji i trochę na bakier z nowoczesnością. 7/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć