RECENZJA

Coldplay - X and Y

x_and_y

Dzień powoli dojrzewał, słońce już na dobre zagościło na niebie, a ja wciąż nie potrafiłem zdecydować się który album powinien dziś wybrzmieć z głośników i wypełnić cały dom. Przez dłuższą chwilę biegałem wzrokiem po tytułach płyt znajdujących się na półce i wkońcu udało się! Mój wzrok zatrzymał się na krążku Coldplay- „X and Y”. Znając wcześniejszą twórczość Coldplay wiedziałem, że mogę spodziewać się kolejnej dawki wspaniałych kompozycji. Nie zastanawiając się długo włożyłem płytę do odtwarzacza i z głośników wypłynęła całkiem nowa, ale już tak dobrze znana mi muzyka. Wiele osób, po głośnym albumie „A Rush Of Blood To The Head” okrzyknęli Coldplay- nowym, świeżym i odmłodzonym U2. Wracając myślami wstecz do początkowej twórczości U2 uznałem to stwierdzenie jako całkowicie nieprawdziwe i nie byłem przekonany czy, aby nie za wcześnie na tego typu osądy. Muzyka Coldplay, która przemawiała do mnie nie była niczym sztucznym, ani zapożyczonym od artystów na których się wzorowali. Wręcz odwrotnie, słuchając „X and Y” ma się wrażenie „świeżego oddechu”, ale nie dla muzyki rockowej, a dla populistycznej odmiany rock’a. A mimo wszystko kompozycje Chrisa Martin’a „pachną” nowością i wprowadzają dużo świeżości do często już komercjalizowanej i jakby tworzonej na siłę muzyki rock’owej. We wszystkich utworach na pierwszy plan wysuwa się wokal Chrisa Martin’a, który zdaje się kształtować muzyke i nadawać jej blasku. W idealnym połączeniu instrumentów, głosu Chrisa i klimatu wytworzonego przez muzyków nie można doszukiwać się jakichkolwiek minusów, oprócz tych związanych z kształtowaniem muzyki rock’owej, która miałabyć następcą wspaniałej kariery U2. Coldplay w swych utworach porusza „lekkie i miłe” brytyjskie tematy, dzięki którym z całą pewnością nie podbiją świata wśród tych bardziej wybrednych. Zapewni im to jednak wieloletnią karierę na scenie muzycznej.

Album „X and Y” dla znających twórczość Coldplay nie będzie zaskoczeniem. Będzie nowością wśród „rarytasów”. Wielu fanów szanuje swych idoli za ich sławe, fani Coldplay darzą ich szacunkiem ze względu na ich skromność. Kto wie, czy to nie jest klucz do sukcesu? „X and Y” to najlepszy dowód na to, że nie trzeba tworzyć diametralnie innej muzyki odbiegającej od poprzednich produckji. Na płycie nie odkryjemy żadnych zmian w zakresie brzmienia i wykorzystywanych instrumentów. Pomimo powielania niektórych elementów, które już wcześniej pojawiały się w ich twórczości, potrafią lokować je w nowych kompozycjach z głową tworząc coś „nowego” o dobrze znanym smaku. Album „X and Y” posiada wiele plusów do których z pewnością należą: nastrój, brzmienie poszczególnych instrumentów i partie wokalne Chrisa Martin’a, ale posiada również minusy jak np.: poruszanie przez Martin’a w swoich tekstach spraw, których bardziej spodziewałbym się u amerykańskich zespołów, które na siłę próbują zaistnieć. Z pewnością wszyscy ci, którzy począwszy od pierwszej płyty pokochali muzykę Coldplay, pokochają również ten album. W mojej osobistej ocenie, mimo wspaniałej muzyki, nowy krążek nie posiada tego „czegoś”, co wprawiłoby mnie w zachwyt. Podsumowując całokształt płyty; jest ona przepełniona dobrą muzyką, wspaniałą aranżcją i doskonale dopasowanym brzmieniem instrumentów. Wyeksponowane dźwięki gitary, perkusji i innych instrumentów nadaję całej płycie „smaczku rock’owego” albumu. Każdy utwór znajdujący się na „X and Y” stwarza wrażenie doskonale przemyślanego i dopasowanego do reszty albumu, co w efekcie tworzy jednolitą całość dopracowaną nawet w najmniejszym szczególe.

Na ogromną pochwałe zasługuje fakt, iż Coldplay to od początku swej działalności to cały czas ten sam zespół, tworzący tak samo wspaniałą muzykę. Wiele zespołów na całym świecie próbuje na każdej swojej płycie wytworzyć klimat podobny do poprzednich kompozycji. Niestety, tego typu próby i starania zazwyczaj kończą się wielką klapą. Coldplay to doskonały przykład na to, że można stworzyć coś innego, nowego, a jednocześnie nawiązującego do wcześniej wyznaczonego nurtu muzycznego zespołu. Począwszy od roku 2000 kiedy to ukazało się pierwsze wydawnictwo zatytułowane: „Parachutes”- wszyscy podchodzili do Coldplay z dystansem zapewniając, że jest to jednorazowy przebłysk geniuszu, który zdarza się wielu grupom. Poprzez dwa następne albumy, które ukazały się kolejno w 2002 i 2003 roku udowadniali, że potrafią tworzyć kompozycje, które na stałe zapiszą się w kartach rock’owej muzyki XXI wieku. Jednak „X and Y” wydane w roku 2005, jest „bezpieczną” płytą, która w żaden sposób nie miała być buntem, ani przejawem nowego natchnienia Chrisa Martin’a i jego kolegów, a tylko zabezpieczeniem potrzeby fanów i własnego sumienia.

Album „X and Y” nagrany został w składzie: Chris Martin(vocals, guitar, piano), Jon Buckland(guitar), Guy Berryman(bass), Will Champion(drums)

Ocena płyty: 6/10

author

Piotr Trzciński

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć