RECENZJA

Tears For Fears - Everybody Loves A Happy Ending

everybody_loves_a_happy_ending

To powrót Tears For Fears po dłuższej przerwie, a w oryginalnym tandemie Roland Orzabal i Curt Smith spotkali się dopiero po piętnastu latach. Od razu trzeba rzec, że "Everybody Loves A Happy Ending" to najlepsza pozycja w katalogu duetu i bezpośrednia kontynuacja linii muzycznej bestsellerowego "The Seeds Of Love". Najbardziej wyróżniające się cechy tej muzyki to nadal popowe, ale mięsiste brzmienie, bogate aranże i mocne beatlesowanie. Podobnie jak podczas "siania ziarna miłości" bardzo wyraźne pozostają inspiracje liverpoolską czwórką. Tak dzieje się poprzez harmonie wokalne, jak i napisane wspólnie melodie. Tym razem nikt nie może zarzucić spółce Orzabal/Smith braku pomysłów. Stworzyli cały szereg udanych kompozycji ożywiających dawnego ducha Tears For Fears. Muzykę tutaj zaproponowaną potraktowali do tego współcześnie. Oznacza to mniej więcej tyle, że całkowicie uniknęli dawnych syntezatorowych brzmień, a piosenki przy tym bronią się szlachetnością w produkcji i dużą prostotą. Te najbardziej udane to: "Closest Thing To Heaven" z zapadającym w pamięć nośnym refrenem, "Who Killed Tangerine" ze zmieniającą się melodią i niejednorodnym rytmem, do tego dziecięcym chórem i smyczkami w tle. Całość jest dzięki temu mocno urozmaicona i daleka od schematów. Podobnie prezentuje się otwierająca album kompozycja tytułowa, kilkuwątkowa, wielobarwna z porywającym i beatlesowskim (jakże by inaczej) refrenem. Według podobnej receptury i z takim samym ukłonem w stronę klasyki stworzono też "Call Me Mellow". Na pewno wyróżnia się jeszcze dostojna chociaż posępna ballada "The Devil", popis wokalno-kompozytorski Rolanda. W sumie duża siła oddziaływania przy niewielkich środkach wyrazu, zaledwie fortepian i programowany rytm plus głos. W wersji europejskiej fani zostali jeszcze obdarowani dwoma dodatkowymi utworami, z których na wyróżnienie zasługuje szczególnie "Pullin' A Cloud" stworzony wraz z charyzmatyczną basistką Gail Ann Dorsey, która w minionych latach zespół wspierała. Duet w wybornej formie, oby nie kazał czekać równie długo na kontynuację tego nad wyraz udanego albumu. 8/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć