RECENZJA

Paul Weller - Studio 150

studio_150

Legendarny muzyk formacji The Jam i Style Council od kilkunastu lat pracuje na własne nazwisko w bardziej rockowym wcieleniu, tyle że kryje się także w nim niesamowity liryk. A albumy, które tworzy, zwykle przekazują bardziej lub mniej agresywnie rockowe nuty. Czasem potrafi zawładnąć nastrojem słuchacza, proponując piękny, wysmakowany własny repertuar zagrany solo, z fortepianem albo gitarą akustyczną. Za to na albumie "Studio 150" postanowił wziąć na warsztat tylko cudze kompozycje i ubrać je w wyjątkowo ciepłe brzmienia. Ostrego rocka w wydaniu z Wysp Brytyjskich tym razem otrzymujemy niewiele, bo i dobór kompozycji zróżnicowany, niekoniecznie gitarowy i surowy. Pozytywne soulowe pasaże zharmonizowanych instrumentów dętych dla przykładu, urzekają w "Close To You" - klasycznej pieśni Burta Bacharacha. "The Bottle" to klasyka nieco undergroundowa, zapożyczona od Gila Scotta Herona, jawi się jako dynamiczna soulowo-funkowa zagrywka o dużej energii i nietypowym aranżu, z fletem na pierwszym planie oraz sekcją dętą. Za to stara, tradycyjna irlandzka pieśń "Black Is The Color" została odczytana wręcz przeciwnie: z dużym wyczuciem nastroju, spokojem i melancholią. Od zawsze cudze kompozycje odgrywały duża rolę w dorobku Wellera, tyle że zwykle trafiały na drugie strony jego singli, niejako były tylko ciekawostkami. Tym razem chciał, by od początku do końca stworzony zestaw wypełniły tylko takie utwory, które w historii muzyki już coś znaczą. W końcu wiele prawdy jest w twierdzeniu, że podobają się nam piosenki, które już słyszeliśmy. Dlatego ponownie poznamy twórczość Dylana ("All Along The Watchtower") czy coś z repertuaru Neila Younga ("Birds"). A jest jeszcze miejsce i na piosenki zaczerpnięte od Gordona Lightfoota czy stworzone przez braci Gallagher z Oasis. To też ukłon w stronę muzycznych mistrzów samego Wellera, z cyklu piosenki, które chciałbym napisać, gdyby jeszcze nie powstały. Efektem jest bardzo przekonujący album, różnorodny w klimacie, z wszechobecnym tchnieniem lat sześćdziesiątych, z nieco archaizowanymi aranżacjami, z piosenkami, które łączy osobowość wykonawcy, jego charakterystyczna chrypka, piętno, które na nich wywarł i swoboda ich adaptacji. Co marka to marka. 8/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć