RECENZJA

The Twilight Singers - Powder Burns

powder_burns

Greg Dulli wielkim artystą jest, nie musi nam już nic w tej kwestii udowadniać , a że przy okazji ma ochotę zaskakiwać nas muzycznie, jego prawo, a nasza radość. Bo przy okazji nie zaniża poziomu, a muzyka którą tworzy nadal jest tak emocjonalna, jak niewiele dźwięków w świecie rocka. Coraz bardziej nawet rocka, bo jego ostatnie dokonania są cięższe niż pierwsze klimatyczne propozycje pod szyldem The Twilight Singers, a zbliżone bardziej do dawnego The Afghan Whigs. Nadal bywa melancholijny i zamyślony jak w „Candy Cane Crawl” i „The Conversation”, ale przeważa na „Powder Burns” prawdziwa ściana dźwięku, i to już od openera, zwartego „I’m Ready”. To jakby krok dalej niż proponował na „Blackberry Belle”. Niczego nie brakuje jego nowej muzyce, podrasowanej jeszcze bardziej gitarowym zgiełkiem, w wielu miejscach prawie kakofonicznej. Wszystko po to, by za chwilę wyłoniła się piękna i zwiewna linia fortepianu („Forty Dollars”), albo porywający i ujmująco prosty riff („I’m Ready”). Połowa albumu została włączona do niedawnego występu zespołu w warszawskiej Proximie i chyba nic dziwnego, ale warto zauważyć, że na żywo muzyka z „Powder Burns” ma jeszcze więcej niepokojących cech, ostrych nut i niepokornych akcentów. To w końcu album o walce z nałogiem alkoholowym lidera, a takie tematy wywołują jakieś podskórne napięcie, ogromną intensywność, co słychać w każdym momencie tego bardzo zdecydowanego zestawu. Jeszcze kilka detali: „There’s Been An Accident” - jeden z najbardziej wyrazistych utworów, „Underneath The Waves” - gwóźdź do trumny dla U2, piosenka jakich tamten zespól już nie potrafi tworzyć, rozbudowana kompozycja tytułowa – rewelacyjna, w klimacie typowym tylko dla twórczości tego zespołu, a „My Time Has Come” - największy brak podczas występu na żywo. Czekam na więcej. 8/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć