RECENZJA

Peter Murphy - Dust

dust

Nie wszystkie solowe płyty Petera Murphy należą do szacownego grona wybornych dzieł, jednak przy okazji „Dust” wydanej w 2002 roku, możemy niewątpliwie takie założenie postawić. Wydana tylko na amerykański rynek potężna dawka pięknej muzyki na obszernym albumie, to ponadgodzinna podróż po egzotycznych regionach kulturowych. Wyrosła z fascynacji muzyką świata i podobnie jak chociażby albumy Petera Gabriela, została nasycona pierwiastkami world music. Głównie za sprawą niekonwencjonalnego w świecie rocka instrumentarium. Obok nowocześnie brzmiących, ale raczej refleksyjnych podkładów dominują w aranżacjach egzotyczne instrumenty dęte i szarpane rodem z Turcji, w rękach zaproszonych z tego kraju muzyków. Na albumie zagrali też znani przedstawiciele tego muzycznego nurtu, np. Shankar na tablach, który w studiu wspomagał już niejedną wielką gwiazdę. W gronie zaproszonych instrumentalistów jest i Michael Brook – znany gitarzysta tworzący muzykę pełną spokoju i wyciszenia. Sporo charakterystycznego dla niego „grania ciszą” znalazło się i na „Dust”. Tak jest w długich, ambitnych kompozycjach, przejmująco wykonanych o wielogatunkowym tle jak: „Things To Remember”, „Just For Love” czy „Fake Sparkle Or Golden Dust”. Dużą część klawiszowych partii wykonał sam Peter Murphy. Co jednak bardziej słyszalne wspiął się na albumie na wyżyny swoich wokalnych możliwości. Oprócz typowego dla siebie, posępnego, trochę beznamiętnego śpiewu, szczególnie w partiach chórków, zaprezentował całą gamę wokaliz i zaśpiewów o wielorakiej barwie i wielkiej intensywności emocjonalnej. Swym stylem śpiewania przypomina tu innych utalentowanych wokalistów, jak wspomniany już Peter Gabriel czy David Sylvian, obdarzony podobnym tembrem. To właśnie z nich „Dust” wydaje się czerpać najwięcej, ale może i po trosze z awangardowych poszukiwań dźwiękowych Briana Eno. Posiada jednak na tyle dużo inwencji i zajmujących utworów, że może być uznane za dzieło wyjątkowo spójne i oryginalne zarazem. Muzyka tutaj zawarta ma bowiem swoją ułożoną formę i niesamowity klimat we wszystkich nieśpiesznych utworach. „Dust” także w obliczu poprzednich i nowszych wydawnictw Murphy’ego pozostaje zestawem z najbardziej frapującą i niesamowitą muzyką. 9/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć