RECENZJA

Reef - Getaway

getaway

Reef aktualnie przebywa w stanie uśpienia, muzycy wzięli sobie trochę wolnego od intensywnego rockowego życia. Po albumie "Getaway" i zestawie przekrojowym, które pozostają ostatnimi jak dotąd wydawnictwami Brytyjczyków, w obozie Reef nie wydarzyło się już nic. "Getaway" to album niedługi, mocno zwarty i zupełnie inny od bardzo na serio "Glow", jak dotąd najlepszego zestawu zespołu i mocno napuszonego, ale pełnego wybornych momentów "Rides". Na tym ostatnim studyjnym dziele angielskiej czwórki, wszystko jest łatwiejsze, ładniejsze choć nadal zagrane z nerwem i radością wspólnego muzykowania. Album jednak przygotowano bardzo szybko, a trafiły tu piosenki o jednoznacznie zabawowym charakterze, a te które sprawiają wrażenie poważniejszych i tak zmiękczono melodyjnymi refrenami albo przebojowym szlifem zaprezentowanych aranżacji. Było to już obecne w starszych, nośnych kompozycjach jak "Place Your Hands", ale tym razem śpiewne linie melodyczne w utworze tytułowym, w "Superhero" albo nawet w bardziej gitarowym, singlowym "Set the Record Straight" mogą zdziwić dotychczasowych wyznaców. Niby wszystko jest na swoim miejscu, ale nagle głos Gary'ego Stringera nie jest już tak chropawy jak dawniej, mniej żarliwy niż w czasach, kiedy przypominał skrzyżowanie Planta z Chrisem Robinsonem. Nie musi w końcu taki być, bo utwory te chociaż są gitarowymi grzałkami, pozostają dość łagodne w wyrazie. Czasem ma się wrażenie, że zbytnio ocierają się o popowe naleciałości. Głos lidera pozostaje jednak silny i rozpoznawalny, również jako charakterystyczna wizytówka płyty. Niewielu może nadal się z nim równać, chociaż wokalistów rockowych mamy ostatnio dostatek. Z młodych gardeł lat dziewięćdziesiątych podobał mi się na równi z Kevinem Martinem z Candlebox. Głos Stringera jest jednak bardziej soulowy, ma w sobie pasję, a nie tylko ogień. Jak nie Reef delikatnieją w "All I Want" albo rozmarzonym "Levels", mimo wszystko wychodzą z takich prób obronną ręką, bo nie może się to niepodobać. Jest w nich spokojniej, po miarowych i rockowych numerach, które na tym albumie wydają się bardziej brytyjskie niż dawniej. Może po zamerykanizowanym brzmieniu szczególnie na dwóch pierwszych płytach, chcieli zrobić ukłon w stronę fanów, którzy wywindowali ich w końcu na szczyty list przebojów na Wyspach? Mniej na "Getaway" kojarzą się z Zeppelinami, a bardziej z młodą falą brytyjskich, rockowych bandów przełomu stuleci. Może warto czasem coś zmienić, by nikt nie mówił o rutyniarskim graniu, może warto też wypróbować swoją publikę i sprawdzić, co jest w stanie przyjąć. Tym bardziej, że to lekka i rozrywkowa płyta, taką miała być i nie mają się czego wstydzić. Szczególnie ze zbioru polecam "Levels", także jako odskocznię od tego, co Reef prezentował wcześniej. Parę ładnych lat minęło, wypadałoby wrócić i poddać nas próbie raz jeszcze. 7/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć