RECENZJA

Steely Dan - Two Against Nature

two_against_nature

Duet Steely Dan przestał działać na początku lat 80-tych po paśmie ogromnych sukcesów. Ich triumfalny powrót w połowie następnej dekady na trasę koncertową, uwiecznioną albumem był tak udany, że mówiło się o wznowieniu współpracy Donalda Fagena i Waltera Beckera na stałe. Można się też było spodziewać nowego, wspólnego, studyjnego albumu, pierwszego od blisko dwudziestu lat! Fantastyczny "Two Against Nature" zaczyna się dokładnie tam, gdzie kończył się "Gaucho", tam gdzie muzyczna swoboda i erudycja spotyka się z wielkomiejskim muzykowaniem w nowojorskim duchu. Znowu jak przed laty ci dwaj muzycy połączyli pierwiastki soulowo-funkowe z jazzowym feelingiem, jednocześnie nasycili całość popową lekkością w najlepszym wydaniu. Ten zestaw urzeka, a z osobna to kolejny zbiór potencjalnych hitów na lato. Swobodnie nadają się do stacji radiowych przygrywających panom pod krawatem na Manhattanie. Równie dobrze może się też wpasować w mniej zobowiązujący przydomowy piknik. Jak na najlepszych płytach Steely Dan rządzą tutaj wyszukane aranżacje, podane ze smakiem wraz z mnóstwem improwizacji w liniach gitary czy instrumentów klawiszowych. O te pierwsze jak i partie basu zadbał Walter Becker, o te drugie Donald Fagen, który nadal jest też głosem duetu. Steely Dan zasilili również dodatkowi wybitni muzycy sesyjni, wśród nich gitarzysta Hugh McCracken, albo saksofoniści: Lou Marini czy Chris Potter. Dlatego mamy też pełne luzu, frapujące partie instrumentów dętych. Jak dawniej przebojowe melodie zostały poddane jazzowej filtracji, przez co pozostają nieprzewidywalne i mają swoją atmosferę. Wszystko razem podkreśla soulowy puls, wszędobylskie Hammondy i bezpretensjonalny śpiew Fagena, wsparty zwykle żeńskimi chórkami. Znakiem rozpoznawczym duetu zawsze były i pozostają ironiczne, pełne poetyki teksty. Na "Two Against Nature" też historii w ten sposób ujętych nie brakuje, toteż często wywołują one uśmiech na twarzy. Dwaj nowojorczycy, których nie było w studiu blisko od dwóch dekad, nie mają się czego wstydzić, bo ich dwuosobowy "marsz przeciwko naturze", w tak udanych kompozycjach jak "Cousin Dupree", "Two Against Nature" czy "Jack Of Speed", stawia ten album na równi z dawnymi osiągnięciami z "Aja" i "The Royal Scam". Trzeba tylko zasiąść, słuchając można wyglądać przez okno, a przede wszystkim oddać się nicnierobieniu. Gorąco tę muzykę polecam. 9/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć