RECENZJA

Steely Dan - Everything Must Go

everything_must_go

Walter Becker i Donald Fagen nie mogli lepiej wejść w nowe milenium niż tylko wznawiając działalność pod szyldem Steely Dan i pisząc nowe utwory w swoim rozpoznawalnym jazzowo, funkowo, popowym stylu. To taki dobrze ułożony "wielkomiejski jazz", zgrabny i zwiewny, nieodzownie kojarzący się z latem, beztroską, plażą i spokojną głową. Trzy lata po świetnym "Two Against Nature" w barwach nowej wytwórni, właściwie niczym nie zaskakują. I bardzo słusznie. Nadal mają pełną swobodę artystyczną, sami odpowiadają za ostateczny kształt nagrań i sami nadali im produkcyjny szlif. To kolejny znakomity muzycznie produkt duetu. Tym razem jednak postawili na piosenkowość poszczególnych fragmentów, to też płyta trochę traci na braku improwizacyjnych momentów. Typowe dla koncertowych wykonań frazy, jakie na poprzedniczce reprezentował np. "West Of Hollywood" tutaj pojawiają się o wiele rzadziej. Właściwie tylko "Green Book" i utwór tytułowy są mniej skrojone na piosenkową miarę, reszta, choć wykonana wybornie, unika jazzowych wycieczek i zabawy z instrumentami. Tylko czy jest sens narzekać, kiedy autorzy dostarczają nam nowe, a jakby już klasyczne utwory, pełne ciepła, finezji, pełne wyszukanej melodyki i oryginalnych podziałów rytmicznych? Najlepsze z nich: "The Last Mall", "Things I Miss The Most" czy "Blues Beach" i tak oferują o wiele więcej niż całe płyty większości współczesnych artystów. Fagen i Becker wychodzą obronną ręką, trafiając tutaj w różne gusta. Repertuar plasuje się gdzieś między gitarą Georga Bensona, lekkością Ala Jarreau i tym, co najlepsze u The Doobie Brothers. Znowu śpiewają o wszystkim, o lanczu z piękną dziewczyną, o niezobowiązującym pobycie na plaży albo o wyprzedaży w supermarkecie. Wszystko to jest zwiewne i fajnie buja, czyli słuchacz otrzymuje to, co w takiej muzyce najważniejsze. Ujmują profesjonalizmem wykonania, szczerością, a na dodatek odwagą, bo właśnie na tym krążku swój pierwszy utwór Steely Dan zaśpiewał Walter Becker. Pomysły z "Everything Must Go" trzy lata później rozwinął we własny solowy album Donald Fagen, ale oby nie był to koniec nowego wcielenia Steely Dan. ?wietna muzyka, jakiej w świecie niestety jest niewiele. 8/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć