RECENZJA

Gov't Mule - High & Mighty

high_and_mighty

W dwa lata po „Deja Voodoo”, pierwszym studyjnym obliczu, nowego czteroosobowego wcielenia Gov't Mule dostajemy kontynuację tej linii. „High & Mighty” wydaje się być dziełem pełniejszym, choć przyjemnie chropawym, o rozpoznawalnym surowym brzmieniu. Z tego ostatniego cieszę się najbardziej, bo zatrudnienie na stałe klawiszowca Danny'ego Louisa, mogło wyraźnie złagodzić w wyrazie muzykę kwartetu. Nie stało się tak, bo nadal Gov't Mule to przede wszystkim praca sekcji rytmicznej, tym razem z mocno uwypuklonymi bębnami Matta Abtsa, świetny wokal Warrena Haynesa, a nade wszystko jego porywające partie gitary, zagrane z ogromną inwencją, finezją, a przy tym urozmaicone różnymi technikami gry. Są rytmiczne frazy w tle, nałożone często podwójne efekty brzmieniowe i czyste pełne werwy solówki, jak chociażby w „Streamline Woman”. Klawisze pełnią rolę korespondującego instrumentu, dopowiadają pewne takty, często są to jednak tylko wstawki towarzyszące. W takich utworach jak „Brand New Angel” Gov't Mule dzięki temu bardziej kojarzy się z nieuładzonym brzmieniem „Dose”, niż z łagodniejszą melodyką poprzedniej płyty. Mam ponadto odczucie że Warren rzadziej pozwala pograć Louisowi niż na „Deja...”. Takie wrażenie potęguje też prostota produkcji, bez zbędnych ozdobników. Udało się to dzięki świeżemu spojrzeniu nowego człowieka za konsoletą Gordie Johnsona, który wydobył z ballad w rodzaju „So Weak So Strong” niemal majestatyczne piękno. Urzeka tutaj cudna linia melodyczna, swoje robią też instrumenty perkusyjne i ciepła stylistyka. Nie bez znaczenia jest też wieloznaczny tekst. Pomysłowe na albumie są same solówki o zmiennych podziałach, z różnymi strojami gitary, czasem zagrane techniką slide, albo z odważnym użyciem przetworników, te zabiegi są wyjątkowo czytelne np. w „Like Flies”. To z resztą tez jeden z najciekawszych utworów krążka. Na pewno na uwagę zasługuje też nowe oblicze grupy „Unring The Bell”, gdzie w reggae-rockowym pastiszu próbują śmiało odświeżyć własną formułę. To osiem minut łagodniejsze w wyrazie, z charakterystyczną gitarową kaczką, śmielej zaznaczają się klawiszowe zagrywki. Jak to w przypadku tej kapeli, na „High & Mighty” miejscami mogą się dłużyć wolniejsze i średnie tempa, ale finał albumu znowu zaskakuje świeżością. Rozimprowizowany insrumental „3 String George” ze wszystkimi czterema muzykami na pierwszym planie, nawiązuje do jamowej atmosfery debiutanckiego albumu z 1995 roku, a Allen Woody znów wydaje się być obecny duchem. Kroczący i wyluzowany fragment „Endless Parade”, nie pozbawiony nostalgicznej nuty, również pozostawia jak najlepsze wrażenie na koniec. Nawet jeśli to już nie ten sam, nieodżałowany Gov't Mule sprzed 2000 roku, to i tak można ich słuchać bez końca. Znając pracowitość lidera, już za dwa lata można się spodziewać kolejnego ponadgodzinnego dzieła zespołu. Warto znów będzie czekać, bo nadal w wielu elementach swojej muzyki pozostają bezkonkurencyjni. Fakt pozostaje niezaprzeczalny: iż nadal niestety, niewiele jest takiej muzyki na świecie. 8/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć