RECENZJA

Tim McGraw - Greatest Hits, Vol. 2

greatest_hits_vol._2

Czytałem niegdyś opinie mówiące, że Tim McGraw to muzyk rockowy, który swojemu głębokiemu i poruszającemu wokalowi zawdzięcza uznanie oraz popularność w świecie muzyki. Ładnie brzmią te słowa, ale niestety mijają się z prawdą i to, co tu dużo ukrywać, w sposób bardzo rażący. O ile faktycznie Pan Tim McGraw jest znanym i uwielbianym przez wielu artystą, o tyle jeśli za pewnik przyjmiemy, że jego domeną jest muzyka rock to musielibyśmy uznać także, że 50 Cent to wykonawca jazzowy, a panowie z Iron Maiden od lat tworzą techno. Jak jednak wiemy rzeczywistość znacznie odbiega od przedstawionych tu stanów faktycznych, zatem pozostaje jedynie pogratulować autorom wyżej wspomnianych opinii ich pomysłowości i dobrego samopoczucia. W kwestii wyjaśnienia dodam tylko, że Tim McGraw to artysta związany z muzyką country, który (jak przypuszczam) nigdy tak naprawdę nie odszedł od tego stylu, choć znacznie zmodyfikował go na potrzeby współczesnego rynku płytowego. Czemu? Odpowiedź jest prosta – by więcej zarobić i dotrzeć do szerszej publiczności. Muzycy country od lat bowiem zdają sobie sprawę, że choć w Stanach Zjednoczonych grana przez nich muzyka dociera do wielu ludzi to niestety na Starym Kontynencie, czy w innych częściach świata, nie są już tak bardzo znani. To powoduje, że artyści tacy jak Tim McGraw zaczynają poszukiwać swojej własnej drogi, która pozwoliłaby im na wyjście ze swoją twórczością poza granice Ameryki i zaistnienie w świadomości chociażby Europejczyków. Czy jest to słuszne podejście? Być może, choć przykład McGraw pokazuje dobitnie, że tworząc muzykę country można osiągnąć to o czym przeciętni kowboje jedynie marzą – sławę.
Tim McGraw zapłacił jednak sporą cenę za swoje podejście do muzyki. Wielu wielbicieli klasycznego nurtu country, opierającego się niemal wyłącznie na dźwiękach gitary akustycznej zarzuciło mu, że wprowadzając liczne elementy innych stylów muzycznych (dodatkowe gitary, perkusje, czy też obecność chórków) zapomina o swoich korzeniach i niszczy wizerunek country w świecie. Jeśli to prawda, to zdecydowanie nie żałuję, że „niszczyciel” McGraw odszedł od tradycyjnej formy tej muzyki i postanowił nieco udoskonalić swoją twórczość. Przynajmniej dzięki temu nie możemy narzekać na nudę.
Najnowsza płyta artysty to wydawnictwo z serii tzw. zbioru największych przebojów. „Greatest Hits, Vol. 2”, o czym przekonuje nas sama nazwa, to kontynuacja wydanego w 2000r. krążka zatytułowanego po prostu „Greatest Hits”. Odnajdziemy tu piosenki nagrane pomiędzy 1994, a 2006 rokiem, pochodzące z różnych albumów muzyka (łącznie jest ich 16). Dodatkowo „Greatest Hits, Vol. 2” oferuje nam aż 4 nowe utwory, a wśród nich piosenkę „My Little Girl”, która powstała na potrzeby filmu pt. „My Friend Flicka” (w którym to zresztą McGraw zagrał jedną z głównych ról). Warto zwrócić na nią uwagę, ponieważ moim skromnym zdaniem jest to jeden z najbardziej wyróżniających się utworów w dorobku artysty. Ta wyjątkowo sugestywna ballada w połączeniu z niebywale „ciepłym” wokalem McGraw z pewnością nie odejdzie zbyt szybko w zapomnienie po przesłuchaniu całości materiału na płycie. Muzyk potrafi w niezwykły sposób oddać emocje towarzyszące tworzonej przez siebie muzyce, co pozwala słuchaczowi na lepsze zrozumienie jego twórczości. Co zaś się tyczy pozostałych piosenek albumu to jak sądzę (a tym razem wiem, że nie jestem w swej opinii osamotniony) tworzą one spójną całość, ukazującą różne oblicza wykonawcy. Wynika to przede wszystkim z faktu, że w początkach swojej kariery Tim McGraw starał się raczej trzymać dość rygorystycznych reguł panujących w świecie muzyki country i nie odbiegał od nich tak bardzo jak teraz. Umieszczenie na „Greatest Hits, Vol. 2” utworów z początku lat ‘90-tych stanowi ukłon w stronę tych z fanów artysty, którzy wolą go z czasów gdy nie cieszył się jeszcze taką popularnością jak obecnie. Album zaskakuje także, oprócz wymienionych powyżej nowych piosenek, obecnością utworu „Over And Over” z gościnnym udziałem gwiazdy muzyki rap - Nelly’ego. Piosenka ta co prawda została już wcześniej wydana w 2004r. na płycie tego drugiego, ale jej obecność na najnowszym wydawnictwie Pana Tima McGraw tylko podnosi jego wartość.
Reasumując więc, nowy album legendy „nowoczesnego country” przypomina tym, którzy nie pamiętają jak również udowadnia ludziom nie znającym jego wcześniejszej twórczości, że Tim McGraw to muzyk kompletny. Można rzecz jasna spierać się czy rzeczywiście zasługuje on na miano „legendy”, ale jedno jest pewne – z całą pewnością wie jak dotrzeć do milionów swoich wielbicieli na całym świecie. Artysta potrafi zadbać o własny wizerunek tak, by jak najdłużej pozostać na szczycie, a to przecież bardzo przydatna umiejętność w dzisiejszych czasach, gdy rynek muzyczny jest tak wymagający i zróżnicowany. Jakby tego było mało McGraw tworzy przy tym ciekawą i zasługującą na pozytywną ocenę muzykę dlatego też warto mu zaufać i zapoznać się z jego twórczością.

Ocena: 8,5/10

Lista utworów:

1. Live Like You Were Dying
2. My Old Friend
3. Like We Never Loved At All (with Faith Hill)
4. The Cowboy In Me
5. When The Stars Go Blue (New Track)
6. Real Good Man
7. She’s My Kind Of Rain
8. Grown Men Don't Cry
9. Not A Moment Too Soon
10. Watch The Wind Blow By
11. Over And Over (featuring Nelly)
12. Everywhere
13. Beautiful People (New Track)
14. Red Ragtop
15. My Little Girl (New Track)
16. I've Got Friends That Do (New Track)

author

Kamil Mroziński

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć