RECENZJA

Nelly Furtado - Loose

loose

Spokojna, wesoła i utalentowana? Zgadza się, co jednak pozostało z tej samej Nelly Furtado sprzed 3 lat? Z całą pewnością talent i wesołowość, co ze spokojem? Nelly w mojej pamięci utkwiła z obrazkiem spokojnej “dziewczynki” z teledysku do utworu zatytułowanego “Forca”, promującego Mistrzostwa Europy w piłce nożnej w 2004 roku. W roku 2006 postać Nelly Furtado wraz z pojawieniem się jej najnowszego albumu przeżyła wielką przemiane. To prawdziwa i żywa kobieta w każdym calu. Wyzywające stroje i nowy styl bycia spowodował, że wielu słuchaczy (w tym m.in moja osoba) mile zaskoczyła się przemianą kiedyś miłej “dziewczynki”- Nelly. Przemiana nie objęła tylko jej osoby, muzyka stała się nowocześniejsza i zaczęła trafiać przedewszystkim do młodszej części publiki. Utwory takie jak: “Maneater” po dziś dzień królują na światowych listach przebojów. Wielka metamorfoza w mojej ocenie wyszła Nelly na wielki i zasłużony plus. Po dwóch bardzo sympatycznych albumach, doczekaliśmy się albumu “Loose”, który jest stu procentowym odwzorowaniem temperamentu, który drzemie w pannie Nelly od początku jej twórczości. Obserwując kariere Nelly, rozpoczynamy od skromnej i niezwykle utalentowanej artystki, która poprzez kolejne lata istnienia na rynku muzycznym i obcowaniu z wieloma producentami przeradza się w pełni dojrzałą piosenkarke. Tak, nie musimy bać się terminu “artystka”, zasłużyła na niego- Nelly nie odstaje od swych koleżanek “po fachu”, w żadnym elemencie, jestem nawet skory zaryzykować stwierdzenie, iż Nelly jest od wielu z nich po prostu... lepsza. Przemiane jej muzyki doskonale obrazuje okładka nowego krążka “Loose”. Niegdyś skromnie spięte włosy- dziś piękna kobieta nie wstydząca się swoich walorów, pozbawiona kompleksów i świadoma swej wartości artystka.
Wiele osób nie tylko tych sympatyzujących z Nelly, uznawało jej muzyke za “coś bliżej nie określonego”. Poprzednie dwa albumu wytyczyły swego rodzaju nowy gatunek muzyczny potocznie zwany “muzyka Nelly Furtadowa”. Najnowszy longplay artystki potwierdza, że muzyka jest dla niej czymś więcej niż sposobem na życie. Czy to przepis na sukces? Tak, tak po stokroć tak. Mimo, iż muzyka Nelly Furtado jest ciężka do zdefiniowania, to potrafi ona zaciekawić wszystkich słuchaczy. Jak możemy określić najnowsze “dziecko” artystki? Z całą pewnością jest to muzyka na najwyższym poziomie, aranżacje i kompozycje, są bardzo dopracowane w każdym szczególe. Jakie gatunki odnajdziemy na albumie “Loose”? Oto kolejne ciężkie pytanie. Na płycie pojawiają się wyraźnie elementy muzyki r'n'b, troszkę muzyki pop i .... muzyka która może zostać zdefiniowania jedynie przez samą artystkę. Z całą pewnością możemy stwierdzić jedno, wciąż jeszcze młoda kanadyjka odwaliła kawał dobrej roboty. Pozostał jeszcze jeden element, który zasługuje na brawa- śpiew, który szczególnie prezentuje się w utworze zatytułowanym “In Gods Hands”- to “stara” i wciąż świetna muzyka znana nam z dwóch poprzednich krążków. “Loose” to swego rodzaju mieszanka “dla każdego”. Pojawiają się utwory, które możemy ściśle powiązać z elementami muzyki hiszpańskiej, afrykańskiej i wielu wielu innych. Wszystkie style zawarte w kompozycjach, są idealnie skomponowane w jedną całość i wyznaczają ten magiczny “środek” doskonałości. Nelly Furtado nie odcina się jednak całkowicie od swej przeszłości artystycznej. Cała końcówka albumu “Loose” to kompozycje, które są nie lada gratką dla wszystkich miłośników tylko tej “starej” muzyki. Strasznie cieszy, że współpraca Nelly z takimi gwiazdami jak: Paul Oakenfold, Michael Buble czy też Jarvis Church, zaowocowała tak wspaniałym wynikiem.

ocena:8+/10

author

Piotr Trzciński

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć