RECENZJA

Maren Morris - Humble Quest

humble_quest

Na naszym polskim rynku muzycznym w ostatnich latach króluje rap z popem, zostawiając inne gatunki daleko w tyle. Tymczasem płyta, którą przedstawię w tej recenzji, należy do artystki reprezentującej nieco inny nurt, niemniej wart uwagi.

Zacznijmy od pierwszego singla na płycie Humble Quest, o tytule „Circles Around This Town”, który ukazał się siódmego stycznia tego roku. Maren opowiada w nim swoją historię, przybliża jaką przeszła drogę, aby dotrzeć tam, gdzie jest dzisiaj. 

Mając 21 lat wokalistka przeniosła się z Teksasu do Tennessee, a dokładnie do Nashville. Wybór miasta, słynącego jako stolica muzyki country, nie był przypadkowy, gdyż z tym właśnie gatunkiem Marris wiązała swoją karierę już od dzieciństwa. Mając 11 lat zaczęła występować na lokalnych scenach, pisząc przy tym własne piosenki i grając na gitarze. Już w wieku 15 lat wydała pierwszy album, w niezależnej wytwórni „Mozzi Bozzi”, jednak nie zyskał on rozgłosu, podobnie jak dwa następne. Dlatego też po latach muzycznych zmagań, za namową koleżanki, postawiła wszystko na jedną kartę przeprowadzając się do Nashville. Wracając do piosenki, Maren oddaje w niej klimat wspomnianego miasta i przedstawia się słuchaczowi, otwierając przy tym album w bardzo ładnym stylu.

„Nervous” czyli utwór, który na płycie wyróżnia się rockowo-bluesowym pazurem. Bardzo energetyczny refren, w którym słychać duże umiejętności wokalne i kunszt Morris. W tym numerze śpiewa ona do swojej drugiej połówki, najprawdopodobniej chodzi o męża Ryana. Właściwie tekst jest typowo radio-popowy, jednak to aranżacja i głos tworzą ten utwór najmocniejszym na krążku. 

Wypada wspomnieć kto odpowiada za efekty produkcji. Greg Kurstin, producent oraz multiinstrumentalista, mający na koncie współpracę z takimi artystami jak: Adele, Paul McCartney, czy Foo Fighters. Na Humble Quest słyszymy go zarówno na gitarach, perkusji oraz klawiszach. Sprawdził się bardzo dobrze, gdyż całość brzmi spójnie, a mimo to aranżacje są różnorodne. Słychać, że Greg miał konkretny zamysł na tą płytę i dopracował każdy jej szczegół. 

Piosenka tytułowa tegoż albumu, niesie ze sobą głębsze przesłanie. Piosenkarka mówi o pokornym podążaniu za tym, czego wciąż jej brakuje. „Humble Quest” musi być szczególnie ważną pozycją, skoro tak samo nazwana jest cała płyta. Maren pokazuje, że nie jest jeszcze spełniona i w pełni szczęśliwa, chociaż sprawdzając jej dokonania artystyczne i życie prywatne w social mediach można odnieść przeciwne wrażenie. Tutaj należy nadmienić, że w 2017 roku została nagrodzona statuetką Grammy za utwór „My Church”, który stał się jej pierwszym, większym przebojem.

Na krążku nie zabraknie nam ballad, czyli numerów spokojnych, smutnych, dających nam chwilę głębszego namysłu. Najbardziej w pamięć zapadł mi „Hummingbird”, który brzmi jakby został wyjęty z dobrej, klimatycznej produkcji filmowej, gdzie główna bohaterka pochodzi z Tennessee. Przy okazji barwa głosu Maren przypomina mi momentami barwę Miley Cyrus, która urodziła się w tym właśnie stanie. Oby tylko kariera Morris nie poszła w takim kierunku, jak byłej gwiazdy Disney Channel. 

Jeszcze jeden kawałek, na który warto zwrócić uwagę, chociażby ze względu na oryginalny pomysł, jest „Tall Guys”. Tak, dokładnie jest to piosenka o wysokich facetach, a właściwie o zaletach, jakie mają. Poza zabawnymi metaforami i pozytywnym przesłaniem utwór ma w sobie ciekawą melodię wpadającą w ucho.
Swoim najnowszym krążkiem Maren pokazuje jak szeroko można interpretować gatunek country, łącząc go z elementami popu, czy lekkiego rocka. Najważniejsze, że artystka rozwija swoją twórczość nowymi brzmieniami, a jednocześnie pozostaje wierna korzeniom muzyki łączącej folk i bluesa, czyli country. Poleciłbym ten materiał nawet sceptykom tego gatunku. Sam się do nich zaliczam, a mimo to na Humle Quest znalazłem kilka kawałków, do których chętnie powrócę.

author

Łukasz Słociak

 05.06.2022  
Trwa ładowanie zdjęć