RECENZJA

Lil Nas X - MONTERO

montero

Pewnie każdy z nas słyszał „I'm gonna take my horse to the old town road” – piosenkę, która biła rekordy popularności w 2019. Wykonawcą tej piosenki jest raper o pseudonimie Lil Nas X. I chociaż od „Old Town Road” minęło już trochę czasu to dopiero teraz mogliśmy usłyszeć pełnowymiarowy, debiutancki album tego artysty.

Na próżno jednak szukać na tej płycie wyżej wymienionej piosenki, czy hitów jak „Panini” i „HOLIDAY”. Lil Nas X ukazuje nam teraz swoje emocje i prawdziwego siebie. Tak więc pierwszy utwór promujący wydawnictwo to „MONTERO (Call Me By Your Name)”. Upadek z niebios, taniec na rurze wprost do piekła i kuszenia diabła – to, plus tekst dopełniający opowieść i odniesienie do jednego z najbardziej ikonicznych filmów LGBT, dało raperowi pierwsze miejsca najbardziej prestiżowych list przebojów. Co ciekawe tytuł (głównego singla jak i albumu) też nie jest przypadkiem, ponieważ Montero to tak naprawdę imię artysty.

Drugim singlem została bardzo osobista piosenka pod tytułem „Sun Goes Down”. Lil opowiada tam o swoich lękach, obawach, o tym jak czuł się dorastając jako ktoś inny od wszystkich. Trzeci singiel miał za to niespodziewaną zapowiedź, ponieważ wszyscy byli przekonani, że data wydania to tak naprawdę data rozprawy sądowej, na której raper miał być oskarżonym. Rozprawa oczywiście się odbyła, ale w teledysku do „INDUSTRY BABY”, co więcej akcja toczy się również w Montero State Prison. Gdyby było wam mało miejsc z uniwersum MONTERO to w ostatnim singlu wydanym w dniu premiery albumu przenosimy się do Montero University i świata inspirowanego filmem „Tajemnica Brokeback Mountain”, gdzie Lil mówi nam wprost czego chce.

Oprócz singli zdecydowanie warto też wymienić kolaboracje, które znalazły się na albumie – Jack Harlow, Doja Cat, Meghan Thee Stallion, a nawet Elton John i Miley Cyrus. Niezwykle zaciekawiła mnie kolaboracja pomiędzy Lil Nas X a Eltonem Johnem, ponieważ twórca „I'm Still Standing” wcale nie użycza w piosence swojego głosu. Zamiast tego możemy usłyszeć jego fenomenalną grę na pianinie, która wbrew wszystkiemu idealne pasuje do piosenki. Utwór w duecie z Miley Cyrus również jest niesamowity i perfekcyjnie podsumowuje i kończy album. Ale zanim ostatnie dźwięki przestaną grać warto posłuchać (nawet więcej niż jeden raz) przedostatniej piosenki czyli „LIFE AFTER SALEM”. Śmiało mogę powiedzieć, że jest to jedna z moich ulubionych piosenek z tej płyty – oprócz tekstu niezwykle zachwyca mnie instrumental, który jest zaskakującym arcydziełem.

Lil Nas X zupełnie zredefiniował tym albumem współczesnego rapera. Płyta w ogóle nie przypomina typowych rapsów jakich byśmy się spodziewali. Artysta robi to w swój własny, niepowtarzalny, queerowy sposób, jednak z takim wyczuciem, że wciąż można go nazwać pełnowartościowym raperem. Połączenie popu z rapem, ballada rapowa, elektryczne czy akustyczne gitary na albumie? Dlaczego nie? Dla niego wszystko jest możliwe. I o ile ten album jest bardzo ważny dla samego wykonawcy, tak myślę, że przez wszystkie szczere teksty i nie owijanie w bawełnę jest on również ważny dla osób queer, czego pragnie też sam Lil Nas X.

Podsumowując – płyta według mnie jest jednym z najlepszych albumów tego roku i czekam teraz tylko na wysp nagród dla „MONTERO” i podbijanie kolejnych list przebojów, bo zdecydowanie na to zasługuje.

author

Kamil Chromy

 27.09.2021  
Trwa ładowanie zdjęć