RECENZJA

Phish - Rift

rift

Grupie Phish zawsze nieobcy był humor w muzyce, ale zawsze tworzyli ją z zapałem, dbałością o świeży efekt, o elementy zaskoczenia, a przy tym bezwstydnie czerpali ze wszystkich możliwych gatunków. Najpełniej ten charakter ich oryginalnej twórzczości oddają albumy koncertowe, pełne odjechanych improwizacji, z pogranicza jazzu i rocka. Takich płyt na żywo zrealizowali ponad tuzin, ale co królowało w muzycznych poszukiwaniach nieistniejącej już kapeli, pokazuje też dobrze studyjny krążek "Rift". Już otwierający całość utwór tytułowy dobrze nas zapoznaje z eklektycznymi ciągotami Phish. W tych sześciu minutach wymieszało się country z rockiem, jazzem i cajun, podane w oryginalnych aranżach, a ponadto muzycy bawią się ze słuchaczem za pomocą zmiennego tempa i połamanych rytmów. Jako że dramaturgia albumu jest wyborna, balladowy "Fast Enough For You" początkową gorączkę łagodzi i układa wszystko na swoim miejscu. To prosta ballada z fortepianowym pasażem, miękką melodyką i spokojem wykonania. Te wszystkie ekwilibrystyczne zabiegi w muzyce Phish, w głównej mierze wymyślał Trey Anastasio, lider o wręcz niezmierzonej inwencji muzycznej, z powodzeniem te same elementy wykorzystujący na albumach nagranych solo. Zespół przez lata przyzwyczaił swoich słuchaczy do absolutnej wolności w muzykowaniu, do poszukiwania nowych środków wyrazu, omijając szerokim łukiem przyjęte normy gatunkowe. Nigdy nie było wiadomo, kiedy zaczną śpiewać kołysankę (na "Rift" to "Lenghtwise"), która wraz z tykaniem zegara może zamienić się w jazzujący rhythm'n'blues o wyraźnie pulsującym basie ("Maze"). Akordy klawiszy ożywiają wspomnienie o The Doors, za sprawą niemal chaotycznej linii melodycznej. Takich miejsc na płycie jest sporo, ciągłe uciekanie w niczym nieskrępowaną improwizację mogłoby być męczące, ale nie w ich przypadku. To jest precyzyjnie rozpisana recepta na doskonały, zaskakujący na każdym kroku album. Najpewniej jednak jego autorzy chcieliby pozwolić tym utworom zacząć żyć własnym życiem na scenie. Wypada mieć nadzieję, że nadal będą przynajmniej zespołem koncertowym, a może zmienią też dane słowo i nagrają jeszcze dla nas coś równie niesamowitego. 9/10

author

Mariusz Osyra

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć