AC/DC – Power Up
Legendy obronią się same. Nie inaczej jest tu. AC/DC potrafi zaskakiwać i brzmieć równie dobrze jak kilka dekad temu.
Panowie z zespołu (już niemłodzi, to trzeba zauważyć) potrafią dać prawdziwego energetycznego kopa. Album otwierają dwa bliźniaczo do siebie podobne utwory – Realize i Rejection.
Lokomotywa nabiera tempa i siły. Muzycy dokładają opału do pieca – wiemy, że zaraz nasze usta otworzą się ze zdumienia.
Wówczas największą uwagę przyciąga Through The Mists Of Time – po prostu ma to „coś”, taką ikrę, która potrafi wzniecić ogień. I tym ogniem jest kolejny utwór, czyli Kick You When You're Down. Piosenka, której można zarzucić tylko to, że ma za krótką gitarową solówkę.
Is it something, is it something that I said?
Maszyna nabiera tempa. Aż dziw bierze to, że po tylu latach można brzmieć szalenie dobrze.
Z buchającego ognia niespodziewanie wyłania się prawdziwy demon (Demon Fire). Tak! Tak, panowie! Czekaliśmy na to! Nie mam pojęcia skąd AC/DC czerpie inspirację i siłę, ale tym muzykom można pogratulować dobrej roboty. A to dopiero połowa albumu...
Don't care to look in your face
Ooh
Got a wild reputation
To jeden z tych krążków, które po przesłuchaniu postanawia się posłuchać jeszcze raz.
Są tu takie utwory jak Wild Reputation czy Money Shot, które nakręcają dobre nastawienie. Ich brzmienie jest obłędne. A wszystko to zwieńcza Code Red – piosenka, która świetnie wieńczy dzieło.
A teraz...
Teraz idę zebrać szczękę z podłogi i przesłuchać albumu jeszcze raz.
9,2/10