Teatr Muzyczny Roma powraca z musicalem "We Will Rock You".

Ten tekst przeczytasz w ok. 17 minut
Teatr Muzyczny Roma powraca z musicalem We Will Rock You.
 fot. mat. prasowe teatrroma.pl

WE WILL ROCK YOU to brytyjski musical z piosenkami legendarnej grupy QUEEN i librettem Bena Eltona. Akcja przedstawienia dzieje się w zglobalizowanym świecie przyszłości. Wszystkimi aspektami życia na iPlanecie, którą dawniej nazywano Ziemią, rządzi jedna, potężna korporacja. Posiadanie instrumentów muzycznych jest zakazane, muzyka jest bowiem wyrazem absolutnie niepożądanego indywidualizmu. Kilkoro buntowników, którzy w tajemnicy kultywują pamięć o przeszłości, nie chce pogodzić się z taką ponurą egzystencją i podejmuje walkę o wolność, miłość i ROCKA!

Musical WE WILL ROCK YOU po raz pierwszy zaprezentowano na londyńskim West Endzie w roku 2002 i grano go tam nieprzerwanie przez 12 lat. Trafił także do wielu krajów świata – pokazywany był w Australii, Austrii, Brazylii, Belgii, Francji, Hiszpanii, Japonii, Kanadzie, Niemczech, Norwegii, Republice Południowej Afryki, Szwajcarii, Szwecji, USA, na Węgrzech i we Włoszech. Znane wszystkim ponadczasowe przeboje grupy QUEEN oraz dynamiczna i pełna humoru fabuła zawsze wywołują niebywały entuzjazm widzów, którzy pod koniec przedstawienia – zupełnie, jakby była to jakaś magia – nieodmiennie zaczynają śpiewać razem z wykonawcami. Musical zamienia się wtedy w szalony rockowy koncert, a jego patronem jest niepowtarzalny Freddie Mercury. WE WILL ROCK YOU to fantastyczna okazja, by usłyszeć piosenki QUEEN w nieznanym kontekście, odkryć nowe znaczenia i elektryzujące, porywające i pełne energii brzmienia m.in. takic hitów jak m.in. „I Want To Break Free”, „Radio Ga Ga”, „I Want It All”, „We Are The Champions”, „Bohemian Rhapsody” czy tytułowy numer „We Will Rock You”.

Warszawski Teatr Muzyczny ROMA przedstawi WE WILL ROCK YOU w autorskiej inscenizacji non-replica reżyserowanej przez Wojciecha Kępczyńskiego. Twórcą polskiego przekładu libretta i tekstów piosenek jest Michał Wojnarowski, a kierownictwo muzyczne spektaklu sprawuje Jakub Lubowicz.

Próby do musicalu „We Will Rock You” idą pełną parą. Ten tytuł to wielkie wyzwanie dla wszystkich realizatorów i całej obsady.

Na najnowszy musical zaprasza Wojciech Kępczyński – reżyser, dyrektor Teatru Muzycznego ROMA:
Wojciech Kępczyński

We Will Rock You” to drugi – po „Mamma Mia!” – w naszym teatrze musical typu jukebox, czyli tak zwana „szafa grająca”. Tak przyjęło się określać musicale, które wykorzystują wcześniej już istniejące, znane i popularne przeboje. I podobnie jak w „Mamma Mia!” tak i tutaj te ponadczasowe piosenki śpiewamy po polsku. To pierwsze z wyzwań, z którymi mierzymy się jako realizatorzy przy tej inscenizacji. A przecież jest ich więcej: scenografia, kostiumy, choreografia, różnego rodzaju rozwiązania techniczne, które pokażemy widzom… Zależy mi, żeby to wszystko było spójne, żeby przy pomocy tych elementów przedstawić obraz przyszłego świata, jaki opisuje libretto. Bo ten świat, chociaż futurystyczny, jest bardzo bliski dzisiejszym czasom i dzisiejszym wyzwaniom. Walka o indywidualizm, o sztukę, o miłość i wreszcie o wolność – to coś, co zawsze jest i będzie aktualne. Osobiście bardzo chciałbym, żeby nie trzeba było o to walczyć, ale jakoś już tak jest, że to nigdy nie jest nam dane raz na zawsze. I o tym także jest ten musical.

O pracy nad przekładem mówi autor przekładu a zarazem kierownik literacki Teatru Muzycznego ROMA Michał Wojnarowski:

Rzeczywiście jest tak, że natychmiast po podpisaniu przez teatr umowy licencyjnej wszyscy realizatorzy zaczynają od razu domagać się przetłumaczonego libretta. To faktycznie podstawa, żeby zacząć planować castingi, myśleć o inscenizacji, dekoracjach czy kostiumach. Jednak taki przekład nie powstaje z dnia na dzień, praca nad tłumaczeniem pełnowymiarowego musicalu zajmuje mi zwykle dwa lub trzy miesiące, ale nie kończy się w momencie rozpoczęcia prób. Wręcz przeciwnie, próby wokalne i próby na scenie to jest ten moment, kiedy można jeszcze wprowadzać zmiany, można jeszcze skupić się na tym jak to tłumaczenie brzmi. Wszystko po to, żeby potem, na przedstawieniach przekład nie absorbował uwagi widza. Właściwie tłumaczenie powinno być niezauważalne. Zawsze ideałem jest, kiedy odbiorca ma wrażenie, że to, czego słucha, czy to, co czyta, od początku było napisane po polsku. Poza tym, rzecz jasna, tłumaczenie powinno tak oddawać sens oryginału, aby reakcja widza lub czytelnika była identyczna albo przynajmniej podobna to tej, którą wywołuje oryginalny materiał. Przy przekładzie tekstu na potrzeby teatru trzeba dodatkowo wziąć pod uwagę wymóg jego sceniczności, a przy tłumaczeniu tekstów piosenek zmagać się jeszcze z ograniczeniami wynikającymi z frazy muzycznej, czyli na przykład rozłożeniem akcentów, wysokością dźwięku, wartością danej nuty czy tempem. A i tak nie wymieniłem wszystkich elementów z których składają się te puzzle. Dlatego naprawdę potrzeba trochę czasu, żeby to wszystko złożyć w całość.

Tłumacząc piosenki do „We Will Rock You”, starałem się widzieć w nich nie tylko legendarne hity grupy Queen, ale przede wszystkim utwory, które są częścią musicalu: napędzają akcję, charakteryzują bohaterów albo komentują wydarzenia – i muszą się sprawdzić przede wszystkim w tym kontekście, muszą funkcjonować w konwencji tzw. musicalu „jukebox”, czyli takiego, w którym wykorzystywane są wcześniej już skomponowane i zazwyczaj dobrze znane przeboje.

Konieczność tłumaczenia piosenek mieliśmy zapisaną w umowie licencyjnej na ten tytuł, ale ona wynika też w ogóle z natury musicalu jako gatunku. Musical ma dotrzeć do widza nie tylko poprzez muzykę, taniec, czy efektowną inscenizację, ale także poprzez słowo. Aktorzy budują swoją rolę na tekście, zarówno w piosence, jak i w scenach mówionych. To jest punkt wyjścia do wszystkiego, co dzieje się na scenie. A w „We Will Rock You” dzieje się dużo, jest wiele humoru, wiele odniesień do pop kultury, ale również wiele wzruszeń. To jest rockowa jazda bez trzymanki!

Artyści pracują nie tylko nad scenami aktorskimi i wokalnymi, ale ćwiczą także układy taneczne. Z jakimi wyzwaniami przy produkcji spektaklu z utworami legendarnej grupy Queen spotkała się Agnieszka Brańska – choreograf musicalu? 

Pierwsza faza przygotowań odbywała się na salach prób. Teraz staramy się naszą dotychczasową pracę „włożyć” w scenografię i w przestrzeń Dużej Sceny. Ćwiczymy już z docelowymi rekwizytami, elementami kostiumów, więc praca z dnia na dzień jest coraz ciekawsza i satysfakcjonująca.

Moja praca nad choreografią rozpoczyna się oczywiście od przeczytania przetłumaczonego libretta. Sprawdzam formy muzyczne – ile ma taktów zwrotka, ile refren, by wiedzieć jak budować dramaturgię piosenki. Muszę mieć informację od reżysera od czego wychodzimy w piosence i do czego na jej końcu musimy dojść, jaką operuję przestrzenią i jak wygląda scenografia w danym momencie. W przygotowaniu choreografii opieram się na nutach, by dobrze kojarzyć przebieg utworu. Potem rozkładam choreografię przestrzennie, detalizuje kroki i konkretne już ruchy rąk i całego ciała.

Największą trudność sprawiały mi dwie rzeczy. Pierwsza to była nieregularność w budowie piosenek zespołu Queen. Często były dodawane takty w innym metrum i nauczenie się na pamięć tego przebiegu a potem podłożenie do niego kroków było wymagającą pracą.

Drugą trudnością było wymyślenie języka i estetyki ruchu jaką opisuje wirtualny świat. Musiał być on czymś kontrastowym, zupełnie innym niż język, który przypisywałam grupie rebeliantów. Świat wirtualny to świat zmanipulowany przez Global Soft i Internet, świat ludzi sklonowanych a świat Bohemy to świat emocjonalnych buntowników, dużych indywidualności walczących o swoją wolność. Oba te światy są przeciwległe i estetyka ruchu musiała oddawać ten kontrast.

Praca nad „We Will Rock You” jest pełna satysfakcji, ale i stanowi ogromne wyzwanie dla nas wszystkich, ponieważ mierzymy się z legendą muzyki zespołu Queen.

„(…) jest to jedna z największych gabarytowo dekoracji jakie stworzyłem dla Teatru Roma w ciągu ostatnich lat.” O pracy nad scenografią mówi Mariusz Napierała:

W przygotowaniu całokształtu warstwy wizualnej „We Will Rock You” bierze udział bardzo wiele osób. Scenografia jest częścią olbrzymiej machiny produkcyjnej, gdzie technologie sceniczne, multimedia oraz efekty specjalne grają niezwykle ważną rolę. Tak czy inaczej jest to jedna z największych gabarytowo dekoracji jakie stworzyłem dla Teatru Roma w ciągu ostatnich lat. Dziś mamy do premiery jeszcze kilka tygodni, ale nasze przygotowania są bardzo zaawansowane. Od dwóch tygodni stoją dekoracje na scenie. Obecnie łączymy je z multimediami oraz akcją sceniczną. Wyłania się już niemal pełny obraz tej autorskiej inscenizacji, w której – tu zdradzę trochę tajemnicy – kreujemy dwa światy.

Stworzenie tych dwóch światów, skrajnie różnych, było dla mnie największym wyzwaniem. Jeden z nich jest technologicznie perfekcyjny, drugi zaś jest ruiną rzeczywistości, którą znamy. Metaforycznie to gruzowisko wolności i rock‘n’rolla. Ten pierwszy świat to prognozowana futurystyczna wizja przyszłości, która z pewnością ma swoje korzenie w dzisiejszych realiach społeczno-kulturowych. Zawsze przedstawianie przyszłości jest trudne, ponieważ wchodzimy w fantastykę, a ta ma swoje korzenie i tak w naszych doświadczeniach ze świata obecnie nam znanego. Trudnością także jest znalezienie takiego jej wizerunku, by nie być w swej futurystycznej wersji ani pretensjonalnym ani anachronicznym.

Na szczęście w realizacji non-replica akurat w przypadku „We Will Rock You” WWRY praca twórcza scenografa ma dużo przestrzeni i wolności. Jesteśmy związani scenariuszem, ale wszystkie inne rozwiązania są polem do kreacji właściwie nieograniczonym. Inaczej bywa oczywiście w wielu innych licencyjnych produkcja jak choćby w musicalach „Waitress”, czy „Aida”, gdzie musiałem moje wizje zatwierdzać u licencjodawcy i często zobowiązany byłem do korygowania projektów z uwagi na zbyt duże podobieństwo np. szczegółu dekoracji do wersji oryginalnej albo właśnie z powodu zbyt dowolnego potraktowania jakiegoś jej elementu.

Dodam jeszcze, że w przypadku „We Will Rock You”, zanim wczytałem się w scenariusz, obejrzeliśmy wraz z dyrektorem Wojciechem Kępczyńskim oraz Dorotą Kołodyńską, autorką kostiumów, brytyjską, oryginalną wersję przedstawienia. Tamta podróż do Londynu już sama w sobie dała nam wiele inspiracji, które wykorzystujemy w naszej warszawskiej realizacji. Potem, gdy czytałem scenariusz, ułożyło mi się zupełnie inne opowiadanie. Zauważyliśmy wszyscy, że „We Will Rock You” niesie w sobie ukryty przekaz niezwykle ważny dziś dla świata. To bardzo ułatwiło mi znalezienie formuły i estetyki tego przedstawienia.

Jakub Lubowicz, Kierownik muzyczny:

Johann Sebastian Bach, Keith Jarret i właśnie Queen to moje najsilniejsze inspiracje. Twórczość przede wszystkim tych artystów ukształtowała mój gust muzyczny, moją wrażliwość artystyczną i pojmowanie muzyki w ogóle. Zarówno jako wykonawca, jak i kompozytor czy aranżer, czerpię z różnych źródeł. Nigdy nie wartościowałem muzyki ze względu na gatunek. Mogą istnieć absolutnie genialne piosenki pop obok wątpliwej jakości „dzieł” muzyki klasycznej zaliczanych do tzw. kultury wysokiej, jak i na odwrót. Muzyka, bez względu na gatunek, może być doskonała – i do takiej zaliczam twórczość zespołu Queen. Wychowałem się na tych piosenkach, znam całą dyskografię zespołu, a Freddie Mercury swoim głosem, charyzmą i emocjami, jakie potrafił wydobyć i poruszać tym słuchaczy, zawiesił poprzeczkę chyba już poza zasięgiem innych…

Od dawna w kuluarach teatru rozmawialiśmy o tym tytule, więc gdy już zapadła decyzja i dostaliśmy prawa do wystawienia własnej wersji, poczułem ogromną radość. Wielu znajomych zadawało mi na początku jedno pytanie – kto zagra Freddiego? Oczywiście to nie jest musical o nim – i całe szczęście… Nie ma sensu się z nim ścigać, nie ma sensu go kopiować. Te piosenki trzeba odkryć na nowo i to jest największe wyzwanie dla naszych artystów. Mamy rewelacyjną obsadę i jesteśmy teraz w trakcie prób. Wszyscy nasi wokaliści śpiewają naprawdę bardzo dobrze i jestem przekonany że zdobędą serca naszej publiczności oraz fanów Queen.

Nie sposób nie wspomnieć jeszcze o zespole muzycznym. W spektaklu będę miał szczęście poprowadzić siedmioosobowy rockowy band. Specjalnie na potrzeby spektaklu zaopatrzyliśmy się w gitary, które stworzył i opatentował Brian May. Charakterystyczne brzmienie jego gitar jest nieporównywalne z żadnym innym, dlatego bardzo mi zależało, abyśmy takie gitary mieli. Będą też syntezatory, na których możemy wydobyć brzmienia takie, jakich używali Queen. Oczywiście do tego dojdzie bas, perkusja i różne dodatkowe instrumenty perkusyjne. Widzów w trakcie spektaklu czeka z naszej strony specjalna niespodzianka, ale żeby się przekonać jaka, trzeba przyjść na nasze przedstawienie. Zapraszam już dziś.

Dorota Kołodyńska, kostiumy:

Jak idą prace i przygotowania do premiery?
Jesteśmy na finiszu, za chwilę premiera, bohaterowie w pełnych kostiumach stają się już integralną częścią spektaklu. Ponieważ jestem artystycznie odpowiedzialna za projekt całościowej koncepcji kostiumowej wizerunku postaci, jest to dla mnie ekscytujący moment konfrontacji moich zamierzeń i efektów wielomiesięcznej pracy z ich urzeczywistnieniem na scenie. To są trudne chwile – jest dużo nerwów, wciąż jesteśmy w trakcie bardzo intensywnego procesu działań trochę „na żywo”. Dopiero kiedy kostiumy zderzają się ze sceną, mogę ocenić, jak funkcjonują w praktyce – do tej pory na manekinach, a teraz w scenografii, w światłach, z muzyką, a przede wszystkim na aktorach, którzy wcielają je w życie, dodając im swoją osobowość. To jest jak magia. Fascynuje mnie obserwowanie, jak podczas przymiarek aktorzy ulegają metamorfozie. W zetknięciu z kostiumem zaczynają się inaczej poruszać, inaczej chodzą, a nawet mimika im się zmienia – a ja widzę narodziny postaci scenicznej. Jednak najważniejsza będzie konfrontacja z widzami. Wtedy się okaże, czy to wszystko działa czy nie.

Jakie było największe wyzwanie przy produkcji?
To jest ogromnie wymagająca kostiumowo produkcja, zarówno pod względem myślenia koncepcyjnego jak i trudności wykonania. Pozornie absurdalna i naiwna historia stała się zaskakująco aktualna na skutek niedawnych wydarzeń związanych z globalnym doświadczeniem pandemii i jej cywilizacyjnych skutków, oraz innymi, groźnymi zawirowaniami na świecie. Moim celem jest stworzenie koncepcji kostiumowej, która będzie miała właśnie wydźwięk realny, rozpoznawalny, chociaż nie wprost. Szczególnie ciekawym dla mnie zadaniem jest próba oddania pojęć takich jak uniformizacja, schematyczność, odczłowieczenie, produkcja masowa. Inspiracje kostiumowe są tu różnorodne – od japońskiej mangi i klocków LEGO w kreacji postaci Ga Ga Kids, dla których wymyśliłam silikonowe błyszczące białe peruki i zgeometryzowane plastikowe ubrania, poprzez odniesienia do defilad wojskowych i monumentalnych parad sportowych, aż po nawiązania do ekstrawaganckich konceptów współczesnych pokazów mody w niektórych pomysłach dotyczących drapieżnej Killer Queen i jej „żołnierzy”.
Oczywiście obowiązuje konwencja musicalu, kostiumy są umowne, żartobliwe, bardzo ważny jest w nich element zabawy.

A grupa mieszkańców Hotelu Heartbreak?
Te postaci to osobne wyzwanie kostiumowe. Bardzo chciałabym żeby widzowie się z nimi utożsamiali, czuli z nimi wspólnotę – pomimo, a może właśnie z powodu ich odmienności, różnorodności, dziwaczności. To są anarchiści, bardzo silne osobowości, oni mają odwagę zachować swoją niepowtarzalność. W tym wyraża się ich niezgoda na ograniczenia wolności i mechaniczną instytucjonalizację życia. Każda postać jest w swoim kostiumie odrębna, oczywiście rządzi tu duch muzyki rockowej, kilka postaci nawiązuje, chociaż w sposób niejednoznaczny, do scenicznych wizerunków legendarnych gwiazd rocka różnych lat. Szczególnie inspirująca jest dla mnie estetyka i spontaniczna kreatywność subkulturowego ruchu punk. Praca nad tą grupą kostiumów oparta jest na improwizacji. Zróżnicowane tkaniny i tworzywa, często tandetne, „śmieciowe”, poddaję różnorodnym procesom przetwarzania: barwienia i odbarwiania, darcia, zawiązywania, spinania agrafkami i taśmami samoprzylepnymi, sprejowania, patynowania i wielu innym zabiegom, dzięki którym zyskują unikalność. Zależy mi na różnorodności zaskakujących form i skojarzeń. To był niezwykle pracochłonny proces. Dość powiedzieć, że czerwony, skórzany gorset Scaramouche spinany jest ogromną ilością miniaturowych kolczyków do ciała, mamy też misterną biżuterię z agrafek, ręcznie robione dzianiny artystyczne, fantastyczne nakrycia głowy i wiele innych ciekawych detali. Towarzyszy mi wyjątkowa ekipa naprawdę wspaniałych współpracowników, na czele z moją „prawą ręką”, Arkiem Chrustowskim, dzięki którym to wszystko jest możliwe – a przy okazji mamy wiele kreatywnej, twórczej zabawy.

Jaga Hupało, fryzury:

Jak idą prace i przygotowania do premiery?

Intensyfikujemy nasze działania, z ekscytacją wyczekując wielkiego dnia. Znajdujemy się w bardzo ciekawym momencie. Projekty są wykonane, spersonalizowane i zaakceptowane, ale nadal mamy przestrzeń na udoskonalanie i ulepszanie.

Jakie było lub jest największe wyzwanie przy tej produkcji?

Kiedy wznosimy się na wyżyny wyobraźni, pojawiają się futurystyczne wizje. Jest dużo przestrzeni między koncepcją a realnością. Wyzwaniem może okazać się niemożność zrealizowania pierwotnych założeń ze względu na różnorodne czynniki praktyczne. Aktualnie zbliżamy się do ideału połączenia wizji z jasnością przekazu.

Na ile może sobie Pani pozwolić w pracy w przypadku realizacji non-replica, czyli takiej, która nie powtarza rozwiązań inscenizacyjnych z West Endu?

„We Will Rock You” jest musicalem znanym na całym świecie. Reżyser, Wojciech Kępczyński, podkreślał, że tworzymy swoją wersję tego tytułu, w której nawet drobne elementy scenografii mają różnić się od tych z pierwotnej, brytyjskiej wersji. Zagraniczna wersja show mogła służyć jako inspiracja, jednak była ona filtrowana przez naszą własną kreatywność.

Jak wyglądała Pani praca od początku, od otrzymania libretta?

Proces współtworzenia wizerunku scenicznego obejmował opracowanie treści, realizację, poprawki, próby sceniczne i sesje weryfikacyjne. Kluczowe było uprzednie poznanie wizji realizatorów naszej, polskiej wersji. Współpracowaliśmy z wieloma artystycznymi zespołami, a procesowi kreatywnemu towarzyszyło dużo logistyki. Pion produkcyjny koordynował zamówienia na różne elementy ze wszystkich stron świata.

Czy od razu widzi Pani jakieś elementy projektów fryzur i od razu wie Pani, co chciałaby przekazać widzom?

Wizje pojawiają się naturalnie i samoistnie. Włosy są narzędziem komunikacji. Współtworzą postać, wyrażając jej osobowość i sytuacyjność na scenie. Cała moja sztuka polega na tworzeniu przekazu, który zostanie przeniesiony aż do ostatniego rzędu. Wszystkie głosy reżysera, kostiumografa i aktora uwzględniam w swojej koncepcji, tworząc ostateczny efekt końcowy. Jestem bardzo ciekawa pełnego obrazu naszego twórczego spotkania.

Sergiusz Osmański, projekty charakteryzacji:

Zaproszenie do współtworzenia wizerunków bohaterów „We Will Rock You” było cudownym przeniesieniem w lata, kiedy rozpoczynałem pracę jako wizażysta. Powrót w estetykę lat osiemdziesiątych w nowym wydaniu stal się czystą przyjemnością tworzenia „opakowań” twarzy młodych aktorów, którzy lata te znają z opowieści swoich rodziców. Libretto stanowi doskonałą bazę dla wszystkich twórców spektaklu, jednak w przypadku charakteryzacji najważniejsze jest porozumienie estetyczne miedzy kostiumografem, stylistą fryzur a charakteryzatorem. I to ono sprawia, że postać w ostatecznej wersji będzie przekonywująca i stylistycznie dopełni aktorkę albo aktora wcielających się w daną rolę.

Polska premiera „We Will Rock You” przypada na cudowny czas w obowiązującej modzie: powracamy do stylizacji lat osiemdziesiątych, w których muzyka i image zespół Queen świeciły triumfy. Ma to odzwierciedlenie w projektach charakteryzacji, które jednocześnie dają współczesny sznyt w realiom spektaklu. Odnajdujemy tu na nowo zinterpretowane wizerunki gwiazd rocka i popu oraz estetyki z czasów początków MTV z londyńskim buntowniczym punkiem w tle.

Nie lada wyzwaniem okazało się dostosowanie charakteryzacji do zawrotnego tempa całego przedstawienia. Musiałem pomyśleć o uproszczeniu niektórych projektów, tak by odnalazły się w zespołowych scenach a jednocześnie obroniły przy indywidualnej obecności aktora na scenie.

Nie zdziwi zatem widzów sesja zdjęciowa aktorów w programie teatralnym porównywana z charakteryzacjami na scenie. To jak obserwowanie sesyjnego makijażu zdjęciowego w kontrze do jego zaprezentowania podczas dziennego wyjścia w tłum uliczny. Rozmach, kolor i szaleństwo ustępują pierwszeństwa praktyczności i uniwersalności wizerunku.

Jedno jest pewne, była to niesamowita przygoda z muzyka Queen w tle. Do jej obejrzenia której serdecznie wszystkich zapraszam!
 

REKLAMA
Tool News

author

Renata Wilczura

Zastępca Redaktora naczelnego - Redaktor - Dział prasowy
 renata.wilczura@netfan.pl

 12.09.2023   teatrroma.pl   fot. mat. prasowe

"Moonlight" – celebracja miłości z Antonią i KiDi

Big Day Powędrował Na Koniec Gwiazd. Już W Piątek Premiera Pierwszej Od 10 Lat Płyty

CZYTAJ RÓWNIEŻ
NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć