To nie jest song of the summer, ale może być piosenką końca lata. Bo opowiada o tym, co często dzieje się po sezonie upalnych nocy, kiedy po burzliwych romansach – albo końcu związków, które nie wytrzymały próby wszechobecnych letnich pokus – szukamy kogoś, kto pomoże nam zapomnieć, poczuć coś nowego.
To jest tak naprawdę piosenka o “reboundzie”, łataniu dziury po jednym uczuciu innym. Co może być super romantyczne i piękne… choć niekoniecznie trwałe.
– mówi KISIEL.
Kawałek ma popowy charakter, co jest czymś nowym dla artysty, który dotąd poruszał się w obszarze neo soulu, R’n’B i i czerpiącego z funku alt-rapu.
Ostatnia EPka, "Amor Fati", była w całości o w sumie dość trudnych uczuciach, miała bardziej skomplikowaną lirykę i idące za tym mocno emocjonalne aranże. “Rozbitkowie” to trochę nowy rozdział, chciałem żeby numer był lekki i miał łatwo wpadający w ucho tekst – na tyle na ile łatwo i lekko potrafię komponować i pisać.– śmiejąc się dopowiada KISIEL, po czym dodaje:
Jest coś genialnego w tym, że robiąc muzykę można wszystko ze sobą mieszać, albo odwrotnie, robić coś precyzyjnie nawiązującego do konkretnej ery czy feelingu. Kolejne single będą rozrzucone od jazz popu, przez 90s house, a nawet disco. Trochę nie mogę się doczekać. Numerowi towarzyszy klip, który KISIEL – z tłem w sztukach wizualnych – reżyserował. Prosta w symbolice akcja dzieje się w deszczowym, 80s’owym Tokio.
Naprawdę nazywa się Michał Kisielewski. Twórca totalny - sam komponuje, pisze teksty i odpowiada za całą oprawę wizualną projektu. Urodził się w stolicy polskiej piosenki, a muzykę zaczął tworzyć bo jak sam mówi “W powolnym marszu ku nieuniknionemu finałowi całej tej imprezy, trzeba robić to co cię kręci”.
„Rozbitkowie” to pierwszy singiel z planowanego na drugą połowę 2024 LP, powstającego pod roboczym tytułem „UKIYO-E”.