"Skrajności wyolbrzymiają siebie nawzajem i są przeciwieństwem obojętności..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 9 minut
Skrajności wyolbrzymiają siebie nawzajem i są przeciwieństwem obojętności...
 fot. Mariusz Gierek

Rozmowa z Arturem Łebeckim – basistą zespołu Besides w związku z premierą najnowszego albumu "Everything Is"

W połowie października ukazał się Wasz drugi album zatytułowany „Everything Is”. Tytuł brzmi dość tajemniczo, w dosłownym tłumaczeniu „Wszystko jest”. Czy tytuł ma jakieś zaszyfrowane znaczenie czy też może pozostawiacie słuchaczowi możliwość dowolnej jego interpretacji?
Oczywiście mając w zespole filologa-anglistę nie mogę wprost odpowiedzieć, że to znaczy „wszystko jest na płycie”. A na poważnie tytuł, jak i nasza muzyka zyskuje swoje znaczenie gdzieś w sferze emocji. Nie ma tu szczególnego szyfru, nie staramy się narzucać interpretacji. Zachęcamy do przesłuchania całej płyty i sprawdzenia czy udało nam się objąć tytułem całą gamę emocji. Myślę, że pomocne może okazać się dopełnienie tytułu albumu - tytułami piosenek...

Pozwolisz, że zanim przejdziemy do rozmowy o samej płycie, zatrzymam się na chwilę przy okładce. Autorem grafik, które ilustrują zarówno pierwszą jak i drugą płytę jest żona Twojego kolegi z zespołu Pawła, Danuta Kazimierczak. Jakbyś mógł w kilku słowach opowiedzieć o symbolice projektu okładki (na froncie drzewo na tle gwieździstego nieba, a wewnątrz papierowy statek na wzburzonym morzu przyp. red)
Nie wyobrażamy sobie sytuacji, w której powierzamy projektowanie okładki innej osobie, niż Danka. Chyba my wszyscy, łącznie z jej mężem, jesteśmy zafascynowani jej pracami. Dla mnie osobiście, pomimo często chłodnych kolorów, te prace są niezwykle ciepłe i trochę efemeryczne. Absolutnie też nie sugerowaliśmy nic Dance. Po prostu otrzymała do przesłuchania materiał z prośbą, aby projekt był jej interpretacją naszej muzyki. W moim przekonaniu trafiła w sedno, zwłaszcza biorąc pod uwagę gatunek rośliny...

REKLAMA
30 Seconds To Mars News

Zrezygnowaliście z tradycyjnej książeczki, która dla kolekcjonerów płyt, ale również samych Artystów – co często podkreślają w wywiadach, stanowi dość ważny element łączenia grafiki z zawartym na płycie przekazem muzycznym. Skąd taka oszczędność formy?
Powiem jak to działa u mnie: po rozpakowaniu płyty krążek z reguły trafia do samochodu, okładka i książeczki trafiają byle gdzie, a najczęściej do pudła w garażu. I to dla mnie jest wygoda. Poza tym schowki w samochodach nie mieszczą kilkudziesięciu okładek, pudełek itp. Świat przyspiesza, a technologia ułatwia nam odbiór muzyki w formach „minimalistycznych”, często w formie staremu, plików. Oczywiście zdajemy sobie sprawę ze wspaniałego zjawiska jakim jest kolekcjonerstwo i postaramy się wydać płytę również w formach zadowalających kolekcjonerów np. planujemy wydać „Everything is” na winylu. Dodam jeszcze, z takich branżowych ciekawostek, że zdarzają się wydawnictwa w formie książeczki, gdzie płyta jest niejako dodatkiem (obniżona stawka VAT), my jednak nie wydajemy książek, ale tworzymy muzykę.

Pierwszym singlem, który zapowiadał album był utwór „Of Joy”. Numer ten także otwiera album. Jak podkreślacie w wywiadach, to jedna z tych najbardziej radosnych kompozycji jakie znalazły się na płycie. Drugim singlem, zamykający krążek „Of Sorrow” – czyli jedna z mocniejszych i mroczniejszych odsłon Besides. Lubicie operować kontrastem i rozbudzać skrajne emocje?
Raczej tak. Skrajności wyolbrzymiają siebie nawzajem i są przeciwieństwem obojętności. Wystarczy po Of Sorrow włączyć Of Joy... (śmiech przyp.red)



Produkcją materiału zajął się Maciej Karbowski znany z zespołu Tides From Nebula i Moonglass. Jak doszło do nawiązania współpracy pomiędzy Wami i jak ta współpraca się układała?
Z Maćkiem poznaliśmy się przy okazji grania wspólnych koncertów z TFN i Moonglass. Wiedzieliśmy, że Maciek wraz z Tomkiem budują swoje studio nagrań. Szukając odpowiedniego miejsca do nagrania drugiej płyty spytaliśmy, czy są już gotowi i nas nagrają. Co prawda nagrać jeszcze nie mogliśmy, ale Maciek zaoferował się z pomocą przy produkcji materiału. I to był strzał w 10. Maciek jest niezwykle kreatywną osobą, a do tego profesjonalista z ciepłym usposobieniem i cierpliwością. Co o współpracy? Mówiąc slangiem zakupów sieciowych „Wszystko super. Polecam.”. A na poważnie – współpracę zaczęliśmy na etapie, jak nam się zdawało, końcowego opracowywania materiału, na jednej z naszych prób w Brzeszczach (po przyjeździe Maćka okazało się ile jeszcze przed nami pracy). Solidnie omawialiśmy wszystkie utwory, notując uwagi. Później było nagrywanie i miksy. Myślę, że Maciek jest zadowolony ze swojej pracy i może gdzieś-kiedyś naszym (z ręką na sercu mogę dodać „wspólnym”) albumem też się pochwali.

Na płycie znalazło się osiem kompozycji. Przyznam, że świetnie się tego materiału słucha. Z pewnością nie jest to płyta łatwa w odbiorze, którą można odkryć czy zinterpretować po jednym przesłuchaniu. Nie jest to materiał mainstreamowy. Jak myślisz, co stanowi klucz do Waszego sukcesu – że niszowy materiał znalazł tak liczną rzeszę odbiorców, a pomimo braku radiowej promocji udało Wam się przebić?
„Liczną” to pojęcie względne. Liczna może być grupa 100 osób na klubowym koncercie, ale też liczna może być grupa 2 tys. osób w warszawskiej Stodole. Faktycznie, materiał nie jest mainstreamowy. A jeśli coś jest niszowe bez szans na wpisanie się w medialny klucz doboru utworów przez dyrektorów programowych rozgłośni, to jest tylko jeden możliwy sposób pozyskania odbiorców – grać koncerty. Ewentualnie, grać dużo koncertów, a najlepiej grać bardzo dużo koncertów. I my właśnie dostrzegamy, że z każdą nową trasą, z każdym zagranym koncertem odbiorców jest więcej. I bardzo cieszymy się z tego, że do zapełnienia Stodoły jeszcze nam wiele brakuje, bo to oznacza jeszcze więcej i więcej koncertów do zagrania – a co tu dużo mówić, to jest w tym wszystkim najszczersze i najfajniejsze.

Równocześnie z wydaniem płyty, ogłosiliście terminarz nowej trasy koncertowej. Miałem przyjemność zobaczyć Was na żywo podczas koncertu w Katowicach, promującego album „We Were So Wrong”. Niezwykle urzekły mnie wizualizacje, które tworzyły fantastyczny klimat. Kto jest odpowiedzialny za wizualizację Waszej muzyki? Czy na potrzeby nowej trasy, przygotowaliście nowe ilustracje?
Za stronę wizualną odpowiedzialna jest Justyna Gurbisz. Prace nad nowymi obrazami trwają. Niestety nie będą się one pokazywały na każdym koncercie. Głównie za sprawą możliwości technicznych. Grywamy w różnych miejscach, głównie klubach. Często to miejsca nieprzystosowane do świecenia, bez ekranów, bez rzutników, bez odpowiedniej przestrzeni. Katowice były pod tym względem wyjątkowe, ale w końcu Rialto to kinoteatr. Niemniej na obecnej trasie są też miejsca, gdzie już wiemy że Justyna zaświeci. I sami jesteśmy bardzo ciekawi jak to wypadnie. Tym bardziej, że też wkłada w to sporo serca i pracy, po to by odpowiednio to wymyślić, zmiksować, zgrać z muzyką, a na końcu zgrać ze światłami.

Muzyka instrumentalna, często ma to do siebie, że jest wykorzystywana przez innych twórców do ilustracji muzycznych filmów czy gier. Jak Ty zapatrujesz się na możliwość nawiązania takiej współpracy, gdybyście dostali propozycję stworzenia np. ścieżki dźwiękowej?
Byłbym bardzo zadowolony. Dla mnie tworzenie muzyki filmowej to nobilitacja i niesamowita szansa. Nie muszę ukrywać, że w sferze moich marzeń to jedno jest wysoko. Co do gier – musisz mi wybaczyć ignorancję. Mówiąc wprost, z braku czasu nie gram, a pojęcie dźwięku w grach kojarzy mi się bardziej z Amigą i C64. Nie wiem czy potrafilibyśmy zamknąć przestrzeń, którą staramy się tworzyć w tych paru commodorowskich bitach.

Kiedyś powiedziałeś, że tytuły utworów są umowne i to właśnie one powstają na końcu w całym procesie powstawania płyty. Jak wygląda proces twórczy zespołu Besides?
Różnie. Nie ma konkretnego szablonu. Zdarza się tak, że korzystamy z bogatej biblioteki 'homerecordingu' Pawła albo Piotra, wyłuskując jakieś motywy z ich domowej wesołej twórczości, dobudowując odpowiednio aranże. Czasem jest tak, że jakiś utwór powstaje na próbie i tworzymy go razem. Oczywiście pewne pomysły są lepsze inne gorsze, ale z tych gorszych też niekiedy uda się coś wydobyć. Staramy się spotykać w miarę często i próbować z każdej strony. Nie zamykamy się w szablony. Chociaż jest jedno niezmienne – wszystkie podkłady i ambienty tworzy zawsze Paweł i zawsze nam pasują od pierwszego przesłuchania. No i drugi dogmat – to tytuł kojarzy nam się z zagraną muzyką, a nie na odwrót.

Z którym utworem, jakie znalazły się na płycie najbardziej się utożsamiasz i dlaczego?
Remained – podoba mi się. Lubię go grać. Jest skrajny, czyli taki jak lubię. Rozpoczyna się burzą, a kończy głębokim spokojem, żeby nie powiedzieć ciszą. Opowieść snuta w tym utworze jakoś najbardziej mi odpowiada i chyba porusza we mnie odpowiednie struny. Pomimo tego, że utwór był modyfikowany wielokrotnie podczas tworzenia, to w każdej formie mi odpowiadał.

Często podkreślacie, że w przyszłości nie wykluczacie zaproszenia do współpracy wokalisty. Gdybyś dzisiaj, z grona wszystkich polskich wokalistów mógł wybrać jedną osobę, to na kogo padłby wybór?
Dokładnie. Nie wykluczamy też bycia zaproszonym przez wokalistę do współpracy. Co do wyboru tego jednego to zadałeś trudne pytanie. Jakaś taka pierwsza myśl to Piotr Rogucki i chyba przy takiej odpowiedzi zostanę i to bez uzasadniania.

Besides - Everything Is

Udział w programie Must Be The Music, w którym zresztą wygraliście pozwolił Wam trafić do szerszego odbiorcy. Czy odczuwacie jakieś zmiany w Waszym codziennym życiu? Pierwsze oznaki popularności?
Panie na poczcie w naszych miejsko-wiejskich okolicach nas poznały, gratulowały i były życzliwe kiedy z kartonami płyt do wysłania staliśmy godzinami przy okienku. Osobiście nagle po programie dowiedziałem się ile ludzi go ogląda. Dużo było gratulacji. Poza tym jak już wspominaliśmy nie mieścimy się w odpowiednią formatkę, więc na łamach tabloidów nie będzie można nas znaleźć, ZET też o nas nie powie. I to chyba całe takie odczucie popularności. Ale wiadomo – to nie jest najważniejsze. Najważniejsze, że dzięki temu programowi faktycznie trafiliśmy do szerszego odbiorcy i trochę jednak spopularyzowaliśmy instrumentalną muzykę rockową w naszym pięknym kraju. No i sam udział w Must Be The Music był fajnym doświadczeniem.

Czujemy się zaszczyceni, że NetFan.pl znalazł się w gronie patronów medialnych wydawnictwa „Everything Is”. Jako, że Besides charakteryzuje dość duża oszczędność słów, chciałbym Cię prosić byś zachęcił naszych Czytelników do sięgnięcia po Wasz nowy album.
Drodzy Czytelnicy NetFan.pl! Niech zachęci Was do tego nasza muzyka, w szczególności na żywo grana na koncertach. Wszystko znajdziecie na www.besides.pl.

Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Sebastian Płatek

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 26.11.2015   fot. Mariusz Gierek

Odkurzone przeboje Kabaretu Starszych Panów w zabrzmiały w Świętochłowicach

Pectus "Kobiety" - Nowa płyta już w sprzedaży!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć