Moonkite: "Kompromis jest w muzyce zawsze potrzebny..."

Ten tekst przeczytasz w ok. 10 minut
Moonkite: Kompromis jest w muzyce zawsze potrzebny...
 fot. Dorota Zyguła-Siemieńska, Anna Nicek

Rozmowa z Mariuszem “Marianem” Pyką i Wojciechem “Vazonem” Potrzebowskim – wokalistą i gitarzystą zespołu Moonkite

Zespół Moonkite to nowa formacja na naszym rynku muzycznym. Powstaliście pod koniec 2014 roku. Wasz skład to jednak grupa doświadczonych muzyków, znanych z występów w innych składach. Jak się zaczęła Wasza przygoda ukryta pod nazwą Moonkite?
Mariusz: Ja osobiście miałem dość długą przerwę w aktywnym udzielaniu się na scenie muzycznej, odkąd kilka lat temu rozpadł się zespół Patagonia, w którym miałem przyjemność grać przez kilka lat. W tym czasie postawiłem na inne priorytety w moim życiu, ale ciągle pisałem teksty i zarysy piosenek z myślą o nowym projekcie. Wszystko pozostawało kwestią kombinacji odpowiedniego czasu i ludzi, która pojawiła się dopiero w 2014 roku. Najpierw poznałem Vazona, dzięki któremu zyskałem wsparcie mega zdolnego i wszechstronnego gitarzysty, który uwierzył w moje pomysły i przekuł je w… piosenki. Dzięki szybkiemu uformowaniu się zespołu mogliśmy zacząc pracować nad piosenkami w pełnym składzie, dzięki czemu sprawy mogły nabrać tempa. Większość członków zespołu to osoby, z którymi wcześniej mieliśmy okazję współpracować, wiedzieliśmy więc, że z nimi właśnie chcemy tworzyć materiał Moonkite.

REKLAMA
30 Seconds To Mars News

Na pierwszy rzut oka szkoda “straconego” czasu w muzycznym niebycie, ale z perspektywy dnia dzisiejszego uważam, że ta przerwa była mi potrzebna. Dojrzałem, jako osoba, dojrzałem, jako twórca. Dużo wyraźniej widzę co i jak chcę przekazać w swoich piosenkach. Widzę różnice (śmiech przyp. red)

Wojciech: Od początku, gdy tylko posłuchałem szkiców utworów, stwierdziłem, że ten materiał jest naprawdę dobry. Zacząłem też wyobrażać sobie jak piękne mogą powstać piosenki . Wszystko było dla mnie instynktowne. Spotkaliśmy się z Marianem właściwie przypadkiem, a założyliśmy zespół :-). Znałem go z wczesniejszego bandu - Patagonia, ale dopiero słuchając tego materiału, który był bardzo dostosowany pod jego barwę i skalę, zauważyłem jak duży jest potencjał w tym co pisze i śpiewa. Sprawy potoczyły się szybko. Zaprosiliśmy świetnych muzyków do składu i stworzyliśmy Moonkite (śmiech przyp. red). Po drodze dużo rozmawialiśmy o tym jak zespół powinien brzmieć, jak sobie to wszystko wyobrażamy. I zaskoczyło. A jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to jeszcze w tym roku nagramy cały album.

Piszecie o sobie, że właściwie dzieli Was wszystko. Każdy z Was na co dzień reprezentuje różne gatunki muzyczne. Czy można powiedzieć, że Wasza wspólna twórczość to sztuka muzycznego kompromisu?
Wojciech: Nie szedłbym aż tak daleko mówiąc, że dzieli nas wszystko, to raczej kwestia tego, że niektórzy z nas pochodzą z różnych środowisk muzycznych, ja tego osobiście nie odczuwam. Fakt, że projekty i zespoły muzyczne, w których się udzielaliśmy lub udzielamy były oparte o przeróżne stylistyki, mimo to uważam ze zespół obrał bardzo konkretny kierunek. Wzajemnie też się potrafimy inspirować, a ponadto niektórzy z nas grali wcześniej razem w różnych zespołach i to z całkiem pozytywnym skutkiem (śmiech przyp. red). Kompromis jest w muzyce zawsze potrzebny, bez tego nie wróżę sukcesu żadnej formacji.

Chcecie powiedzieć, że przeciwności się przyciągają nie tylko w miłości ale również w muzyce?
Mariusz: W miłości stawiam jednak na podobieństwa (śmiech przyp.red). Muzyczne doświadczenia wyniesione z innych projektów z pewnością rozszerzają spektrum emocji, które możemy zawrzeć w naszej twórczości. Jeśli dysponujesz wysokiej klasy muzykami, z głowami i sercami otwartymi na nowe doznania, element wzajemnego zaskakiwania się stanowi dodatkowy “smaczek” takiej współpracy. I choć obraliśmy ów spójny kierunek na styku muzyki rock i pop, z pewnością będą się pojawiać elementy cięższych brzmień, ale i folku, czy nawet... jazzu? Jestem przekonany, że z korzyścią dla całości materiału.

Moonkite to projekt muzyczny, który może występować nie tylko w pełnym składzie, ale również jako duet lub trio?
Mariusz: Moim zdaniem obie formuły znakomicie się uzupełniają. Priorytetem są koncerty w pełnym składzie, ale postanowiliśmy podjąć wyzwanie równoległego przygotowania kameralnych “quasi askustyczych” koncertów dostosowanych do mniejszych klubów. Zwykle zespoły decydują się na akustyczne tematy po kilku płytach. Naszym zdaniem dualizm działań wart jest takiej inwestycji, ponieważ daje nam możliwość zaprezentowania się w miejscach, do których w “normalnym” trybie nigdy byśmy nie trafili i spokojnego budowania marki Moonkite. Z drugiej strony daje nam to możliwość zagrania de facto 2 różnych koncertów w krótkim czasie, liczymy, że dzięki temu częściej uda sie zaskakiwać słuchaczy i szybciej przekonać ich do zostania naszymi fanami (śmiech przyp. red).

Wojciech: Koncerty mniejsze mogą nam bardzo pomóc w organizacji tych w pełnym składzie, co jak wspomniał Mariusz, jest naszym priorytetem. Nawet logistycznie i organizacyjnie będzie nam łatwiej dotrzeć do malutkich klubów, sal, czy nawet mieszkań, a taki kameralny klimat bardzo nas kręci.

Poprzednie pytanie, zadałem nie przypadkowo. Nie obawiacie się „konfliktu interesów”, które pewnie za jakiś czas przyjdzie Wam ze sobą godzić, takich jak np. kolidujące ze sobą daty koncertów? Udzielacie się na co dzień w różnych projektach.
Mariusz: Zdajemy sobie sprawę, że częśc z nas ma zobowiązania w innych zespołach, dla mnie jednak to wręcz mniejszy kaliber, niż zobowiązania wobec rodziny, pracodawcy etc. Zgoda - mniejszy, ale kolejny wypełniający czas (śmiech przyp. red). Jesteśmy dorośli, wszystko jest kwestią odpowiedniej synchronizacji.

Wojciech: Jesli coś robisz z prawdziwą pasją, to zawsze znajdziesz czas. Tworzenie muzyki to wspaniałe zajęcie, daje dużo satysfakcji i spełnienia. Myślę, że w zespole grają i świetni muzycy, i wielcy pasjonaci, którzy bez muzyki nie wyobrażają sobie życia, a to na pewno bardzo pomaga w organizacji całej działalności zespołu.

3 października zagracie debiutancki koncert w Katowicach w pełnym składzie. Czy usłyszymy utwory które znajdą się na debiutanckim albumie? Jakie niespodzianki przygotowaliście, bo podobno będzie się działo?
Wojciech: Niespodzianka to niespodzianka (śmiech przyp.red). Ale oczywiście już możemy zdradzić, bo informowaliśmy wcześniej, że zaśpiewa z nami gościnnie dwóch wokalistów. Jednym z nich jest Jacek Stęszewski, znany ze swojej solowej działalności oraz występów w zespole Koniec Świata. Drugi to Qbenz, wokalista zespołu Chico, w którym sam gram na gitarze już od prawie 10 lat. Jesteśmy mocno podekscytowani, tak naprawę pierwszy raz zaprezentujemy to, nad czym pracowaliśmy przez ostatni rok.

W sieci można zobaczyć Wasz teledysk, który powstał do utworu „22nd”. Jak wspominacie prace na planie tego klipu? Gdzie powstały zdjęcia do niego?
Mariusz: Na etapie poszukiwań realizatora naszego debiutanckiego klipu, dzięki portalowi polakpotrafi.pl natrafiłem na Łukasza Pytlika (dziwnym zrządzeniem losu okazało się, że chodziliśmy razem do klasy w szkole podstawowej), którego wideoklipy po prostu nas urzekły. Nie są to klipy do muzyki mainstreamowej, ale tak naprawdę dzięki ciekawym pomysłom, wysokiej jakości realizacji i niezwykłym rozwiązaniom kolorystycznym (śmiech przyp. red) zgłaszają się do niego artyści z całego świata. Po 18 latach braku kontaktu, odbyliśmy w zasadzie jedną długą rozmowę na temat naszej muzyki i pomysłów/oczekiwań wobec samego obrazka. To wystarczyło do stworzenia podstawy scenariusza (bardzo zależało nam, żeby obraz korespondował klimatem i treścią z samą piosenką), a całą realizacją zajął się bezpośrednio Łukasz. Chociaż pochodzi ze Śląska, działa w tej chwili w Warszawie i stamtąd też pochodziła większość ekipy realizująca klip. Nasza rola ograniczyła się do dopracowania szczegółow scenariusza i wyboru aktorek grających w klipie (śmiech przyp. red). Całość bardzo profesjonalna, efekty jak najbardziej pozytywne - gorąco polecam współpracę z Łukaszem!

Niezwykle zaintrygowało mnie Wasze promocyjne zdjęcie, na którym Wszyscy muzycy mają pomalowane twarze. Czy to tylko chwyt marketingowy, czy raczej element Waszej artystycznej kreacji?
Mariusz: Promocyjne zdjęcia mają z jednej strony nawiązywać do naszej nazwy (mamy na twarzach makijaż przypominający powierzchnię księżyca), ale też dawać wyraźny sygnał, że tematy poruszane przez nas w tekstach nie dotyczą jedynie nas: Mariusza, Wojtka, Joli, Mateusza, Oskara i Roberta. Pisząc teksty staram się pozostawić słuchaczom możliwość samodzielnej ich interpretacji. Chociaż każda bez wyjątku piosenka opowiada o moich osobistych przeżyciach lub osób mi bliskich, staram się unikać jednoznaczności i pisać o sprawach ważnych. Materiał na pierwszą płytę opowiada o relacjach międzyludzkich. Poszczególnych ich fazach budowania, utrzymywania, ale i wygaszania. O śladach, jakie inni ludzie zostawiają w naszym życiu i skutkach przeróżnych decyzji z nimi związanych. Wierzę, że są to tematy bliskie każdemu z nas. Wracając do makijażu, możecie się spodziewać podobnych efektów na wybranych koncertach (śmiech przyp.red).



Dzisiaj wiele debiutujących zespołów, aby zaprezentować się szerszej publiczności, bierze udział w różnych programach typu talent show. Podobno większość wydawnictw fonograficznych stawia właśnie taki warunek, przed podpisaniem kontraktu. Oczywiście zdania są podzielone, jednak przy tak dużej konkurencji, jest to jakiś sposób by „wyróżnić się z tłumu”. Co myślicie o takiej formie promocji kapeli?
Wojciech: Ja osobiście nie jestem zwolennikiem takiej formy promocji. Słuchaczowi tzw. jury poniekąd narzuca to co ma myśleć, zespół zbesztany często przez jurora kończy swój udział w programie i po chwili zapominamy, że ktoś taki w ogóle istnieje. Poza tym programy są z góry ustawiane pod formułę, sam wiem o jednym zespole, który bodajże odpadał 3 razy na castingach i za czwartym razem doszedł do finału. Natomiast jestem tylko jednym z ogniw w łańcuchu Moonkite i gdyby zespół tak zdecydował, nie miałbym żadnych obaw, by w takim programie wystąpić, choć sam ich nie oglądam od paru lat.

Mariusz: Uważam, że najważniejsze są “zdrowe” oczekiwania w kontekście występu w tego typu programach. In plus, że zamiast 2 czy 20k wyświetleń na YT, możesz mieć kilka razy tyle. Niemniej jednak zakladanie zwycięstwa, jakiegos komercyjnego przełomu i wymiernych profitów z takiego programu to już droga donikąd. Na dzień dzisiejszy myślę, że nie jest to potrzebne naszemu zespołowi - stawiamy na pracę organiczną i promocję swojej twórczości na koncertach oraz nagranie autorskiej płyty.

Przygotowujecie się do wydania debiutanckiej płyty. Czy już może wiadomo, kiedy cały materiał ujrzy światło dzienne?
Mariusz: Bardzo zależy nam na tym, aby jeszcze w tym roku dokonać nagrań materiału, dlatego można się spodziewać wydawnictwa na rynku w roku przyszłym.

Moonkite „na żywo” objawi się światu 3 października. Czy jeszcze w tym roku planujecie mini trasę koncertową? Skupiacie się głównie na miastach aglomeracji śląskiej czy ruszacie na podbój całej Polski?
Mariusz: Zdecydowanie możecie się spodziewać jeszcze kilku koncertów promocyjnych w tym roku w różnych częściach Polski, właśnie dogrywamy terminy. Najświeższe informacje dostępne są zawsze na naszym fanpage’u na fb, na który serdecznie zapraszamy.

Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał: Sebastian Płatek

Zespół Moonkite powstał w Katowicach jesienią 2014 roku z inicjatywy Mariusza Pyki (śpiew, teksty, kompozycje) oraz Wojciecha Potrzebowskiego (gitara, aranżacje), którzy po kilku wspólnych próbach stwierdzili zgodnie, że mieszanka na pozór nie pasujących do siebie inspiracji: subtelna wrażliwość i na wpół akustyczna intymność muzyki współczesnych bardów, a także chwytliwość nowocześnie wyprodukowanych utworów z pogranicza rocka i popu może stanowić interesującą propozycję na polskiej scenie muzycznej i rodzimą alternatywę dla koneserów podobnych klimatów muzycznych zasłuchanych w artystach scen amerykańskich, czy brytyjskich.

Skład zespołu uzupełnili: Robert Zając (gitara), Oskar Ludziak (bas), Mateusz Sopata (perkusja, chórki) oraz Jola Gacka (śpiew, skrzypce). Muzycy zespołu kojarzeni do tej pory z bardzo róznymi stylami muzycznymi (rock, nu-metal, folk, gospel, poezja śpiewana), tworzą wspólnie pod szyldem MOONKITE eklektyczną i wyrafinowaną mieszankę klimatu, przestrzennych i chwytliwych melodii, doprawionych akustycznymi brzmieniami gitar i skrzypiec na styku muzyki rock, pop i folk.

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 29.09.2015   fot. Dorota Zyguła-Siemieńska, Anna Nicek

Michał Bajor: "Spokojnie realizuję swoje marzenia..."

Gooral – wybuchowa mieszanka muzyczna w Starym Klasztorze!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć