Zaczęło się w Armenii, a skończyło na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Muzyczna podróż trwała siedem dni. Rozbrzmiewały tradycyjne instrumenty i niezrównane głosy. Śpiewały szamanki, improwizatorzy i mistycy. Grali wirtuozi maleńkich drumli i potężnych bębnów. Publiczność co dzień przemierzała inny rejon Wschodu, aż na koniec dotarła do Afryki. - Zakończyliśmy niezwykłą edycję wielokulturowej imprezy. Przez siedem dni namiot festiwalowy pękał w szwach – mówi Andrzej Matusiak, dyrektor Stołecznej Estrady, organizator Warszawskiego Festiwalu Skrzyżowanie Kultur. - Bilety na wszystkie koncerty zostały wyprzedane. Zabrakło też miejsc na warsztaty prowadzone przez muzycznych mistrzów z Azji, pełne były sale kinowe podczas pokazów przygotowanych przez PLANETE+ DOC FILM FESTIVAL. We wszystkich wydarzeniach uczestniczyło kilkanaście tysięcy osób. Jednym słowem - Warszawa odkryła tajemnice Orientu.
Ósma edycja festiwalu była poświęcona kulturom Wschodu. Hasło „Inspiracje: ORIENT” towarzyszyło serii koncertów azjatyckich oraz tematycznych pokazów filmowych. - Zobaczyliśmy Azję prawdziwą, nie tę ze stereotypowych wyobrażeń. Doszło do skrzyżowania kultur sprzed tysięcy lat – ocenia Maria Pomianowska, dyrektor artystyczna imprezy. – Nasz festiwal jest przede wszystkim kontaktem z widzami, ciągłym czerpaniem wiedzy o muzyce, dzieleniem się nią, poszerzaniem horyzontów.
To niesamowite, jak z roku na rok kształtują się gusta publiczności. Dla niej warto tworzyć kolejne edycje, zaspokajać ją. Nie mam wątpliwości – Warszawa stała się centrum wiedzy o muzyce świata.
Jako pierwsi na scenie w namiocie specjalnie zbudowanym pod Pałacem Kultury i Nauki wystąpili giganci Azji Środkowej. Jivan Gasparyan zauroczył publiczność nostalgicznymi melodiami granymi na duduku, Alim Qasimov z Azerbejdżanu zdumiewał wokalnymi improwizacjami. Śpiewające szamanki z Ayarkhaan przywoływały duchy mroźnej Jakucji, a chórzyści z gruzińskiego Rustavi wzruszali pięknem wielogłosowych pieśni. Zebrani w Al Kindi Ensemble tureccy instrumentaliści i derwisze hipnotyzowali sufickim transem, zaś koreańska śpiewaczka pansori Ahn Sook-sun zachwyciła satyryczną opowieścią. Owacja na stojąco kończyła także popis bębniarzy z japońskiej Ondekozy. Niepowtarzalną mozaikę stworzyli podczas wspólnego koncertu mistrzowie warsztatów – jednego wieczora widzowie podziwiali popisy na instrumentach tak różnych, jak indyjskie skrzypce i rosyjska bałałajka. Do udziału w poetycko-duchowej ekstazie zapraszał Raza Khan, suficki śpiewak z Indii, a Francuz Titi Robin szukał dźwiękowych związków między Europą a Orientem. Ostatni dzień należał do twórców Afrykańskich – łagodny blues grał Malijczyk Boubacar Traore, a pochodząca z Wybrzeża Kości Słoniowej Dobet Gnahore zarażała energią.
Po raz pierwszy wszystkie koncerty były transmitowane przez Polskie Radio – występy gwiazd muzyki świata dotarły do publiczności w Polsce i za granicą. – Widzowie i słuchacze festiwalu są ciekawi nowości i bardzo otwarci. Z przyjemnością obserwowałem, jak fantastycznie przyjmowali artystów, nawet tych prezentujących szczególnie wyrafinowane i trudne formy. I jak spontanicznie bawili się w Klubie Festiwalowym przy akustycznych występach – mówi Andrzej Matusiak. - Kiedy osiem lat temu powoływaliśmy festiwal do życia, wydawało się, że tworzymy imprezę niszową. Teraz jest on jednym z najważniejszych i najwierniej odwiedzanych wydarzeń w mieście, ponieważ odpowiada na rosnące zainteresowanie bogactwem kulturowym świata. Już dziś zapraszam na festiwal za rok - odwiedzimy kolejne fascynujące rejony, tym razem odbędziemy podróż po Wyspach Świata.