The Toobes: "Jesteśmy wirusem mózgowym!"

Ten tekst przeczytasz w ok. 10 minut
The Toobes: Jesteśmy wirusem mózgowym!
 fot. ironmedia.com.pl

Rozmowa z białoruską grupą The Toobes – Artystą czerwca NetFan.pl – zwycięzcami festiwalu Kortofest

Nasza rozmowa musi się od tego zacząć. Wygraliście Kortofest, spodziewaliście się zwycięstwa?

Stas Lamakin: Zacznijmy od tego, że bardzo pokochaliśmy Polskę! Nie spodziewaliśmy się zwycięstwa, ale jechaliśmy na festiwal z pewną determinacją - chcieliśmy wygrać! To było pierwsze takie doświadczenie: kiedy nic nie wiesz, w niczym się zbyt dobrze nie orientujesz, możesz zrobić wszystko. Pierwszy raz w polskim festiwalu wzięliśmy udział tydzień wcześniej, w Żywcu. Wydarzyło się coś bardzo dziwnego, bo mimo udziału w konkursie nie oczekiwaliśmy żadnej wygranej. Naszym celem było zagrać i dobrze się przy tym bawić. Nagle usłyszeliśmy, że The Toobes dostało wyróżnienie! Otrzymaliśmy dyplom, było nam bardzo miło. W przeciwieństwie jednak do pierwszego festiwalu w Żywcu, podczas Kortofestu wiedzieliśmy już, że można także wygrywać, więc przygotowywaliśmy się do występu z dużą odpowiedzialnością. Zagraliśmy super mocny set. Zgarnęliśmy wszystkie nagrody! To był naprawdę szok, dotychczas nie możemy uwierzyć...

Stas Murashka: Nie spodziewaliśmy się zwycięstwa, ale jeśli jedziemy gdzieś z kimś “rywalizować” – to chcemy zwyciężyć.

Kostya Pyzhov: Chcieliśmy po prostu wykonać swoją robotę dobrze. Nie chcę porównywać muzyki do sportu, ale jakiś czas temu nazwano nas sport-rockerami, a my zagraliśmy na maksa. Kiedy wychodzisz na scenę, ostatnie co może przyjść ci do głowy to rywalizacja. Oczywiście marzyliśmy o zwycięstwie. Udało się i to jest piękne.

REKLAMA
Tool News

Jak czujecie się po takim sukcesie?

Stas Lamakin: Jesteśmy przekonani, że jest to dla nas kolejny początek, krok do czegoś nowego... Stawiamy na muzykę, może nie tyle na samą muzykę, ile na The Toobes. Jesteśmy szczęśliwi, że w takich chwilach nasz zespół się wzmacnia i staje się bardziej pewny swych sił.

Stas Murashka: Nadal jesteśmy w lekkim szoku. Uświadomiliśmy sobie, że możemy przenosić góry! Niezależna i obiektywna ocena jurorów Kortofestu sprawiła, że chcemy robić jeszcze więcej! Kostya Pyzhov: Prawdziwym sukcesem określić tego jeszcze nie można, ale to bardzo przyjemne i dodaje nam nowej energii.

Między innymi, główną nagrodą w Kortofeście, jest sesja nagraniowa na płytę. Przygotowujecie już materiał na nowy krążek?

Stas Lamakin: Nowego, bardzo ciekawego materiału mamy mnóstwo, już po drugiej płycie studyjnej mieliśmy gotowy materiał na trzecią płytę. Przez cały czas, podczas naszych podróży, koncertów, imprez, kłótni rodzi się nowy materiał, dlatego nawet czwarta płyta nie jest tematem zbyt odległym.

Stas Murashka: Mamy sporo materiału, jednak większość jeszcze się nie ukazała oficjalnie. W Mińsku prawie zaczęliśmy pracę nad trzecią płytą, w świeżo wybudowanym studio. Teoretycznie możemy przyjechać do Polski i nagrać nasze najlepsze utwory, dorzucić coś z nowego materiału i powstanie nowa oficjalna europejska płyta. Możemy także nagrać zupełnie nowe utwory i będzie to super płyta. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mamy szansę nagrać płytę w profesjonalnym studio i przy wsparciu profesjonalistów!

Kostya Pyzhov: To doświadczenie jest dla nas bardzo interesujące, i oczekujemy efektu eksplodującej bomby!

Kim właściwie są The Toobes? Bo mam wrażenie, że będzie o Was coraz głośniej, a póki co wiadomo niewiele.

Stas Lamakin: The Toobes – to twórcze zrzeszenie, kreatywna grupa osób bliskich sobie duchowo. To nie tylko trzech muzyków, ale cała nasza ekipa. Jesteśmy wdzięczni każdemu, kto nam pomaga.

Stas Murashka: Jesteśmy wirusem mózgowym! Gdzie nie zagramy, zarażamy sobą nowe osoby. To jest nasz styl życia, to jest nasz zawód, jeden z najbardziej niebezpiecznych i ekscytujących na świecie. Nie mamy pojęcia, co będzie w przyszłym miesiącu, w przyszłym tygodniu, jutro czy za godzinę – to jest prawdziwy rock'n'roll! Staramy się żyć teraźniejszością i czerpać przyjemność w danej chwili. Często zastanawiam się, co by się wydarzyło, gdybyśmy się nie spotkali... Myślę, że byłoby podobnie, jak u większości naszych znajomych. W takich momentach można tylko sobie samemu pozazdrościć.

Kostya Pyzhov: Dość poważnie traktujemy muzykę, jednak oprócz muzyki jesteśmy również bliskimi przyjaciółmi. Duch, który rodzi się w naszych relacjach oraz ogólne postrzeganie świata przenosi się na muzykę.

ironmedia.com.pl

Gdzie, kiedy i jak zaczęło się The Toobes? I co właściwie oznacza nazwa zespołu?

Stas Lamakin: Wszystko zaczęło się w Mińsku w 2008 roku. Na początku chcieliśmy się nazywać The Tubes, co oznacza żarówki we wzmacniaczach, ale okazało się, że już istnieje zespół o takiej nazwie. Dlatego postanowiliśmy zamiast „u” wstawić podwójne „o” i w rezultacie wyszły dwa „duże jaja” i zespół THE TOOBES (co niczego, oprócz nazwy zespołu nie oznacza).

Stas Murashka: Kiedyś cała nasza trójka była fanami tenisa i poznaliśmy się podczas... bójek takich fanów. Dwóch z nas kibicowało pewnemu tenisiście, a trzeci – innemu. Staś nawet nieźle oberwał, ale nic poważniejszego się nie stało. Później zaprzyjaźniliśmy się i zaczęliśmy chodzić do szkółki niedzielnej. Kiedy szkoła się skończyła, postanowiliśmy poświęcić się muzyce.

Kostya Pyzhov: Wydaje mi się, że The Toobes pojawił się o wiele wcześniej, niż sami to sobie uświadomiliśmy. Całe życie marzyłem o własnym zespole, koncertach, własnej płycie, o tym, że jako zespół objedziemy cały świat. Graliśmy w różnym czasie w różnych zespołach, a potem przypadkiem spotkaliśmy się w studio i przez dwie godziny graliśmy, improwizowaliśmy... Tak nam się spodobało, że chcieliśmy to kontynuować i nie przestajemy od czterech lat. Nazwa grupy pojawiła się na początku naszej muzycznej przygody, trochę dziwna, mająca wiele znaczeń i stopniowo obrastająca legendą.

Album „My Generation” i cała promocja krążka, głęboko nawiązują do The Who. Dlaczego właśnie do nich?

Stas Lamakin: Myślę, że stało się to przez przypadek. Tytuł wymyśliliśmy nie koncentrując się na The Who, nigdy właściwie ich nie słuchałem, słyszałem może jedną, dwie ich piosenki. Co do coveru utworu „My generation”, nagraliśmy go na próbie testując nowe mikrofony, a że wyszło całkiem nieźle, postanowiliśmy się pochwalić. Od tej chwili musimy w każdym wywiadzie rozmawiać o The Who.

Tak jak w latach 60, „My Generation” było hymnem młodych ludzi, a samo The Who, takim ich przywódcą. Czujecie się ich następcami?

Stas Lamakin: Mamy własne pokolenie, które jest dość różnorodne. Teraz jest wiele subkultur, muzycznych stylów, różnych kierunków i wszystkie są bardzo interesujące. Myślę, że nie warto porównywać się do lat 60-tych, posiadamy zbyt duży bagaż muzyczny i ogromny, nieograniczony przepływ informacji, z którymi nikt do końca nie może sobie poradzić. Staramy się nie ograniczać, ale mamy zasadę - robić to, co się lubi i nie zdradzać siebie.

Jacy jeszcze artyści mają największy wpływ na Waszą muzykę?

Stas Lamakin: Jest ich sporo, i to nie tylko muzycy. Na naszą muzykę wpływa fotografia, film, literatura oraz oczywiście spotkania z ludźmi. To jest bardzo istotne!

Stas Murashka: Queens of the Stone Age, John Frusciante, muzyka elektroniczna.

Kostya Pyzhov: Aktualnie brak wpływów z zewnątrz! Były czasy, kiedy wchłanialiśmy całą klasykę światowego rocka - tak jak malarz uczy się malować, tak my wszystkich przesłuchaliśmy, wszystkich przepuściliśmy przez siebie! Teraz kujemy własne żelazo. Często krytycy słyszą w naszych piosenkach wpływy filarów rocka, czasami dochodzi do absurdu, bo pojawiają się dziesiątki różnych opinii na temat dziesiątków różnych wpływów. My jesteśmy już samodzielni, a nasza muzyka jest nowoczesną muzyką, muzyką przyszłości!

Można spotkać się z opiniami, że łączycie hard rock z punkiem. Nie chcę tu szufladkować, ani przypisywać naklejek, ale mimo podobieństw, są to dosyć różne style, więc czujecie, że w duszy jesteście punkami czy hard rockowcami?

Stas Lamakin: Najważniejsza jest ocena wewnętrzna, czyli - jak już wspominaliśmy – to, aby nie zdradzać siebie i kochać swoją pracę. Punk, rock, blues, bit, pop – a jaka to różnica??? Tym zawodowo zajmują się tysiące krytyków. My po prostu gramy swoją muzę!

Stas Murashka: Tak, nie zawsze jesteśmy poczytalni.

Kostya Pyzhov: Podział stylów muzycznych to niewdzięczne zadanie.

Wasz wokalista, jest jednocześnie perkusistą. Jak to możliwe, że przy tak energicznej muzyce, jaką gracie, pod koniec koncertów jest jeszcze w stanie śpiewać?

Stas Lamakin: Podczas koncertów staramy się przygotować listę utworów tak, by wystarczyło sił. W końcu wszystko dzieje się intuicyjnie, jesteśmy w stanie zrozumieć się na scenie bez słów, po prostu wymieniając spojrzenia.

Stas Murashka: To twardy facet. Chodzi na basen, czyta książki...

Kostya Pyzhov: To wszystko sterydy!

Pozostając w temacie koncertów – słyniecie właśnie głównie z fenomenalnych występów na żywo. Dzięki temu zgromadziliście fanów nie tylko w rodzinnej Białorusi. To wasz sposób na sukces?

Stas Lamakin: Z założenia jesteśmy zespołem, który gra przede wszystkim na żywo, dlatego na scenie czujemy się o wiele lepiej niż w internecie. Nasza droga do sukcesu - to granie jak najwięcej na żywo, dla żywych ludzi. Oczywiście internet pomaga w promowaniu naszej muzyki. Jeśli czytacie ten wywiad, to do zobaczenia wkrótce. Czekamy na Was na naszych koncertach!

Stas Murashka: To jest nasz sposób wyrażania siebie. W świecie jest tak dużo gówna, które wchłaniamy i stajemy się źli. My wyrzucamy to na scenie. Uwalniamy złe uczucia. Nieważne, kim jesteś i jak grasz. Najważniejsze, aby być uczciwym.

Kostya Pyzhov: Myślę, że tak! Teraz na topie są ci, którzy mają coś do przekazania publiczności. Ludzie już od dawna nie wierzą w gwiazdy popu i fonogramy (koncerty z playbacku). Z zasady tacy artyści znikają błyskawicznie.

Serca Białorusinów już zdobyliście. Podobno macie teraz podbijać Polskę, a zaraz potem całą Europę zachodnią. Kiedy będzie można Was zobaczyć w Kraju nad Wisłą?

Stas Lamakin: 17 czerwca w Nidzicy, 23 czerwca w Malborku, a 30 czerwca w Gdańsku. Nasze koncerty zaplanowane na lipiec-sierpień można śledzić na facebooku: www.facebook.com/thetoobesofficial

Zostaliście wybrani artystą czerwca w portalu NetFan.pl, macie w związku z tym jakieś oczekiwania?

Stas Lamakin: Nastrój jest bardzo pozytywny, mam nadzieję, że to będzie dla nas dodatkowy kop w dobrym kierunku, czekamy na nowe doświadczenia!

Stas Murashka: Podbijemy świat! Myślę, że o koncertach w Polsce dowiecie się nawet wcześniej niż my.

Kostya Pyzhov:To znaczy, że polska publiczność jest na nas naprawdę gotowa!

Na koniec: Czego Wam życzyć?

Stas Lamakin: Pełnego publiczności stadionu Wembley!

Stas Murashka: Abyśmy zawsze byli sobą.

Kostya Pyzhov: Magicznej pałeczki i czerwonego ferrari!

Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Ada Struś

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 14.06.2012   fot. ironmedia.com.pl

Chris Brown: Nowy album "Fortune" już 3 lipca!

Światowej sławy producent i didżej Dimitri From Paris po raz pierwszy w Polsce w Białymstoku!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć