Marilyn Manson ma mało szacunku dla Arnolda Schwarzeneggera - od niedawna gubernatora stanu Kalifornia. Kontrowersyjny wokalista naśmiewa się z angielszczyzny urodzonego w Austrii byłego aktora, twierdzi też, że sam nigdy nie zaangażuje się w politykę.
Manson z dezaprobatą przyjął wybór Schwarzeneggera na stanowisko gubernatora jesienią 2003 roku. "Mieszkam w Kalifornii i kiedy trwa jakaś polityczna debata wiem, że będzie humorystycznie, bo on nie potrafi za dobrze mówić po angielsku" - mówi wokalista. Dla Mansona sztuka jest lepszym od polityki sposobem wpływania na ludzki światopogląd. "Jeśli tworzysz sztukę i ludziom ona się podoba, może dojść do tzw. efektu motyla i mogą oni zmienić z tego powodu swoje poglądy polityczne". "O wiele bardziej chciałbym być prezydentem Klubu Myszki Miki, niż zaangażować się w politykę" - zapewnia Manson.
Wiadomość pochodzi z serwisu Interia.pl