FOTORELACJA

Nocna Zmiana Bluesa – koncert w Krakowie - fotorelacja

O dziwo, poza klubowym graniem bluesa w krakowskich kawiarniach w wykonaniu lokalnych wykonawców, większych koncertów bluesowych w mieście pod Wawelem prawie nie ma. Tym bardziej ochoczo udałem się na koncert Nocnej Zmiany Bluesa, jednej z najbardziej zasłużonych formacji w światku związanym z tym gatunkiem muzyki, zwłaszcza, że toruńska formacja dawno w moim mieście nie koncertowała.

Wiadomo, że filarem zespołu, frontmanem, autorem większości materiału jest śpiewający wirtuoz harmonijki ustnej Sławek Wierzcholski. Wielki (i w przenośni i dosłownie – Wierzcholski wszak jest mężczyzną słusznej postury) popularyzator muzyki bluesowej, autor podręczników gry na harmonijce ustnej, animator środowiska bluesowego, założył swój zespół – bagatela – ponad 40 lat temu. Oczywiście przez cztery dekady skład NZB ulegał transformacjom, ale od wielu lat basową podporę i wspomożenie wokalne dla Sławka realizuje basista Piotr Dąbrowski. Wiele lat w NZB na gitarze akustycznej grał brat Piotra, Marek Dąbrowski, ale jakiś czas temu zastąpił go znakomity muzyk operujący gitarą elektryczną, Wiesław Kryszewski (grający również w Open Blues, wcześniej w Banaszak & The Best). Drugim gitarzystą jest hołubiony głównie za grę techniką slide Witold Jąkalski. Jak wiedzą fani i uważni słuchacze, Witek świetnie odnajduje się w bardziej tradycyjnych technikach gry na instrumencie niż tylko bottleneck. W Krakowie zadebiutował za perkusją Kamil Długoborski, który zastąpił zasłużonego w Nocnozmianowym bębnieniu Grzegorza Minicza i zdecydowanie zaniżył średnią wieku w zespole. Z informacji uzyskanych od Sławka wynika, że to zmiana na stałe i bywalcy festiwali bluesowych i koncertów NZB będą teraz właśnie Kamila oklaskiwać po dobrze wykonanym zadaniu.

Koncert odbywał się w niedzielę 18 czerwca 2023 r.  w miejscu nieoczywistym, bo w Centrum Sztuki Współczesnej SOLVAY na południu miasta, z dala od typowego „szlaku miejsc koncertowych” Krakowa. Ale różnorakie imprezy muzyczne odbywają się tam cyklicznie, a sala jest komfortowa zarówno dla występujących jak i słuchających. Świetna widownia umożliwiająca każdemu komfortowe podziwianie tego, co się dzieje na scenie, dobre nagłośnienie i światła,  dogodny dojazd tramwajem i brak problemu z zaparkowaniem dla zmotoryzowanych, a dodatkowo przyjazne ceny biletów na wydarzenia – czegóż chcieć więcej? Pozostaje uważnie śledzić harmonogram wydarzeń w SOLVAY’u i pojawiać tam się częściej.

W przeciwieństwie do wielu około-bluesowych zespołów, NZB wykonuje wyłącznie autorski materiał (zarówno za słowo jak i za muzykę odpowiedzialny jest Sławek Wierzcholski) pochodzący z niemal trzydziestu płyt nie zawsze firmowanych przez NZB, ale również będących wynikiem kooperacji Wierzcholskiego choćby z zespołem Dżem. Styl  oparty oczywiście na tradycji amerykańskiego bluesa i blues jest tam wspólnym mianownikiem (oczywiście oprócz charakterystycznego brzmienia głosu Wierzcholskiego) ale  nie brakuje tam elementów i folku i ballady, czy wręcz jazzowych momentów, czasami wręcz rockowego drive’u  – panowie mają w czym wybierać i ułożenie set listy na dwugodzinny recital nie stanowi dla nich problemu bez konieczności sięgania po standardy skomponowane przez innych wykonawców. Jak zwykle wyluzowana konferansjerka  Sławka okraszona anegdotami, no i świetna, żywiołowa i żywa  muzyka. Oczywiście piosenki mają swoją formę znaną z fonogramów, ale jako że wszyscy panowie w zespole świetnie improwizują, w wielu kompozycjach nie zabrakło popisów instrumentalnych. Kapitalne „pojedynki” gitarowe Wiesława i Witka – celowo ujmuję to słowo w cudzysłów, bo na scenie po prostu była radość z grania i współtworzenia muzyki pomimo dekad spędzonych na scenie, nie było widać jakiegoś niepotrzebnego współzawodnictwa. Oczywiście Sławek popisywał się grą na harmonijkach wiele o nich opowiadając pomiędzy piosenkami, panowie z sekcji rytmicznej również mieli okazję na chwilę przestać pełnić niedocenianą, a kluczową rolę „producentów groove’u”, na bazie którego gitarzyści i harmonijkarze szaleją w partiach solowych i dzięki któremu nóżki słuchaczy podskakują rytmicznie, i także mieli swoje „pięć minut” na popisanie się kunsztem instrumentalnym.

Dzięki wszystkim powyższym walorom dwie godziny w towarzystwie toruńskich muzyków upłynęły błyskawicznie i w cudnej atmosferze, publiczność oczywiście nie wypuściła NZB ze sceny bez bisów, a uroczym ukłonem ze strony Sławka w stronę miasta, w którym występowali było odegranie na koniec koncertu hejnału mariackiego na malutkim instrumencie, którym Wierzcholski posługuje się perfekcyjnie.

Oczekując na kolejne koncerty NZB w mojej okolicy oraz planowaną na jesień tego roku nową płytę formacji, zapraszam do zapoznania się z obszerną galerią zdjęć z krakowskiego koncertu. Organizatorom gratulujemy kolejnego udanego wieczoru ze świetną muzyką w murach SOLVAY.

 

Trwa ładowanie zdjęć