FOTORELACJA

Marcin Wyrostek & Corazon zagrali w Krakowie - fotorelacja

Marcin Wyrostek, wirtuoz akordeonu, wraz z kolegami  z zespołu Corazon wystąpili w Krakowie. Panowie pojawili się na scenie Nowohuckiego Centrum Kultury pierwszego października 2021, aby wystąpić przed kompletem publiczności.

Krótko mówiąc - znakomity koncert. Ja akurat bardzo lubię akordeon i znam nagrania Wyrostka, wiem, jakich wyśmienitych instrumentalistów zaprosił do współpracy w zespole Corazon, ale i tak panowie tego wieczoru mnie zaskoczyli. In plus oczywiście. Co prawda każdy meloman zainteresowany sceną ethno-folk (zwłaszcza meloman, tak jak ja, mieszkający w Krakowie) niewątpliwie zna, i najczęściej wysoko ceni takich wykonawców jak Kroke z wyśmienitym akordeonistą Jerzym Bawołem, Motion Trio czy zespoły Jarosława Bestera. Nasze Kroke to band znany w całym świecie, choćby ze współpracy z Peterem Gabrielem i zachwytu, jaki wzbudzili u Stevena Spielberga. Ale Wyrostek odniósł spory  sukces na rynku krajowym, dając się poznać tzw. szerokiej publiczności jako zwycięzca jednego z telewizyjnych "talent show".  Parę milionów ludzi mogło wtedy się przekonać - jeśli wcześniej o tym nie wiedzieli - że akordeon to nie tylko "Szła dzieweczka do laseczka" i "Hej z góry z góry". Że  ten instrument w rękach pasjonata może zagrać wszystko, prezentując pełnię barw, brzmień i nastrojów, od melancholijnego pianissimo, po potężnie i wagnerowsko brzmiące forte. Zresztą, obejrzałem sobie po koncercie stare  nagrania z udziału Marcina Wyrostka we wspomnianym "Mam Talent", i nie da się nie zauważyć, że przez te lata grania na większych i największych scenach z najznakomitszymi muzykami, piosenkarzami czy orkiestrami nie wygasiły w Marcinie pasji i miłości do swojego instrumentu oraz radości, jaką daje mu granie muzyki na żywo.

Marcin odczarowywuje "zły PR", jakim akordeon niestety cieszy się w naszym kraju. Wielu słuchaczy traktuje ten instrument z przymrużeniem oka, nazywa się go "wstydem" czy "kaloryferem", ewentualnie "syntezatorem marszczonym" spauperyzowanym w rękach różnych wujków akompaniujących na nim nieudolnie przy biesiadnym stole na melodię niewielu piosenek, jakie Polacy są w stanie wspólnie przy tym stole wykonać. Ale jest na szczęście tradycja argentyńskiego tanga i wielki Astor Piazzola, który niechybnie dla Wyrostka był inspiracją , jest choćby Richard Galliano. Ci muzycy natchnęli Wyrostka do założenia zespołu i dostarczali kompozycji, które Marcin z kolegami aranżowali i wykonywali po swojemu w pierwszym okresie działalności - dowodem na to pokryta złotem i platyną pierwsza płyta Wyrostka "Magia del Tango" wydana w 2009 roku. Z czasem panowie zaczęli urozmaicać repertuar melodiami bałkańskimi, latynoamerykańskimi - nie tylko argentyńskim tangiem - aż po rodzime, polskie inspiracje, czego pięknym dowodem jest zagrany i tego wieczoru w NCK ognisty "Mazurcyjek" z ostatniej, trzeciej w dorobku płyty zespołu, "POLACC".

Ale niezależnie od tego, czy z głośników płynął Vivaldi, czy Chuck Mangione i jego kompozycja "Children of Sanchez", czy zapożyczone z repertuaru The Police i przeflancowane na tango przebojowe "Roxanne", czy nieodżałowany Jerzy Duduś-Matuszkiewicz i jego legendarny temat z "Janosika", czy ... Witold Lutosławski i jego piękna piosenka "Nie oczekuję dziś nikogo" spopularyzowana przez Renę Rolską - muzykalność i maestria Marcina i jego kolegów, lekkość, z jaką wygrywali swoje partie wzbudzała rosnący zachwyt publiczności oraz niżej podpisanego.

Najbardziej energetycznym muzykiem na scenie (poza szefem kapeli oczywiście) okazał się perkusista Krzysztof Nowakowski grający na cajon i sporym zestawie innych instrumentów perkusyjnych. Solówka, jaką wykonał, wzbudziła zasłużony aplauz publiczności - ten facet nie dość, że wie, jak zagrać interesujące solo na bębnach i blaszkach, wto potrafi pokazać na scenie! W sekcji rytmicznej dzielnie partnerował mu ukryty w głębi sceny czujny basista Piotr Zaufal, który - jak to wyśmienity sekcyjny - w akompaniamencie grał tylko te dźwięki, które są potrzebne, absolutnie pomijając te, których kompozycje nie potrzebują. Basista dwukrotnie podczas tego koncertu miał okazję do popisania się zmysłem melodycznym podczas solówki granej tradycyjną techniką, pokazał też, że potrafi dumnie wznieść kciuk w górę i funkowo poklangować. W lekkim kontraście do dynamicznego Nowakowskiego pozostawał po drugiej stronie sceny stonowany pianista Bogusław Kaczmar, kapitalnie wypełniając kompozycje brzmieniami ze swojego Norda. No i na koniec dwaj panowie, którzy sekundowali Wyrostkowi na pierwszej linii frontu - gitarzysta Daniel Popiałkiewicz z semiakustycznym Godinem w dłoniach i skrzypek Mateusz Adamczyk, pięknie współbrzmiący z Wyrostkiem w unisonach i improwizacyjnych pojedynkach... Skład uzupełnił tego wieczoru pokazujący się kilkukrotnie na scenie i pięknie śpiewający wokalista Daniel Cebula-Orynicz. Wszystko się zgadzało. Piękne brzmienie, świetne aranżacje, wyśmienity poziom instrumentalistów - widać, że panowie nie próżnowali na zajęciach w katowickiej Akademii Muzycznej. Do tego pasja, lekkość, poczucie humoru, wplatanie do utworów zabawnych cytatów z innych kompozycji, ciepła i nafaszerowana anegdotami konferansjerka Wyrostka. Piękny wieczór.

Do tego świetne nagłośnienie, bardzo dobrze zrealizowane światła - czegóż chcieć więcej? Jak już wspomniałem, lubię akordeon i bardzo szanuję to, co z nim robi Marcin Wyrostek, więc idąc na koncert wiedziałem, że będzie dobrze, ale nie spodziewałem się, że aż tak. Panie Marcinie - nie macie ze Śląska do nas daleko, nawet pociągiem. Wpadajcie do Krakowa tak często, jak się da. Wierna publiczność czeka.

Trwa ładowanie zdjęć