FOTORELACJA

Billy Cobham zagrał w Krakowie - fotorelacja

Często aby podkreślić rangę muzycznego wydarzenia pisze się, że do Polski zawitała "legendarna postać w historii muzyki". W przypadku koncertu, jaki miał miejsce w Krakowie 16 marca 2016, takie sformułowanie nie dość, że jest w pełni uzasadnione, to absolutnie nie jest nadużyciem tej wyświechtanej frazy - na scenie krakowskiego Centrum Kongresowego pojawił się znakomity perkusista Billy Cobham ze swoim kwintetem. Artysta powrócił pod Wawel po kilku latach na zaproszenie Cracovia Music Agency, aby zainicjować cykl koncertów organizowanych w krakowskim ICE wespół z Krakowskim Biurem Festiwalowym, podczas których mają pojawiać się nad Wisłą najznamienitsi wykonawcy jazzu na świecie. Już za kilka tygodni w Krakowie zaśpiewa Bobby McFerrin, a kilkanaście dni po nim na tej samej scenie pojawi się Pat Metheny.

Tymczasem na koncercie inaugurującym nowy cykl dyrektor Letniego Festiwalu Jazzowego Piwnicy Pod Baranami, Witold Wnuk, kilka minut po godz. 20.00 zaprosił na scenę perkusistę, który współtworzy historię muzyki jazzrockowej. Cobham to filar legendarnej formacji Mahavishnu Orchestra, muzyk zespołu Milesa Davisa, współpracujący między innymi z Carlosem Santaną, Peterem Gabrielem, Gilem Evansem. Autor kilkudziesięciu (!!) płyt solowych. Urodzony w Panamie, wychowany w Nowym Jorku obecnie mieszkający w Szwajcarii. Tego wieczoru pojawił się w Krakowie w towarzystwie wielokulturowym - na instrumentach klawiszowych zagrali Francuzka Camelia Ben Naceur oraz Anglik Steve Hamilton. Na gitarze towarzyszył dowcipny krajan Camelii znad Sekwany, Jean-Marie Ecay. Podwalinę niskiego brzmienia zapewnił ciemnoskóry basista Michael Mondesir.

Sam koncert to przysłowiowa uczta dla melomanów, którzy tłumnie wypełnili mniejszą z sal koncertowych krakowskiego Centrum Kongresowego (wśród widzów nie zabrakło wyśmienitych muzyków - w jednym z pierwszych rzędów siedział choćby Andrzej Zieliński ze Skaldów). Wierzyć się nie chce, że Cobham to dżentelmen dźwigający siódmy krzyżyk na karku. Dynamiczne, precyzyjne, granie prezentujące fuzję gatunków. Od ballady po mocne jazzrockowe brzmienia. Bez taryfy ulgowej - zarówno leader jak i reszta grupy z uśmiechami na twarzach przez ponad półtorej godziny "łoili" jazz na najwyższym światowym poziomie, po czym uśmiechnięty pan Billy bez oznak nadmiernego zmęczenia wstał zza zestawu perkusyjnego, podziękował publiczności i zaprosił na stoisko z płytami, gdzie można go było poprosić o autograf na okładce i wspólne zdjęcie.

Świetnie przygotowany koncert w doskonałej akustycznie sali, znakomita obsługa imprezy jeśli chodzi o dźwięk (realizowany przez jedną z czołowych ekip w kraju), dyskretne i podkreślające urok imprezy światła i spotkanie z niekwestionowanym gigantem w historii muzyki fusion, mającym już swoje stałe miejsce w encyklopediach muzyki "niepoważnej" - ten wieczór na pewno zostanie na długo w pamięci wszystkich słuchaczy. A skoro nowy cykl koncertów jazzowych w Krakowie zaczął się od takiego "trzesienia ziemi" (spowodowanego niebywałymi kanonadami perkusji Cobhama :)), to apetyt na następne koncerty jest wielki i pozostaje nadzieja, że fani dobrej muzyki, którzy nie powinni w Krakowie narzekać na brak wrażeń, tłumnie wypełnią sale krakowskiego ICE aby spotkać się z gwiazdami zaproszonymi na najbliższe koncerty i dać organizatorom czytelny impuls będący zachętą do dalszych działań.

Prezentujemy krótką galerię zdjęć z krakowskiego koncertu Billy Cobhama.

Trwa ładowanie zdjęć