FOTORELACJA

36. PPA: Vinicio Capossela - fotorelacja

Kilka lat temu Vinicio Capossela – anarchista, fantasta i włóczykij, który wygląda dokładnie tak, jak powinien wyglądać anarchista, fantasta i włóczykij, noszący się elegancko, acz niedbale – uczestniczył w pogrzebie jednego z przyjaciół. Przyjaciel był katolikiem, pogrzeb odbywał się w kościele; pobożni żałobnicy żegnali zmarłego w świątyni, a niepobożni, w tym Vinicio, czekali na wyprowadzenie trumny na zewnątrz. I kiedy kondukt wyruszył – a był środek lipca – z nieba spadł grad, co na południu Włoch się nie zdarza, a już na pewno nie o tej porze roku, więc porządek i powagę uroczystości trafił szlag. Wydarzenie dziwne i, trzeba przyznać, dla niektórych smoliście zabawne.

Historyjka z życia wzięta, opowiedziana przez Vinicio Caposselę w jednym z wywiadów, dobrze oddaje charakter muzycznej i poetyckiej twórczości Włocha, o którym powiedzieć, że ma skłonność do surrealizmu, to nic nie powiedzieć. To są bardzo piękne piosenki, starannie zaaranżowane na niemały zespół, pełnie wyrafinowanych melodii i harmonii. Niektóre mogłyby, gdyby ich autor o to zabiegał, stać się światowymi przebojami (a już na pewno w Polsce, my Polacy, uwielbiamy wszak piosenkę włoską), innych za żadne skarby nie zagra żadne radio, bo są za długie, zbyt nieoczywiste, zbyt pełne niespodzianek. Capossela miesza w nich mocne, rockowe rytmy z poetycką balladą, kabaret z szantami, folkowe, piosenki z alternatywnym łomotem, podniosłe hymny z frywolnymi przyśpiewkami.

I wiecie co? Nie trzeba wcale znać języka Dantego, by cieszyć się płodami jego cyrkowej wyobraźni. Capossela posiadł umiejętność przekuwania przekazu literackiego w czysto muzyczny. Jego piosenki, stylistycznie od Gibraltaru po Ural, wypełnione są niekończącymi wodospadami słów, ale to teatr momentalnie uruchamiający wyobraźnię widza i słuchacza. Zakłócenia komunikacji zdarzają się tylko wtedy, gdy ktoś tego bardzo chce.

Trwa ładowanie zdjęć