FOTORELACJA

Orange Warsaw Festival dzień 2 - fotorelacja

Niesamowity koncert Hurts, zjawiskowa Florence & The Machine, brawurowi The Wombats i porywająca Ella Eyre. Zobaczcie, co działo się 14 czerwca, drugiego dnia Orange Warsaw Festival.

Od wczesnych godzin przed Stadionem Narodowym formowała się kolejka pełna brokatu i wianków wskazująca na kogo czeka się tu dzisiaj najbardziej. Pogoda jak dnia poprzedniego nie rozpieszczała festiwalowiczów – dwie potężne ulewy mocno dały się we znaki oczekującym.

Sobotnia zabawa rozpoczęła się wraz z wtargnięciem na Warsaw Stage Elli Eyre. Gigantyczne uderzenie dźwięków oznajmiło nadciągający huragan dobrej zabawy. Drugi dzień Orange Warsaw Festival został zainaugurowany przepotężnym wokal, sceniczną wariacją wokalistki i świetnym kontaktem z publiką.

Pierwszym zespołem, który otworzył Orange Stage był Bombay Bicycle Club. Londyńczycy zaczęli nieśmiałym flirtem z publicznością zgromadzoną wewnątrz Stadionu Narodowego racząc słuchaczy subtelną i stonowaną oprawą muzyczną. Masywne pokłady perkusji i towarzyszące jej pierwszorzędne sekcje gitarowe z potężnym basem kształtującym każdy utwór formacji zaowocowało pozytywnym odbiorem materiału Bombay Bicycle Club i zabawą fanów, pomimo dość powściągliwego kontaktu ze strony samego zespołu.

O godz. 19 na Warsaw Stage pojawiła się grupa Sorry Boys, Grupa silnie odróżniająca się estetyką od innych artystów , Jako jedni z nielicznych reprezentantów rodzimego rynku muzycznego na Orange Warsaw Festival. Mocne klawisze, szczypta psychodelicznych brzmień i eteryczny głos wokalistki sprawiły, że Sorry Boys jako zastępstwo Rity Ory sprawdzili się świetnie.

Niedługo po rozpoczęciu koncertu Sorry Boys, na scenie głównej rozpoczęła swoje show formacja The Wombats. Panowie wkroczyli na scenę nagle i ku uciesze fanów od razu przystąpili do rozgrzania publiczności. Muzycy z Liverpoolu udowodnili, że 2 gitary i perkusja zdecydowanie wystarczą, by stworzyć niepowtarzalny klimat na scenie. Ożywcze show, wypełnione młodzieńczym zapałem, wyraziste riffy, całość doprawiona wyborną grą świateł. Z początku pusta scena wypełniła się muzyczną energią. The Wombats brawurowo zapalili scenę dźwiękami pełnymi entuzjazmu, wesołości i muzycznej świeżości.

Sobota dla festiwalowiczów mogła okazać się niekiedy troszkę problematyczna, gdyż zazębiające się koncerty wymuszały niekiedy bieganie pomiędzy scenami, Czego z pewnością nie mogą powiedzieć fani zespołu Hurts, którzy od otwarcia bramek dzielnie wyczekiwali swoich idoli. Kiedy duet z Manchesteru pojawił się na Warsaw Stage, publika oszalała. Pierwsze dźwięki utworu Mercy, swoista dzikość w kreacji scenicznej frontmana, nieskazitelny wokal i wspaniały angaż całego zespołu od pierwszych chwil skazały ten występ na pełen sukces. W chłodny, sobotni wieczór Adam i Theo rozgrzali swoich miłośników dawką gigantycznego temperamentu. Muzycy wielokrotnie dziękowali fanom za przybycie i za to, że – jak mówią – czują się u nas jak w domu, podkreślając jak wspaniale jest móc wystąpić po raz kolejny przed polską publicznością. Nie zabrakło sztandarowych utworów Hurts, np. charakteryzującego się setkami światełek Illuminated, radosnego Sunday czy mocnego Miracle. Fenomenalny wokal w połączeniu z fantastycznymi klawiszami, uzupełniony potężnym bagażem perkusji i szaleńczymi tonami gitary tworzy kompletne widowisko wypełnione pełnią dźwięku. Z pewnością koncert Hurts można zaliczyć do jednego z lepszych występów Orange Warsaw Festival.

Pozostał już tylko występ najważniejszej osobowości muzycznej drugiego dnia festiwalu. Ok godz. 23 Orange Stage wypełniła się wyjątkową kompozycją delikatności i niepohamowanej radości. Największa gwiazda wieczoru – Florence & The Machine wkroczyła na scenę. Fani Florence Welch czekali na swoją faworytkę 'uzbrojeni' w kwieciste wianki, zapasy brokatu i papierowe serduszka. Jeszcze zanim artystka pojawiła się na Orange Stage, kilkakrotnie dało się słyszeć skandowanie i wesołe okrzyki oczekujących. Stadion Narodowy wypełniony po brzegi sympatykami Brytyjki z wielką niecierpliwością czekał na rozpoczęcie jej pięknego show. Jeżeli na wejście całego zespołu rozległy się krzyki, to na pojawienie się Florence arena wybuchła tysiącami gardeł. Niezwykły czar ruchów artystki, subtelność gestów, niemal efemeryczność sceniczna niezmiennie dodają bajkowego charakteru jej występom. Począwszy od otwierającego koncert utworu Between Two Lungs, po zamykające Dog Days Are Over olśniewająca skala wokalu i rewelacyjnie rozbudowane aranże każdej piosenki sprawiły, że przygotowane specjalnie dla polskich fanów widowisko było perfekcyjne. Florence łączy przepiękne opanowanie z zachwycającym szaleństwem. Pokłady brokatu i wianków nadały wydarzeniu cudnego charakteru, akcja fanów z serduszkami i kartkami „welcome back” niezmiernie wzruszyła Welch, a sama publika reagowała tak fantastycznie, że śmiało można ją określić mianem drugiego wokalu. Żywioł Florence & The Machine zmienił Stadion Narodowy w centrum muzycznego temperamentu. Dla wszystkich fanów artystki niezaprzeczalnie był to spektakularny i niezapomniany czas.

Redakcja: Barbara Sękowska

Trwa ładowanie zdjęć