HCR przedstawia swój pierwszy krążek pod tytułem „Lepszym człowiekiem”. Tytuł płyty nawiązuje do debiutanckiego utworu, którym raper zaprezentował się słuchaczom m.in. RMF Maxx i Eski.

Po przebojowych singlach takich jak „Tego mi brakuje”, „KaliforniaKamp” czy „Lepszym człowiekiem” przyszedł czas na długogrający album rapera wywodzącego się ze sceny wrocławskiej. W równym stopniu zainspirowany kalifornijskim g-funkiem (2Pac, Snoop Dogg), co nowojorską klasyką gatunku (Wu-Tang Clan, 50 Cent), HCR stawia na pozytywny przekaz i składa hołd kulturze hip-hop. Jednak dzięki melodyjnym refrenom i świeżym brzmieniom jego zakorzenione w hip-hopowej tradycji utwory są przystępne dla szerokiego grona słuchaczy. Piotr Szot (bo tak nazywa się HCR) mawia, że dzięki muzyce staje się lepszym człowiekiem.

Na płycie słychać elementy reggae, popu, a także melodyjne kompozycje i wpadające w ucho refreny. Pomogli mu w tym uznani producenci i instrumentaliści, z Marcinem Limkiem, Robertem Milanowskim oraz Piotrem Sujką na czele.

Pierwsze utwory zarejestrował ponad dziesięć lat temu. Obserwował rodzimych twórców, inspirował gwiazdami hip-hopu ze Stanów Zjednoczonych, ale od początku za cel postawił sobie wypracowanie własnego stylu. Wychodząc z założenia, że w muzyce nie powinno być granic i barier, flirtował z innymi brzmieniami.

Chciałbym, żeby moja muzyka trafiła do każdego słuchacza z otwartą głową.

Dla jednych okaże się to materiał do refleksji, dla innych do zabawy, a być może ktoś wykorzysta go do zrelaksowania się. Na pewno nikt się przy nim nie będzie nudził – zapewnia HCR i można mu uwierzyć.

Rap już dawno przestał być gatunkiem, który utożsamia się tylko z młodymi ludźmi. Na dobre zadomowił się na polskiej scenie muzycznej, wykraczając daleko poza blokowiska. Przełamuje schematy, bariery i dociera do coraz szerszego grona odbiorców. Oto kolejny tego dowód.