Czwarta duża płyta niesamowitego zespołu, którego muzykę określa się czasem mianem "progresywny bluegrass", ma brzmienie nadane przez legendę muzyki, T-Bone Burnetta. To nie pierwsze spotkanie Punch Brothers z tym producentem i wybitnym muzykiem. Nie tak dawno panowie mieli okazję pracować przy okazji soundtracku do filmu braci Coenów "Inside Llewyn Davis". I postanowili ponownie połączyć szyki.

Latem 2014 roku zespół i Burnett wybrali się na miesiąc do studia Ocean Way Recording w Hollywood. Chris Eldridge (gitara), Paul Kowert (gitara basowa), Noam Pikelny (banjo), Chris Thile (mandolin, śpiew), Gabe Witcher (skrzypce) pracowali w tym legendarnym miejscu szybko i efektywnie. Efektem jest kilkanaście kompozycji, w których Punch Brothers dzielą się ze światem swoim poglądem na nowoczesne życie.

"Po koncertach często idziemy posiedzieć w barach, aby być w otoczeniu innych ludzi choćby przez chwilę. Z takich wypraw powstała niejedna piosenka" – zapewnia Thile. A ma na myśli między innymi to, że ludzie zamiast do siebie mówić, wolą lajki i szerowanie zdjęć. T-Bone Burnett miał w tym czasie podobne obserwacje na temat relacji człowieka i technologii, co uczyniło pracę nad albumem jeszcze ciekawszą.