Jeśli myślimy o Szwecji szybko pojawiają nam sie w głowie nazwy licznych kapitalnych zespołów rockowych i hardrockowych z tego kraju. Do ścisłej czołówki zalicza się Hardcore Superstar, który zaprasza do rockandrollowego szaleństwa swoją dziewiątą płytą. Na nich zawsze można liczyć. Soczysty, dynamiczny hard rock, czasami ocierający się o thrash metal, wspaniałe melodie i ten jedyny w swoim rodzaju feeling. Jakbyśmy nagle znaleźli się na szalonej imprezie, na której słychać tylko porządne rockowe łojenie, żadnej popowacizny. Jocke (śpiew), Vic (gitara), Martin (gitara basowa) i Adde (perkusja) swój fach znają doskonale. Choć Hardcore Superstar grają już kilkanaście lat, w ogóle nie czuć w ich muzyce zmęczenia materiału czy rutyny. Wciąż mają potężną moc rażenia, nie stronią od dekadenckich klimatów, a nade wszystko ich rezerwuar wspaniałych melodii zdaje się być niewyczerpany. Jeśli ktoś nie wie, co grają Szwedzi, niech w myślach skompiluje style AC/DC, Mötley Crüe, Sex Pistols, Guns N'Roses, a dostanie bliską stuprocentowej pewności charakterystykę ich stylu. Na swój dziewiąty krążek kwartet nagrał 12 piosenek, które sam wyprodukował, a zmiksowanie całości powierzył nie lada specowi, Randy'emu Staubowi (Metallica, Mötley Crüe, The Cult). Krążek brzmi porywająco i z pewnością będzie kolejnym klasykiem w historii grupy, a także wybuchowego melodyjnego hard rocka z niekończącą się imprezą w tle. Dla Hardcore Superstar ona nigdy się nie kończy. Warto się przyłączyć.