Carrion: "Sarita" to płyta bez żadnych kalkulacji...

Ten tekst przeczytasz w ok. 8 minut
Carrion: Sarita to płyta bez żadnych kalkulacji...
 fot. mat. prasowe

Rozmowa z Grzegorzem Kowalczykiem – wokalistą zespołu Carrion w związku z premierą najnowszego albumu zatytułowanego „Sarita”

Jak odnosi się „Sarita” do prawdziwej Sarity, dziewczynki, która zmarła, gdy testowano na niej leki?
Płyta jak i tytułowy utwór są pewnego rodzaju krzykiem, że widzimy, że wiemy... Wiesz, ciężko to opisać, ale historia tego dzieciaka jest dla mnie zupełnie nie do ogarnięcia. Zupełnie nie kupuję historii, że ktoś jest w stanie robić takie rzeczy dla kasy. Wiem, że to się dzieje codziennie, wiem, że nawet pewnie za rogiem... No ale to dla mnie tak nie zrozumiałe jak teoria strun... Jak można być takim skurwysynem?

Kiedy poznaliście historię tej indyjskiej dziewczynki?
To zupełny przypadek. Skakałem ze strony na stronę w poszukiwaniu jakiegoś pozytywnego newsa. Jakiejś radosnej historii. A jedyne na co łatwo mi było trafić to morderstwa, katastrofy i kataklizmy. W gąszczu tych „powszednich” newsów znalazł się artykuł „Jak króliki doświadczalne” zilustrowany zdjęciem przestraszonego dzieciaka. Nie wiem co mnie podkusiło żeby tam zajrzeć... No ale krew się zagotowała...

REKLAMA
Tool News

Jak narodził się pomysł, żeby zatytułować nowy album właśnie „Sarita”?
Tak naprawdę to długo walczyłem sam ze sobą żeby znaleźć jakiś inny tytuł... Żeby nie eksponować aż tak tej historii... No ale, że nie mogłem się od tego uwolnić, a umówiliśmy się, że ta płyta będzie taka jak nam dyktują serducha, to inaczej się stać chyba nie mogło.

Poza historią Sarity, co jeszcze inspirowało Was podczas tworzenia nowego krążka?
Życie niestety. Mówię niestety, bo to w większości smutne i nie fajne rzeczy. Gdzie się nie obejrzeć tam same „Brutusy” i tylko pogoń za szmalem. To jest świat w jakim żyjemy i albo się jakoś dostosujemy albo wypadamy poza margines. Wkurwia mnie to, że nie da się inaczej. Albo, że mając rodzinę i chcąc jej zapewnić godny byt trzeba płynąc z prądem tych ścieków.

Czym najnowszy krążek odróżnia się od dwóch poprzednich?
Zdarzyło mi się już o tym mówić – to przede wszystkim płyta bez żadnych kalkulacji. Przy poprzednim krążku chcieliśmy wszystko dopieścić, ulepszyć, naprawić... Tak się z nią cackaliśmy, że nie da rady. Tu postawiliśmy na totalny luz i spontan. Kawałki muzycznie powstawały jakieś może 6 miesięcy, a teksty w sumie w jeden weekend. Tak naprawdę nie trzeba było im wymyślać historii. Te nuty aż krzyczały swoje opowieści.

Jeszcze przed premierą płyty, pisaliście, że atmosfera podczas jej nagrywania była pierwszorzędna. To dzięki klimatowi panującemu w studio „Sarita” wyrosła na tak dobry album, który już niejednokrotnie został przez fanów nazwany najlepszym krążkiem Carriona?
Atmosfera była rzeczywiście zupełnie inna niż do tej pory. Zawsze myśleliśmy, że naszym złotym środkiem jest twórcza agresja, że musimy się kłócić i spierać, bo wtedy coś fajnego z tego wychodzi. Z przyjściem Zochy okazało się to wszystko bzdurą. Nagle nie było nikogo kto by stał cały czas okoniem i można było prowadzić normalny dialog bez spinania pośladów. To rzeczywiście spowodowało wielki fun w studio.

A wy - uważacie, że „Sarita” to Wasza najlepsza płyta?
Nie mam dystansu do tego materiału jeszcze aby określać go jako najlepszy czy najgorszy. Cieszą takie opinie bo to pokazuje, że być może cały czas się czegoś uczymy i nie zjadamy własnego ogona. Podobno trzecia płyta zespołu pokazuje czy band się nadaje czy nie... Po dotychczasowych recenzjach nie myślimy żeby się przerzucić na sporty siłowe więc chyba nie jest źle (śmiech przyp.red).

W 2011 roku miejsce Dariusza "VanChesco" Wancerza zajęła Dorota "Zocha" Turkiewicz, jak zmienił się Carrion z kobietą w składzie?
Muzycznie się zmienił na pewno. Widać na Saricie, że tych klawiszy jest mniej, ale nie za mało. Są wszędzie tam gdzie być powinny i w takiej formie jak trzeba. Nie ma już 36 tracków syntezatorów w jednym numerze. Jest tak jak być powinno. Takie jest moje zdanie. Jestem fanem talentu Zochy – potrafiła idealnie wpasować się w nasze nastroje i zagrać tak jak byśmy tego chcieli, a przy okazji dała wiele od siebie. Jeśli chodzi o stronę tzw. Personalną, to w sumie poza tym, że zawsze trzeba teraz zamawiać jedynkę w hotelach – nic się nie zmieniło. Pijemy tyle samo, jeśli nie więcej (śmiech przyp.red). Grzeczni wybitnie też się chyba nagle nie staliśmy...

Carrion - Sarita


Do studia nagraniowego weszliście w listopadzie 2011, a już 13 lutego na półkach pojawia się „Sarita”. Jak udało Wam się tak szybko stworzyć nowy materiał?
Tak jak już wspomniałem. Nagraliśmy piosenki w takiej formie, która nas najbardziej jarała. Bez zastanawiania się godzinami czy tak jest fajnie? Czy taki tekst to wypada? A w dupę tam! Gramy bo kochamy to robić i chcieliśmy zawsze grać takie kawałki, które będą sprawiały nam frajdę na żywo jak i w studio. Udało się w 100%. A druga rzecz to, że obiecaliśmy wytwórni, że tym razem nie spóźnimy się 13 miesięcy z oddaniem materiału (śmiech przyp.red).

Waszym zdaniem, na nowej płycie znajduje się przebój na miarę „Nie bez wiary”?
Nawet 13 (śmiech przyp.red)

Można spotkać się z opiniami, że jesteście jednym z niewielu polskich zespołów, które mają realne szanse na zrobienie kariery za granicami naszego Kraju. Chcielibyście zdobyć międzynarodową sławę?
A zupełnie nie wiem o co z tym chodzi. Czy naprawdę ktoś tu myśli, że w takiej Belgii czy Francji nie mogą spać bo nie słyszeli Carrion? (śmiech przyp.red). Nie wiem z czego wynikają takie głosy. Oczywiście mamy frajdę za każdym razem jak słyszymy to hasło, ale nie jestem pewien czy się śpieszymy gdziekolwiek. Pamiętam jaki był krzyk, że O.N.A., Myslovitz, a potem Coma będą robić karierę za granicą i co? I gówno. Jakoś szału nie było. My polscy chłopcy i dziewczę i tu nam dobrze. Ale żeby być do końca szczerym to przyznaję, że koncerty w stanach były czymś niesamowitym i chętnie bym tam wrócił (śmiech przyp.red).

Bardzo często jesteście stawiani na tej samej muzycznej półce, co Coma. Denerwują Was ciągłe porównania do tej łódzkiej formacji?
Coma? Nie znam. To coś tego gościa co grał z Dodą? A tak na poważnie... Od pierwszej płyty gdzieś krąży taka opinia. A tak naprawdę jesteśmy z innych światów. Wiadomo, że wspólnym mianownikiem jest rock`n roll, ale to zupełnie inne pary kaloszy. Muzycznie znacznie się różnimy. Bardzo lubię ich debiut i jestem pod wielkim wrażeniem ich ostatniej płyty. Kawał świetnej muzy. Mnie porównania nie denerwują. A ciekawe czy ktoś ich porównuję do nas i jakby na to zareagował Roguc (śmiech przyp.red).

Ostatni raz z NetFanem rozmawialiście w 2010 roku. Był to zresztą dość szczególny dla Was rok jeżeli chodzi o współpracę z naszym serwisem – zostaliście bowiem Artystą 2010 Roku. Przez te dwa lata Carrion przeszedł długą drogę. Czym różni się teraźniejszy Carrion od tego sprzed kilku lat?
Jesteśmy starsi i mądrzejsi (śmiech przyp.red). Mamy laskę w zespole – czyli sytuację jakiej sobie nie wyobrażaliśmy w najgorszych koszmarach, a się okazuję, że to cudowne rozwiązanie. Więcej zauważamy i wiemy, że jako Carrion nie musimy się zupełnie napinać i robić czegokolwiek wbrew sobie. Przez te dwa lata zagraliśmy masę koncertów, nabraliśmy ogromną ilość doświadczenia. Masę zabawy... Rzeczy nie do kupienia za żaden szmal, a jednocześnie jakbyśmy się cofnęli w czasie. Znowu umiemy się tym wszystkim tak bawić, jak wtedy gdy mieliśmy po 15 lat...

Wasze najnowsze muzyczne dziecko promuje singiel „Klub M.”. Co zdecydowało o tym, że właśnie ten numer jest singlem promującym? Przyznam, że ja miałabym kłopot z wyborem – gdyż na albumie znalazło się wiele przebojowych kompozycji.
O to trzeba by zapytać tych co wybierali. Jak oddaliśmy gotowy materiał to hasło było takie: Klub M na pierwszy singiel i nie ma dyskusji! I co my możemy? (śmiech przyp.red). Nie jest to chyba najbardziej reprezentatywny utwór z płyty, ale może tak to ma właśnie działać? A za przebojowe kompozycję ślicznie dziękuję. Co prawda miały kopać dupę, a nie być przebojowymi, ale nie wydaję mi się, żeby to był zarzut z Twojej strony nie? (śmiech przyp.red).

Jakie są Wasze plany na najbliższe miesiące?
Jesteśmy tak pi razy oko w połowie Sarita Tour 2012. Odwiedzamy na niej coś koło 20 miast w Polsce i UK i na tym teraz jesteśmy skoncentrowani. Za chwilę będziemy kręcić jakiś obrazek... A potem zacznie się sezon plenerów i pojeździmy znowu poskakać i wypić zapas whiskey gdzie się tylko da (śmiech przyp.red).

Na koniec: Czego Wam życzyć?
Cierpliwości, wytrwałości i nieustającej ochoty (śmiech przyp.red). AAAAAA i braku kaca! To by było dobre (śmiech przyp.red).

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiała Ada Struś

author

Sebastian Płatek

Redaktor naczelny
 redakcja@netfan.pl

 08.03.2012   fot. mat. prasowe

Jubileuszowy koncert Lady Pank już 30 marca w Spodku!

Sinead O'Connor wystąpi w czerwcu we Wrocławiu!

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE
Trwa ładowanie zdjęć