RECENZJA

Queens Of The Stone Age - ...Like Clockwork

...like_clockwork

Queens Of The Stone Age to pewien gwarant jakości, dlatego też ich nowe dzieło "...Like Clockwork" nagrane po kilkuletniej przerwie jest jednym z najbardziej wyczekiwanych tytułów tego roku. Podgrzane zmyślnymi zapowiedziami singlowymi wyposażonymi w efektowne teledyski, które odsłaniały częściowo ale nie w pełni charakter nowej muzyki Josha Homme'a, jeszcze bardziej zaostrzyły apetyt. Kilka lat czekania na trzy kwadranse nowej muzyki QOTSA nie były próżnym okresem, to wciąż muzyka pierwszej jakości, w dobie dzisiejszego alt rocka odgrzewającego patenty sprzed lat mocno oryginalna. Jasne, że słychać wpływy od Zeppelinów po Black Flag, ale Homme potrafi w swojej konwencji zaskarbić sobie słuchacza choćby nieprzewidywalną różnorodnością materiału. Tu słabych momentów znów nie ma i jak w przypadku zachwycającego "Era Vulgaris", tak i tym razem dostajemy same pewniaki...
"Keep Your Eyes Peeled" miażdży ociężałym riffem i monotonną rytmiką, stylowo, trochę toolowo, choć nie ulga wątpliwości kto za te dźwięki odpowiada. Energicznie robi się w "I Sat By The Ocean" dość prostym rockowym porywie, miło zadomowionym w grunge'owym sosie. Delikatniejsza odsłona podlana psychodeliczną nutą to "The Vampyre Of Time And Memory", zadziwiająco pięknie wyśpiewane przez lidera i wyposażone w jedną z najładniejszych melodii w ich dorobku. Trochę przywołuje granie spod znaku Screaming Trees (zresztą głos Lanegana na płycie się da wychwycić). A jest jeszcze niepokojące "If I Had A Tail" wykonane bardziej podniośle, "Kalopsia" zaskakujące w pełni bo nasycone i gwałtownym rockiem i piosenką w starym stylu, czy przywołujące ostatnie działania wokalisty pod szyldem Them Crooked Vultures "Smooth Sailing", z jednej strony frapujące dźwiękowo, ale i mantrowo psychodeliczne zarazem, o szlachetnym bluesowym fundamencie. Efekt końcowy cieszy ucho. Podobnie jak pełna wersja znanego z singla "I Appear Missing", to zdecydowanie jeden z najlepszych tu momentów, nasycony niepokojącą aurą, a jednocześnie bogaty melodycznie i autentycznie przebojowy. Kto szuka pięknej kulminacji nie zawiedzie się tytułową balladą, cudną w każdym dźwięku, w każdej poruszającej nucie, przeszywającą o dziwo delikatnością aż do szpiku kości. I ten wysoki tym razem wokal szybujący gdzieś tam wysoko... Perfekcja.
Materiał Homme'a nie zawodzi, a wyposażony w gitarowe orientalizmy z motoryką Dave'a Grohla, który ponownie jak w czasach "Songs For The Deaf" usiadł za perkusją, udziałem wielu ważnych gości (m.in.: Alex Turner, Trent Reznor czy James Lavelle) i bogatą inwencją kompozytorską, plasuje nową płytę kapeli wśród najważniejszych zjawisk w dzisiejszym heavy rocku. Na pewno w tym roku. 9/10

author

Mariusz Osyra

 17.05.2013  
Trwa ładowanie zdjęć