RECENZJA

Joy Division - Closer

closer

„Closer” jest ostatnią płytą w regularnym materiale Joy Division. Wkrótce po jej nagraniu charyzmatyczny lider formacji – Ian Curtis popełnił samobójstwo. W krążku w tym jak w lustrze odbijają się wszystkie emocje jakie towarzyszyły w ostatnich miesiącach życia Curtisowi. Surowy, nagi, pozbawiony jakiejkolwiek dawki optymizmu czy nadziei album ten, jest dramatycznym wyrazem niezrozumienia i postępującego „bólu istnienia” wokalisty Joy Division. Płyta ta jest zdecydowanie najgłębszym dziełem zespołu pochodzącego z Manchesteru. Poetyckie, pełne rozpaczy i osamotnienia teksty przepełniają ten album niemal od początku do końca jego trwania. „Closer” stanowi niejako „Cierpienia Młodego Wertera” muzyki i jest jednym z bardziej dołujących albumów jakie dane mi było kiedykolwiek słyszeć. Ale też i jednym z bardziej wartościowych, choć stanowi kompletne przeciwieństwo optymistycznego, pogodnego stylu mojego ulubionego zespołu – Oasis.

Pisanie z osobna o poszczególnych kawałkach nie ma większego sensu. ?wietna sekcja rytmiczna, niesamowite brzmienie uzyskane dzięki gitarze basowej przewijającej się w każdym niemal utworze na płycie i wokal Iana Curtisa.Głos, którego nie sposób zapomnieć, choć czasem może wydawać się nieco męczący i nienaturalny. A wszystko to dające hipnotyzujący efekt. Na szczególne wyróżnienie zasługują dwa ostatnie kawałki. Szczególnie „Decades”, po którym naprawdę cholernie żal robi się Curtisa. Ian bowiem jak mało kto, potrafił oddać szczerze swoje przeżycia. Uwierzcie mi, że motyw przewodni z „Decades” wejdzie wam go głowy już po pierwszym przesłuchaniu i długo nie będziecie się mogli oderwać od tego przygnębiającego dźwięku. Ktoś może zarzucić, że „Closer” jest mało urozmaicona, a jednostajny rytm piosenek sprawia, że czasem ciężko zauważyć czy to wciąż ten sam utwór czy może rozpoczął się nowy. Ale ten album taki jest, bo taki być musi, po prostu. Nie wiąże się to bynajmniej z brakiem pomysłów, o co Curtisa bym raczej nie śmiał posądzić. Nagrywając taką a nie inną płytę Ian Curstis z kolegami z zespołu wiedzieli co robią, choć sporo ryzykowali. Wyszło im to na dobre, na szczęście. Szkoda jedynie, że ani na „Closer” ani na wcześniejszym albumie „Unknown Pleasures” nie znalazła się najbardziej wartościowa piosenka Joy Divsion – „Love Will Tear Us Apart”.

„Closer” jest jedną z tych płyt, które zrewolucjonizowały brytyjską, i nie tylko, scenę muzyczną. Kto wie jak by grały współczesne zespoły alternatywne gdyby pod koniec lat 70-tych nie pojawiło się Joy Division? Być może gdyby nie dekadenckie nastroje Curtisa, które uzewnętrzniają się w kawałkach znajdujących się na tej płycie, nigdy poważnie o śpiewaniu nie pomyślałby Thom Yorke z Radiohead? (A wyobrażacie sobie jakby to było bez Radiohead? Bo ja nie bardzo…) Można by gdybać i gdybać bez końca, a album ten zwyczajnie trzeba docenić i warto się z nim zapoznać.

Ocena: 8.5/10

Autor: pusty

 29.03.2009  
Trwa ładowanie zdjęć